„A ty skąd jesteś”?

Erika Steinbach, była przewodnicząca tzw. Związku Wypędzonych dokonała wpisu na Twitterze, a mianowicie zamieściła tam zdjęcie zatytułowane „Niemcy 2030” będące komentarzem do aktualnej sytuacji z uchodźcami. Przedstawia ono grupę Hindusów przyglądających się z ciekawością blond dziecku. Pod zdjęciem widnieje podpis: „A ty skąd jesteś”? Na głowę Steinbach posypały się gromy. „Kochana Eriko, ponieważ nie chcę znowu używać wyzwisk, tym razem pozostawię twój wpis bez komentarza” – napisał sekretarz generalny CDU Peter Tauber. „Pani Steinbach jest szalona. Mając ją z Seehofera, Wolfa, Kloecknera i resztę Angela Merkel nie potrzebuje więcej wrogów” – skomentował wiceprzewodniczący SPD Ralf Stegener. Przewodnicząca frakcji SPD w Bundestagu Christine Lambrecht uważa że Steinbach: „takimi propagandowymi dowcipami na koszt tych, którzy uciekają przed wojną i terrorem, pani Steinbach sama zdyskredytowała się na całej linii”. Z kolei wiceprzewodnicząca partii Zielonych Simone Peter określiła wpis Steinbach, jako „obrzydliwy, rasistowski i podżegający”.
Ustalmy jedno. Mój stosunek do p. Steinbach jest jasny i klarowny – nikt nie wyrządził tak wielu szkód w relacjach polsko-niemieckich jak ona. Pierwsza otworzyła Puszkę Pandory, co spowodowało cały łańcuch napięć na linii Warszawa-Berlin. Rany będziemy jeszcze długo leczyć.
Jednocześnie wielokrotnie podkreślałam, że jest to niezwykle skuteczna niemiecka polityk. Oczywiście, że jej „skuteczność” jest cechą o wiele bardziej złożoną, bo to m.in. brak zdecydowanej reakcji ze strony polskiej ( pod rządami PO/PSL) powodował, że p. Steinbach mogła tak szeroko rozwinąć skrzydła. Jest to jednak temat na osobny felieton, a teraz wróćmy do meritum.
Otóż być może tutaj zaskoczę czytelników, ale ocena p. Steinbach wyrażona na Twitterze jest niezwykle trafna, a jej niemieccy adwersarze wydają się być całkowicie oderwani od realiów! Ktoś może teraz pokusić się o stwierdzenie: zaraz, zaraz czy to oznacza, że Arciszewska popiera Steinbach? Nie. To tylko oznacza, że Steinbach – w odróżnieniu od swoich kolegów – potrafi właściwie przeanalizować sytuację i właśnie wyraziła opinię coraz większej liczby Niemców. Po tej wypowiedzi (nie mam tu najmniejszej wątpliwości) popularność p. Steinbach w Niemczech wzrośnie. Co to oznacza dla Polski? Praktycznie niewiele to zmienia, bo co Steinbach chciała osiągnąć w polityce, to osiągnęła. Jej realny wpływ na obecne wydarzenia jest niewielki, ale…jak widać posiada jeszcze możliwość kształtowania niemieckiej opinii publicznej. I w tym zakresie (tu doszło do pewnego paradoksu) ocena p. Steinbach jest zbieżna z polską racją stanu! Oczywiście, nie będzie między nami żadnej przyjaźni, ale p. Eriko niech pani dalej punktuje kanclerz Angele Merkel, bo ona (w sprawie imigrantów) absolutnie nie ma racji. Racja w tym zakresie jest po pani stronie, a ja nigdy nie spodziewałam się, że skreślę te słowa.
Jak widać polityka sprawa nam niespodzianki i bywa nieprzewidywalna, tak samo nieprzewidywalna jak kanclerz Niemiec.

źródło: https://www.facebook.com/arciszewskamielewczyk/posts/1755475308020290

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Prawo do kłamstwa

Szanowni Państwo!

   Miarą totalitaryzmu jest ukształtowane posłuszeństwo poddanych. Póki działa terror utrzymanie posłuszeństwa jest stosunkowo łatwe. O prawdziwym sukcesie można mówić dopiero wówczas, gdy tłum wylegnie na ulice w obronie człowieka głupiego i podłego, a co najważniejsze w chwili kiedy te jego cechy są już powszechnie znane. To jest dopiero wypranie mózgów!

   Wielce nowoczesne „szmaty” urządzały swoje parady pod troskliwym okiem rządu Tuska, który w równym stopniu dbał o poprawność polityczną, co o niepoprawność obyczajową. Biedne ofiary tych manipulacji same nazywały się „szmatami”, ale skłonne były obrazić się na każdego z poza układu, kto chciałby ich nazywać wybranym przez nie same określeniem.

   Teraz ci „nowocześni”, z wypranymi do czysta mózgami bronią esbeckiego donosiciela, który plącze się nieporadnie, wręcz żałośnie w swych kłamstwach. A może bronią po prostu prawa do kłamstwa, niezależnie jak mogłoby być prymitywne?

Pozdrawiam i do następnej soboty

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

„Śpiochy” w MSWiA?

Młodsi koledzy z Prawa i Sprawiedliwości powinni pilnie zarządzić przegląd „kadr”. Chodzi o niewytłumaczalną obronę monumentów „wdzięczności” Armii Czerwonej. Wiceminister Jarosław Zieliński był uprzejmy odpowiedzieć na interpelację poselską nr 699 m.in. dr Józefa Brynkusa (nr 799 posła Janusza Sanockiego, oświadczenie senatorskie mec. Zbigniewa Cichonia, 9 posiedzenie Senatu RP IX kadencji) , z treści której wynika wprost to, że dla nowego kierownictwa MSWiA obeliski i monumenty postawione jako wyraz czołobitności okupacyjnej armii są „pomnikami”, a ponadto zastępca Komendanta Głównego Policji z 13 października 2015 roku polecił wzmożony nadzór nad miejscami pamięci żołnierzy radzieckich. Nie chodzi o to, że w swojej odpowiedzi minister Zieliński określa mnie osobiście jako nieznanego z imienia i nazwiska mężczyznę, który miał uszkodzić „pomnik” w Parku Skaryszewskim, ale o to, że jako były parlamentarzysta wiem, że wielokrotnie urzędnicy wysokiego szczebla podpisują jedynie dokumenty, jakie im się dostarcza i biorą za nie odpowiedzialność.

Minister Zieliński nie po raz pierwszy od zmiany rządów po ostatnich wyborach parlamentarnych przedstawia stanowisko, w którym nielegalne totalitarne monumenty urastają do rangi chronionych pomników, którym zgodnie z nową linią orzeczniczą (np. sędzia Ewa Grabowska z Warszawy, sędzia Andrzej Kuźniar Nowego Sącza) nie należy się cześć i nie podlegają ochronie prawnej. To, że brałem udział w wiecu, w czasie którego patrioci wyszli z inicjatywą „przyozdobienia” komunistycznego monumentu w warszawskim Parku Skaryszewskim symbolami Polski Walczącej w rocznicę wkroczenia Armii Czerwonej do naszej Stolicy i zostałem bezprawnie zaatakowany przez funkcjonariuszy Policji – co relacjonowała niezależna TV Republika – nie powinno wywoływać sądów, o jakich w odpowiedzi na interpelacje pisze minister Zieliński. Powstaje zgubne i nieuprawnione wrażenie, że MSWiA wpisuje się w narracje MSW i MSZ Federacji Rosyjskiej – chociaż nie słyszałem o realnej potrzebie wzmożenia patroli czy ochrony cmentarzy, na których pochowani są żołnierze Armii Czerwonej.

Historycznie co by to było, gdyby dziś istniała potrzeba zniesienia soboru św. Aleksandra Newskiego, który stał na warszawskim Placu Saskim? Czy domagający się zniesienia obiektu sakralnego – symbolu rosyjskiej dominacji – byliby oskarżani o walkę z religią, niszczenie istotnych budowli o znaczeniu kulturalno-architektonicznym, a ministerstwo nie wydałoby zgody na zbiórkę społeczną celem pozbycia się tej budowli? Czy policja w II RP mogłaby sobie pozwolić na represje wobec tych, którzy wysadzili monument obcych cesarzy na katowickim Placu Wolności? Czy w końcu minister II RP miałby odwagę odpowiadać parlamentarzyście, że obcy nam obelisk jest pomnikiem, a Armii Czerwonej należy się szacunek i jakieś dodatkowe wzmożenie czujności przy czymkolwiek co ją upamiętniało? Wątpliwe, a wręcz niemożliwe, żeby poza nielegalną od 1919 roku partią komunistyczną, ktoś w II RP chciałby stawać w obronie okupantów. Zaznaczam, że nie wierzę, że forma odpowiedzi na interpelacje ministra Zielińskiego odpowiada jego poglądowi na rolę Armii Czerwonej z lat 1939-91, a raczej właśnie została przygotowana celem wykreowania konfliktu przez „śpiocha”, który chce wywołać napięcia między PiS a na przykład innymi środowiskami patriotycznymi.

Jest czymś znamiennym, że do Sejmu RP wpłynął senacki projekt ustawy, której celem jest likwidacja komunistycznego nazewnictwa – który jest słuszny i wniesiony ponowienie (jak sadzę dzięki postawie senatora Roberta Mamątowa), ale nie mówi niczego o komunistycznych monumentach, sprawie oświadczenia rządowego Andrzeja Olechowskiego z 1994 roku i jego rosyjskiego odpowiednika, na które powołuje się obecnie strona rosyjska, symbolu sierpa i młota oraz swastyki czy używaniu w przestrzeni publicznej nazw obcych okupacyjnych armii i organizacji paramilitarnych zwalczających Polskę i Polaków. Uzupełniliśmy ten projekt i liczymy na jego poparcie.

Zatem radzę Prawu i Sprawiedliwości pilne zlustrowanie urzędników, którzy pozostali na swoich funkcjach po zmianie rządów. Nie ma powodu, aby sądzić, że urzędnicy powołani na swoje funkcje przez apologetów „ludzi honoru Michnika” będą realizowali patriotyczne interesy Państwa Polskiego skoro przez prawie dwie dekady bez żadnych konsekwencji komunistyczni zbrodniarze przechowywali dokumenty świadczące o agenturze. Skoro były prezydent Bronisław Komorowski nasyłał na kolegów z opozycji ZOMO, to czemu się dziwić, że jeden czy drugi stary SB-ek nasyła na patriotów funkcjonariuszy policji?

Dajmy na to, że komunistyczny oprawca posiada dokumenty o zdradzie „urzędnika X”. Ten ostatni wie o ich istnieniu i tu mamy oczywiste i gotowe podłoże do niezawinionych „wpadek” obecnych przełożonych „urzędnika X”. Właśnie dlatego … nie tylko zniesienie komunistycznych pamiątek jest potrzebne Polsce, ale również lustracja, dekomunizacja i powszechny dostęp do akt totalitarnej agentury.

Adam Słomka
Przewodniczący KPN-NIEZŁOMNI,
poseł na Sejm RP I,II,III kadencji,
więzień polityczny PRL

Napisano wOgólnie2 komentarze

„życzę mu śmierci w męczarniach”

Na autostradzie A4 w okolicach Lewina Brzeskiego k. Opola doszło wczoraj do groźnej sytuacji z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Podczas jazdy w limuzynie prezydenta pękła tylna opona. Dzięki wysokim umiejętnościom kierowca zdołał uniknąć zderzenia i bezpiecznie zjechać na pobocze. Nikomu nic się nie stało.

Skandaliczne wpisy odnoszące się do tego wydarzenia pojawiły się wczoraj na forum ludzi, którzy nazywają się obrońcami demokracji. Choć komentarze zostały już skasowane, internauci zrobili screeny

„Życzę mu śmierci w męczarniach”, „pierwsze ostrzeżenie, drugiego nie będzie”

Autorem najbardziej bulwersującego komentarza jest Cezary Bąk z Lipowej, który wraz z K. Łodzianą i Dariuszem Paczkowskim należy do najaktywniejszych członków KOD na Żywiecczyźnie.

Portal „Żywiec w sieci” posiada informacje, że pełni on funkcję administratora grupy KOD Podbeskidzie. Paradoksalnie więc jego rolą powinno być moderowanie dyskusji internautów, w tym również kontrola komentarzy wzywających do nienawiści wobec konkretnych ludzi, zwłaszcza Prezydenta RP, osoby dla której przepisy polskiego prawa przewidują w takich sytuacjach szczególną ochronę.

Pomimo wszystko panu Cezaremu i jego kolegom należą się podziękowania za szczerość intencji, choć ich ekspresja odbywa się knajackim i plugawym językiem. Obrońcy demokracji liberalnej – jak lubią mówić o sobie członkowie KOD – od zwolenników demokracji bezprzymiotnikowej różnią się jak krzesło elektryczne od zwykłego krzesła. Dzięki wypowiedziom p. Cezarego Bąka i jemu podobnych, coraz więcej ludzi może się o tym przekonać.

koderzy_670

zdjęcie: https://www.facebook.com/cezarybak?fref=ts

Napisano wZ miasta Żywca25 komentarzy

Stadniny zdobyte, czyli armia łupi miasto. Sytuacja wygląda jak najzwyklejszy, brutalny TKM

Sprawa odwołania dawnych i powołania nowych kierownictw stadnin w Janowie Podlaskim i Michałowie jest z punktu widzenia całości poczynań nowej władzy marginalna. Ale zarazem staje się symboliczna dla słabych punktów rządów PiS.

Kilka faktów nie powinno w tej historii budzić wątpliwości. Pierwszym jest doświadczenie, fachowa wiedza i osiągnięcia obu szefów w obu stadninach. Drugim jest sposób odwołania, przywodzący niestety na myśl najbardziej aroganckie praktyki Platformy: bez słowa wyjaśnienia wobec odwoływanych, bez szans na wytłumaczenie i odpowiedź na stawiane zarzuty, poprzez pismo wręczane przez przypadkowego urzędnika. Trzecim jest całkowity brak doświadczenia w bardzo specyficznej dziedzinie, jaką jest hodowla koni, u nowo powołanego dyrektora stadniny w Janowie Podlaskim (wsławionego już wyjątkową idiotyczną wypowiedzią: „Czuję, że to będzie moja pasja”).

Pozostałe informacje nie są już bezsporne. Wprawdzie przywoływany jest raport NIK na temat państwowych stadnin koni, ale Janów Podlaski pojawia się tam całkowicie marginalnie, a Michałów – wcale. Wprawdzie Agencja Nieruchomości Rolnych, pod naciskiem mediów, przytoczyła trzy zdarzenia, mające uzasadniać zmianę dyrekcji w Janowie Podlaskim oraz Michałowie, ale odwołani szefowie szybko na te zarzuty odpowiedzieli swoim oświadczeniem, wykazując urzędnikom z ANR nieznajomość tematu.

Na bok można odłożyć pokrzykiwania ministra Jurgiela, że on widział, „co się w Janowie Podlaskim działo”. Jeśli był świadkiem nieprawidłowości, powinien był złożyć doniesienie do prokuratury. A przynajmniej pokazać dziś ślad dowodu. W przeciwnym wypadku to tylko czcze pohukiwania.

Być może w obu wspomnianych stadninach faktycznie działy się rzeczy straszne – choć gdyby tak było, wyjaśnienia ANR powinny wyglądać całkiem inaczej, a nie składać się z trzech lakonicznych punktów, które bez problemu obalili odwołani szefowie. Nawet jednak jeżeli tak było, nie usprawiedliwia to biegu spraw.

Po pierwsze, jeżeli łamane było prawo albo mieliśmy do czynienia z niegospodarnością, odpowiednie doniesienia powinny już być w prokuraturze albo – jeśli doszło do marnotrawienia środków publicznych lub dotacji unijnych – odpowiednie wnioski powinny trafić do właściwej komisji orzekającej w sprawach o naruszenie dyscypliny finansów publicznych. O niczym takim nie wiadomo.

Po drugie – jak wszyscy wiedzą, długotrwałe zarządzanie jakąś instytucją sprzyja stworzeniu patologicznych układów, choć nie musi oznaczać, że takie powstały. Jeżeli jednak z czymś takim mieliśmy do czynienia we wspomnianych przypadkach, to ANR i minister rolnictwa dobrze tę wiedzę ukryli. Albo będą jej szukać post factum. Jeśli takich zarzutów nie ma, dorobek obu stadnin broni ich dyrekcji i zwalnianie szefów w takim trybie, jakby chodziło o piątego asystenta szóstego zastępcy kierownika wydziału aprowizacji w papier toaletowy jawi się jako bezbrzeżna arogancja.

Po trzecie – ewentualne nadużycia i tak nie uzasadniałyby kuriozalnych nominacji w miejsce odwołanych szefów. O ile w przypadku Michałowa nową szefową została przynajmniej zootechniczka, to zrobienie szefem Janowa Podlaskiego księgowego, który z hodowlą koni nie miał do czynienia, jest kuriozalne. I, wbrew wysiłkom, nie da się wytłumaczyć. Są dziedziny, w których prezes nie musi mieć fachowej wiedzy, a są takie – specyficzne – gdzie ta wiedza i doświadczenie są niezbędne. Na ogół fatalnie kończą się eksperymenty, polegające na robieniu dyrektorami teatrów menadżerów nie rozumiejących specyfiki miejsca, gdzie ich rzucono, podobnie jak zmorą mediów są szefowie, którzy traktują je jak fabrykę śrubek. Hodowla koni jest pod tym względem jeszcze bardziej szczególna. Najlepszą i budzącą najmniej obiekcji metodą byłoby ogłoszenie otwartego konkursu na objęcie opróżnionych stanowisk, w którym to konkursie doświadczenie zawodowe byłoby ważnym kryterium.

Mówiąc wprost – sytuacja w obu stadninach wygląda jak najzwyklejszy, brutalny TKM (określenie wymyślone niegdyś przez Jarosława Kaczyńskiego). Krzysztof Jurgiel, postać budząca uczucia co najmniej mieszane od czasu swoich rządów w tym samym resorcie w latach 2005-2006, postanowił rozporządzić lukratywną posadą, jaką jest dyrektor najbardziej renomowanej stadniny koni w Polsce. Uznał, że w atmosferze zmian nie powinno to wzbudzić sprzeciwu, więc nawet się do tego specjalnie wizerunkowo nie przygotował. Co charakterystyczne, broniąc swoich decyzji, oznajmia dzisiaj, że na kierowniczych stanowiskach ma prawo mieć ludzi, do których żywi zaufanie. Owszem, o ile takie podejście jest uzasadnione w przypadku stanowisk politycznych lub takich, gdzie trzeba połączyć zarządzanie daną specjalistyczną dziedziną ze zrozumieniem politycznego kursu (na przykład w przypadku Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad czy w podobnych miejscach), to w przypadku stadniny koni brzmi to groteskowo. Jaką linię polityczną, wymagającą szczególnego zaufania, chce realizować w Janowie Podlaskim minister Jurgiel?

Wśród zwolenników partii rządzącej znajduje się niestety wielu takich, którzy gotowi są usprawiedliwić nawet tak oczywistą wtopę jak ta. Sięgają przy tym po różnego rodzaju argumenty – od szermowania wspomnianym raportem NIK (jako się rzekło, nie dającym uzasadnienia dla zmian w dwóch ważnych stadninach) aż po kompletnie brawurową obronę tezy, że ekonomista bez pojęcia o koniach może być świetnym dyrektorem stadniny. Zwolennicy gotowi wybaczyć i usprawiedliwić absolutnie wszystko są – jak już wielokrotnie pisałem – ogromnym ryzykiem dla rządzących, bo utrwalają poczucie bezkarności i przekonanie, że rządy będzie się sprawować zawsze, skoro każda wpadka zostaje gładko przełknięta.

Sprawa stadnin rozgrywa się w tle wielkich politycznych sporów – o Trybunał Konstytucyjny, o przeszłość Lecha Wałęsy, o strategiczny plan dla gospodarki. I, paradoksalnie, ma tym większe znaczenie jako papierek lakmusowy sposobu traktowania państwa. Jeśli w swoim księstwie minister Jurgiel może działać w taki sposób i jeśli te działania są zatwierdzane i bronione przez najważniejsze osoby z partii – to świadczy to, że rządzący traktują państwo jako łup. Przypomina to sytuację, gdy armia zdobywa wrogie miasto, po czym jej oficerowie zachowują się w większości bez zarzutu, ale akceptują brutalny rabunek przez podoficerów i zwykłych żołnierzy. I w żaden sposób nie usprawiedliwia tego fakt, że wojsko, które poprzednio sprawowało nad miastem kontrolę, zachowywało się identycznie.

autor: Łukasz Warzecha

źródło: wPolityce.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (1)

Tadeusz Płużański odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski

Z prawdziwą przyjemnością informujemy, że Pan Prezydent Andrzej Duda odznaczył Tadeusza Płużańskiego, członka Rady Fundacji Reduta Dobrego Imienia Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za za zasługi w upowszechnianiu wiedzy o najnowszej historii Polski.Tadeusz Płużański jest dziennikarzem, publicystą historycznym, komentatorem politycznym. Specjalizuje się w powojennej historii Polski. Wieloletni współpracownik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Publikuje m.in. w „Gazecie Polskiej” i „Gazecie Polskiej Codziennie”, „W sieci”, „Do Rzeczy”, „Naszej Polsce”, „Najwyższym CZASIE!”, „Tygodniku Solidarność”, portalach www.wpolityce.pl, http://rebelya.pl/.. Autor serii książek „Bestie” – reporterskiego śledztwa o nierozliczonych zbrodniach komunistycznych w Polsce, wyróżnionej w 2012 r. przez kapitułę nagrody literackiej im. Józefa Mackiewicza. Jego kolejne pozycje książkowe to: „Bestie 2” i „Oprawcy. Zbrodnie bez kary”.Autor apelu do Bronisława Komorowskiego o godny pochówek Żołnierzy Wyklętych, zamordowanych przez komunistów w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie i zrzuconych do dołów śmierci w późniejszej kwaterze Ł Cmentarza na Powązkach Wojskowych.Od grudnia 2012 r. prezes „Fundacji Łączka”.Jest synem prof. Tadeusza Płużańskiego, filozofa, w czasie okupacji niemieckiej członka TAP i AK, po 1945 r. żołnierza wyklętego, bliskiego współpracownika rotmistrza Witolda Pileckiego, wieloletniego więźnia niemieckich i stalinowskich katowni.

Serdecznie gratulujemy naszemu Przyjacielowi!

Reduta Dobrego Imienia

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Karykatura do kwadratu

Szanowni Państwo!

   Kiedy w 1976 r. powstał Komitet Obrony Robotników, to już sama nazwa najwyraźniej kpiła z „przewodniej siły”,  jaką się mieniła Polska Zjednoczona Partia Robotnicza sprawująca władzę od dwudziestu lat. Bo jak to? Bronić robotników przed nimi samymi? Później okazało się jednak, że niektórzy założyciele KOR-u nie przejawiali poczucia humoru, a raczej śmiertelnie poważnie traktowali komunizm, który chcieli tylko lekko reformować, żeby mógł przetrwać na wieki wieków.

   W dobie post-komunizmu sam komunizm nic na śmieszności nie stracił, czego widomym przejawem jest KOD. Sieroty po PRL-u bis zawiązały Komitet Obrony Demokracji w chwili gdy właśnie demokracja doszła do władzy. Komunizm jako niewyczerpane źródło komizmu daje o sobie znać na pochodach pierwszomajowych organizowanych nawet w zimie i gdzie popadnie. Śmiesznie podskakujące staruszki wyglądają tak żałośnie, że nawet jako karykatury „zaplutych karłów reakcji” budzą raczej zażenowanie, niż wesołość.

   Najwyraźniej karykatura kołem się toczy.

 

Pozdrawiam i do następnej soboty

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Prezes IPN podjął decyzję. Nasza pikieta w Pułtusku czeka na rezultat!

Dziś rano, po powiadomieniu i żądaniu jakie złożyliśmy na ręce Prezesa IPN przekazał on sprawę Dariuszowi Gabrelowi Dyrektorowi Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN, zastępcy Prokuratora Generalnego (telefon 225818656) oraz Prokuratorowi Marcinowi  Gołębiewiczowi – naczelnikowi Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie, któremu podlega terytorialnie sprawa (225308627).

Wobec pikietujących władze Akademii Humanistycznej na razie stosują drobne szykany nie pozwalając na korzystanie z gorącej herbaty, czy posiłków w barze znajdującym się na terenie akademii oraz zakazując opierania transparentów o ogrodzenie.

Dyrektor Marcin Gołębiewicz udaje zaś przez telefon, że nie wie o co chodzi oraz zapewniając, że IPN dysponuje już wymienionymi przez nas w piśmie archiwami. Nie ma zamiaru zarządzić przeszukania mimo naszego powiadomienia o tym, że na terenie uczelni znajdują się archiwalia, które powinny być w zasobach archiwalnych IPN. Rozmowę z prok. Gołębiewiczem, podczas której udzielał on informacji nielogicznych i dziwacznych  prowadził w systemie głośnomówiącym przy świadkach Maciej Kublikowski z RKW.

źródło:http://stowarzyszenierkw.org/2854-prezes-ipn-podjal-decyzje-nasza-pikieta-w-pultusku-czeka-na-rezultat

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

KLUB GAZETY POLSKIEJ ZA ODEBRANIEM MEDALU CZESŁAWOWI STANIKOWI

To już nie pierwszy wniosek Klubu Gazety Polskiej w Żywcu o odebranie Medalu Za Zasługi dla Miasta Żywca. Poprzedni, złożony w ubiegłym roku, dotyczył pana Andrzeja Gduli – zastępcy Czesława Kiszczaka, sprawującego wiele kierowniczych stanowisk w PZPR, odznaczonego złotą odznaką „Za zasługi w ochronie porządku publicznego” (działalność w ORMO), dyrektora Zespołu Doradców Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego.

Przewodniczący Rady Miejskiej w Żywcu Krzysztof Greń napisał w odpowiedzi, że „(…) jego (wniosku – przypisek RD) realizacja nie jest możliwa z uwagi na brak przepisów prawa ustanawiających tak samą instytucję odebrania rzeczonego medalu, jak i określających sposób postępowania (procedurę) w tym zakresie”.

W tym roku KGP w Żywcu zgłosił wniosek o odebranie medalu który przyznano Czesławowi Stanikowi, osobie opisanej w książce pt. „Tajemnica Wilczego Jaru” przez znanego historyka Pawła Zyzaka:

„Gdy po wojnie władze prosowieckie rozbijały podziemie niepodległościowe, Stanik fizycznie zwalczał stronników NSZ. W materiałach MSW zapisano że w rejonie służbowym Posterunku MO Ślemień jako aktywny członek ORMO brał udział w walce zbrojnej przeciwko bandzie Burzy. Grupa Burzy pod dowództwem Edwarda Michalika ps. Konar była jedną z grup bojowych VII Okręgu NSZ Bartka”.

W tym samym źródle zawarta jest notatka urzędowa z pisemnej prośby do szefa WUSW w Bielsku-Białej o wydanie zaświadczenia o udziale Czesława Stanika w walce ze zbrojnym podziemiem w szeregach ORMO w latach 1948-1953. W notatce zacytowano wnioskodawcę (Czesława Stanika – przypisek RD):

„(… brałem) udział szczególnie w walce z resztkami bandy Burzy, na którą organizowaliśmy wspólnie z funkcjonariuszami MO, UB i KBW zasadzki i obławy oraz pościgi” [IPN Ka 524/5593].

Paweł Zyzak, powołując się na „Życiorysy na Żywiecczyźnie Pisane”, pod redakcją Antoniego Urbańca i Hieronima Woźniaka, przedstawił również karierę Czesława Stanika jako czynnego aktywisty, od 1951 roku członka PZPR:

„Sprawował w Ślemieniu funkcję I sekretarza Podstawowej Organizacji Partyjnej (POP) i II sekretarza Komitetu Gminnego. W okresie przemian październikowych został sekretarzem Komitet Powiatowego (KP) PZPR w Miechowie. W 1959 r. wrócił do Żywca na stanowisko sekretarza KP PZPR.
W 1960 r. organizował Koło Łowieckie „Beskid” w Żywcu. W 1961 r. został sekretarzem w Powiatowym Związku Kółek Rolniczych. W 1967 r. został dyrektorem w Przedsiębiorstwie Robót Budowlanych (PRB) w Żywcu. Kierował nim przez 15 lat”.

KGP otrzymał tym razem następującą odpowiedź ze strony Przewodniczącego Rady Miejskiej w Żywcu, którą przytaczamy w całości:

„W odpowiedzi na Pismo z dnia 19 lutego 2016 roku uprzejmie informuję, że ustosunkowanie się do zawartego w nim wniosku będzie możliwe po wyjaśnieniu przez Pana następujących kwestii:

– Jaka jest forma organizacyjno-prawna podmiotu pn. „Klub Gazety Polskiej Żywiec” (stowarzyszenie,
fundacja, inna)?
– Jaki organ sprawuje nadzór nad podmiotem, o którym mowa w pkt. 1 (starosta, sąd rejestrowy,
inny)?
– Z mocy jakich przepisów prawa wynika Pana uprawnienie do reprezentowania podmiotu, o którym
mowa w pkt. 1 (statut organizacji, powołanie na stanowisko, pełnomocnictwo, inne)? – proszę o
uzupełnienie przesłanego do nas wniosku o uwierzytelnione kserokopie odpowiednich dokumentów
potwierdzających rzeczone uprawnienie.
Przypominam, że zgodnie z art. 30 § 3 w zw. z art. 221
§ 3 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 roku Kodeks postępowania administracyjnego (tekst jedn. Dz.
U. z 2013 roku poz. 267 ze zm.) podmioty niebędące osobami fizycznymi (m.in. organizacje społeczne) działają przez swych ustawowych lub statutowych przedstawicieli. Dlatego też koniecznym stało się wyjaśnienie formy organizacyjno-prawnej Klubu Gazety Polskiej Żywiec oraz kwestii umocowania Pana do jego reprezentowania przed organami władzy publicznej.”

Warto podkreślić że we wzmiankowanych pismach widnieje dokładnie ten sam nadawca i adresat oraz że status prawny obydwu nie zmienił się w ciągu minionego roku. Przypomnijmy też, że czytelnicy Gazety Polskiej tworzą lokalne kluby dyskusyjne, zwane Klubami Gazety Polskiej, organizujące projekcje filmów, spotkania z politykami, pisarzami i publicystami szeroko rozumianego nurtu prawicowego. To dzięki tym inicjatywom powstał ruch społeczny zrzeszający ponad 400 podobnych ośrodków w kraju i na świecie. Jako obywatele wszyscy posiadamy prawo domagania się odpowiedzi na pytania i zgłaszania wniosków w sprawach istotnych dla opinii publicznej. Doświadczenia najnowszej historii uczą, że brak rozliczeń z przeszłością, przeprowadzonych w duchu etyki i fundamentalnego poczucia sprawiedliwości, zawsze prowadzi do szkodliwych następstw społecznych. Pieczołowicie dorabiana ideologia odcinania się od bolesnej prawdy w imię stręczenia Polakom może dla wielu wygodnych i atrakcyjnych, ale jednak całkowicie fałszywych mitów, właśnie teraz, na naszych oczach, rozpada się i ostatecznie bankrutuje. Dlatego wszyscy domagamy się prawdy i WSZYSCY na nią zasługujemy.

Reakcja Urzędu Miasta jest więc całkowicie niezrozumiała. Czy nie chodzi tu o celowe stwarzanie przeszkód i piętrzenie trudności, które, w swoim zamyśle, mają wykluczyć pewne środowiska i zniechęcić do dyskursu publicznego?

W najbliższych dniach będziemy obchodzić „Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych”, wśród nich także Edwarda Michalika, Henryka Flame i wielu bezimiennych bohaterów z grup bojowych VII Okręgu NSZ, z którymi – według własnych relacji – rozprawiał się Czesław Stanik uhonorowany Medalem Za Zasługi dla Miasta Żywca. Organizatorem uroczystości jest pani Jadwiga Klimonda, radna powiatu żywieckiego.

Wśród zaproszonych najprawdopodobniej znajdą się przedstawiciele władz miasta Żywca.

 

 

 

Napisano wOgólnie13 komentarzy

Spoty TVP1 upamiętniające Żołnierzy Niezłomnych

TVP1 w ramach przygotowań do obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych zrealizowała spoty upamiętniające partyzantów walczących z Rosjanami i komunistyczną władzą po zakończeniu II wojny światowej, aż do początku lat 60-tych XX w. Spoty będą emitowane od 26 lutego na wszystkich antenach Telewizji Polskiej.

Narrację pierwszego spotu, przeplataną odtworzoną sceną walki, prowadzą bohaterowie antykomunistycznego podziemia. W swoich domach, z archiwalnymi fotografiami w dłoniach, mówią dlaczego zostali w lesie, o czym myśleli kiedy walka była już przegrana, co zapamiętali najbardziej. Jest to przesłanie skierowane zwłaszcza do młodego pokolenia Polaków. W spocie wystąpili:Porucznik Henryk Atemborski, ps. Pancerny, jako 12-letni chłopiec brał udział w obronie oblężonej Warszawy, a 4 lata później walczył jako żołnierz Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych.Kapral Józef Bandzo, ps. Jastrząb, żołnierz Armii Krajowej, partyzant 3 Brygady AK „Szczerbca” na Wileńszczyźnie, 5 Brygady AK „Łupaszki” na Podlasiu, Białostocczyźnie i Po-morzu, 3 Brygady NZW „Burego” na Białostocczyźnie, dowódca patrolu dywersyjnego Okręgu Wileńskiego AK.

Major Zygmunt Boczkowski, ps. Karmin, żołnierz Armii Krajowej i zrzeszenia Wolność i Nie-zawisłość.

Pułkownik Leszek Mroczkowski, ps. Andrzej, w latach 1948-1951 żołnierz WiN, aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa w 1951 roku, rok skazany na karę śmierci – wyrok zmieniono na 12 lat więzienia.

W scenie walki wystąpiła Grupa Rekonstrukcji Historycznych Narodowych Sił Zbrojnych z Warszawy i z Lublina. Konsultantem historycznym na planie był dr Wojciech Muszyński, z warszawskiego oddziału IPN. Trwający 60. sekund spot telewizyjny o Żołnierzach Niezłomnych powstał na zamówienie Jana Pawlickiego, dyrektora TVP 1. Został zrealizowany przez doświadczonych twórców filmowych. Za kamerą stanął Paweł Flis (autor zdjęć m.in. do filmów Marcina Wrony oraz seriali „Czas honoru”, „Ratownicy” i „Pakt”). Muzykę skomponował Michał Lorenc. Reali-zacją zajęła się Ewa Świecińska. Spot został nakręcony kamerą Phantom 4K Flex, w hyper slow motion, obraz filmowy został zarejestrowany z prędkością tysiąca klatek na sekundę.

Drugi spot jest także poświęcony żołnierzom drugiej konspiracji – partyzantom antykomunistycznego podziemia obchodzony od 2011 roku. Inicjatywę ustawodawczą w zakresie ustanowienia 1 marca Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych podjął w 2010 roku prezydent Lech Kaczyński.

Zespół Rzecznika TVP

źródło: http://centruminformacji.tvp.pl/24178156/spot-tvp1-upamietniajacy-zolnierzy-niezlomnych

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)