Tamtego pamiętnego dnia 28 lutego 1982 r. około godziny siedemnastej w jednym z domów w Moszczanicy spotkało się dwóch młodych mężczyzn u swojego kolegi Janusza na grę w karty. Na ławie były jakieś paluszki i małe drinki „kartkowe”. Podczas towarzyskiego spotkania młodzi przyjaciele dyskutowali o ogólnych problemach tamtego okresu. W trakcie rzucania wygranych kart na stół szczęśliwiec mówił: „Zima wasza, wiosna nasza – Śmierć komunie, Precz z komuną”. I tak w miłej atmosferze koledzy opuścili dom Janusza około godziny dziewiętnastej.
Na polu było zimno i padał obfity śnieg. Najprawdopodobniej pod wpływem atmosfery jaka w tym czasie w kraju panowała – pierwsze miesiące stanu wojennego, swój sprzeciw wobec reżimu komunistycznego wyrazili malując na dwóch wiatach przystanku PKS PZPR w konturach Polski wiszącej na szubienicy oraz hasła: „Zima wasza, wiosna nasza”, „Śmierć komunie”, po czym udali się do swoich domów.
Autorzy tych malunków zbyt długo nie cieszyli się spokojem, gdyż nazajutrz około 3:30 do ich domów zapukało zbrojne ramię władzy ludowej. Słowa funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej do rodziców, którzy zabierali ich synów były: „Zabieramy ich tylko do wyjaśnienia. Na pewno zaraz wrócą”. Gdy jeden z rodziców po dwudziestu czterech godzinach poszedł na posterunek MO w sprawie swojego syna, 53 letni mężczyzna wtedy od zgoła 29 letniego milicjanta Antoniego Klisia otrzymał odpowiedź: „Ty stary hu.. jakżeś wychował tego sku…., że sie wom ustrój nie podoba?!!” Z relacji wynika, że podczas przesłuchań byli przykuwani kajdankami do kaloryfera i bici po twarzy.
Sprawę prowadził już nieżyjący Aleksy Ryba – w latach 70-ych Wiceprokurator Prokuratury Rejonowej w Żywcu. Obaj mężczyźni Marian Harężlak oraz Stanisław Tomaszek zostali skazani za to, że 28 lutego 1982 roku w Żywcu Moszczanicy na ścianie wiaty przystanku autobusowego PKS wykonał napis publicznie nawołujący do popełnienia zbrodni, który zawierał jednocześnie fałszywe wiadomości mogące wywołać niepokój publiczny lub rozruchy.
Wyrok zapadł 15 i 18 miesięcy więzienia, który odsiadywali najpierw w Bielsku-Białej, później w krakowskim więzieniu na Montelupich, a na końcu we Wrocławiu na Klęczkowskiej. Po opuszczeniu więzienia Marian Harężlak wraz ze Stanisławem Tomaszkiem dostali tzw. wilczy bilet w jedną stronę na „Zachód”.
źródło: IPN /świadkowie/
więcej takich historii, niech ludzie się dowiedzą co to był za zbrodniczy system, a mówi się, że stan wojenny to takie mniejsze zło!
Dość szczególne pojęcie o kulturze mieli wykonawcy stanu wojennego.
W ciągu kilku godzin aresztowali ludzi za rysunki na przystanku? To musiała być sprawna sieć informatorów.
Donosiciel dostał za to piniądze ciekawe jak się mu z tym żyje