Filmy szpiegowskie cieszą się powodzeniem, mimo iż ich jakość spada w równie zastraszającym tempie, jak i innych produkcji filmowych. Tu kłopot polega na tym, że widz nie musi koniecznie bohatera pokochać, lub znienawidzić, ale nade wszystko chce go zrozumieć. A jak tu zrozumieć fabułę, której sami twórcy nie rozumieją?
           To już może  lepiej przejdźmy do przykładów z prawdziwej polityki, czyli pola działań  agentów wszelkiej maści. Niektórzy porządni ludzie uważają, że gdyby  Wałęsa przyznał się otwarcie, że był ubecką wtyką, to Polacy by mu  przebaczyli i stał by się prawdziwym bohaterem. To założenie nie bierze  pod uwagę sprawy zasadniczej. „Nasz noblista” musiałby wywodzić się co  najmniej z kręgu ludzi porządnych. Tak mógłby zachować się podwójny  agent. „Solidarność” nie dysponowała kadrą przeszkolonych szpiegów, nie  mogła więc podstawić swojego agenta. Komuniści, szkoleni w Moskwie,  pewnie przekalkulowali wariant ewentualnej „skruchy” Bolka. Odrzucili  taką alternatywę, bo gdyby kazali Bolkowi się ujawnić, to na pozostałych  szpicli padłby blady strach, a Kwaśniewski nie miałby szans zostać  prezydentem.
           Czy ta lekcja historii czegoś nas nauczyła?  Niestety wątpię. Nadal przykładamy jedną miarę do wszystkich polityków.  TW „Oskar” nigdy zapewne nie brał nawet pod uwagę opcji zrobienia  czegokolwiek pożytecznego dla Polski. Zawsze stał na straży interesów  ruskich i pruskich. Jego zwolennicy albo tego nie widzą, albo jest im to  na rękę. Draństwo i głupota uzupełniają się wzajemnie. Co więcej,  „opozycja totalna” nie jest w stanie wyobrazić sobie, że istnieją ludzie  mądrzy i uczciwi. Pewnie na własnym podwórku nigdy takich nie spotkali.
            My, czyli ich przeciwnicy nie możemy oczywiście za nikogo  ręczyć. Mamy jednak tę niewątpliwą przyjemność słuchać mądrych  wypowiedzi wielu ministrów w obecnym rządzie. Już samo to jest  wartością. 
Autor: Małgorzata Todd
źródło: Małgorzata Todd

