10 kwietnia 2020 roku przypada okrągła, dziesiąta rocznica zamachu smoleńskiego. Wówczas, po dwudziestu latach od koślawego, Okrągłego Stołu mieliśmy okazję przekonać się, jakie to złowrogie siły nadal nami rządziły. Przebudzenie było przykre, ale nareszcie zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że musimy zacząć przeciwstawiać się złu. Ostatnie pięć lat pokazało naszą determinację w obronie wartości, z których Zachód już zrezygnował, albo rozumie je całkiem opacznie. Szkoda.
 Święta Wielkiejnocy i walka z wirusem nie są najodpowiedniejszym czasem  do zajmowania się tragedią sprzed dziesięciu lat. Media skupiły się  wyłącznie na pandemii. O niczym innym nie mówią, ale jak mówią?  Rzetelnie, czy może przeplatają fikcję z faktami robiąc nam wodę z  mózgu? Powtarzanie na okrągło tych samych słów, przez tych samych  specjalistów od wirusów i tych samych obrazów w telewizji jest  śmiertelnie nudne. Z braku alternatywy, trzeba jednak do tego  przywyknąć. Z czego się to bierze? Czy z przekonania, że widz jest  przygłupi i trzeba mu wciskać sto razy to samo? Jeśli tak, to nie ma co  się fatygować w wyszukiwaniu prawdy, zwłaszcza, że ta mogłaby nie  zadziałać wystarczająco silnie na emocje. Oto przykład: z braku  aktualnych zdjęć dokumentujących „wirusowe” zgony we Włoszech, posłużono  się fotografią trumien sprzed siedmiu lat obrazującą przygotowania do  pochówku niefortunnych uchodźców, którzy utonęli u wybrzeży Italii.
 Telewizja nie przywiązuje wagi do oddzielani fikcji od faktów, a  powinna. My też jednak powinniśmy, żeby nie obudzić się ponownie w  nieznanej sobie i wrogiej rzeczywistości – tym razem ekonomicznej, na co  się niestety zanosi. 
Autor: Małgorzata Todd

