Co kryje archiwum Jaruzelskiego? „Niektóre materiały to bomba”

Dr Lech Kowalski uważa, iż nie powinniśmy się dziwić informacjom, że nie tylko Czesław Kiszczak, ale i Wojciech Jaruzelski miał swoje prywatne archiwum. Według niego, znajdują się w nim mocne dokumenty. – To jasne, że są tam materiały, które są bombą, które mogłyby zdetonować Polskę – podkreśla historyk dr Lech Kowalski w rozmowie z niezalezna.pl.

Dziś „Fakt” poinformował, że nie tylko Czesław Kiszczak przechowywał w domu prywatne archiwum. Podobne miał posiadać Wojciech Jaruzelski. Zdaniem rozmówcy tabloidu, wszystkie teczki z domu Jaruzelskiego – miało ich być około dwóch tysięcy – „trafiły do magazynu przy bibliotece Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku”.

Taką lokalizacją nie byłby zaskoczony dr Lech Kowalski, historyk wojskowości oraz autor biografii Czesława Kiszczaka i Wojciecha Jaruzelskiego.

Nie zdziwiłbym się, jeśli właśnie do Pułtuska trafiłyby materiały. Są tam ludzie, którzy wspierali Jaruzelskiego. Uczelnia w Pułtusku to dzieło dawnej profesury PZPR-owskiej, która stworzyła tam sobie przechowalnię i miejsce do zarabiania pieniędzy. To komunistyczny skansen

– powiedział dr Kowalski w rozmowie z portalem niezalezna.pl.

Podkreślił też, że Wojciech Jaruzelski posiadał dokumenty „podobne do tego, co miał Kiszczak”. – To jasne, że są tam materiały, które są bombą, które mogłyby zdetonować Polskę. O ile można by do nich dotrzeć – stwierdził.

Jego zdaniem, temu że Kiszczak i Jaruzelski przechowywali takie materiały, nie powinniśmy się dziwić. – Traktowali to jako zabezpieczenie. Jak nie własne, to swoich rodzin – tłumaczył.

Dziwi go również zachowanie Instytutu Pamięci Narodowej. – IPN nic nie robi. Dlaczego prokuratorzy jeszcze nie pojawili się u Moniki Jaruzelskiej, ale nie tylko u niej? – pytał w rozmowie z naszym portalem.

źródło: http://niezalezna.pl/76718-co-kryje-archiwum-jaruzelskiego-niektore-materialy-bomba

zdjęcie: Polskie Radio

Napisano wOgólnieKomentarzy (1)

UWAGA – informacje o rządowej ochronie polskiej ziemi to DEZINFORMACJA

Po tym jak podjęliśmy w skali całego kraju widoczną i zauważalną akcję zbiórki podpisów przeciw wyprzedaży polskiej ziemi w obce ręce, bombardowani jesteśmy informacjami o cudownej ustawie rządowej, która to zabezpiecza sprawę ochrony ziemi polskiej przed sprzedażą cudzoziemcom po 1 maja 2016. Niestety jest to klasyczna dezinformacja ponieważ zawiera tylko częściowo prawdę, a więc ostatecznie jest to fałszywa propaganda!

Ustawa (jej projekt jest tu – https://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12280704 ) przewiduje jedynie ochronę ziemi rolnej będącej w zasobach skarbu państwa a nie polskiej ziemi rolnej, czy zalesionej jako takiej!!!

To jest niesłychane, że rząd kompletnie zignorował ponad 2,6 miliona podpisów pod referendum, w którym nie tak dawno domagaliśmy się takiej RENEGOCJACJI układu scaleniowego z Unią Europejską, która zabezpieczyłaby Polaków przed wykupem ziemi przez bogatszych cudzoziemców. Podpisy w dodatku zbierane były przecież przez te środowiska, które dziś są u władzy! I co? I nic, kompletnie nic w tej sprawie się nie dzieje!

A jeśli w ogóle coś się dzieje to właśnie mamy do czynienia tylko z kampanią dezinformacji – nie mówi się w mediach o tym, że ustawa ma dotyczyć TYLKO ziemi państwowej oraz, że wprowadzone ograniczenia pozostałej ziemi rolnej to jedynie zmodyfikowane nieco a od lat nie przeforsowane rozwiązania, które od dawna lęgły się w głowach PSLowców/ZSLowców.

Uderzają one bowiem bardzo inteligentnie w polskich rolników i ich dzieci oraz zwykłych obywateli polskich, którym postawi się po 1 maja niesłychane i dawniej nie akceptowalne ograniczenia w nabywaniu ziemi ojczystej pod ewentualne założenie gospodarstwa rolnego czy jego powiększenie. Nigdy do tej pory, te wyśrubowane wobec polskiego obywatela żądania, nie mogły się prześlizgnąć przez żaden wcześniejszy parlament. Sprytni urzędnicy, zabunkrowani w ministerstwie rolnictwa, korzystając teraz z haseł obrony ziemi, wiedząc że mają do czynienia z mało zorientowaną klasą polityczną w szczegółach i specyfice wsi, umiejętnie przemycili do ustawy dawno planowane rozwiązania. Teraz by obywatel polski mógł nabyć ziemię będzie musiał spełnić warunki, których wcześniej żadnemu rządowi nie udawało się Polakom narzucić, choć były to zawsze zakusy PSLowców, chcących ze stanu chłopskiego uczynić zamkniętą kastę. I co z tego, że tym samym wyśrubowanym normom będzie musiał sprostać nabywca zagraniczny, skoro samemu Polakowi będzie trudno wejść w posiadanie ziemi rolnej by sobie zabezpieczyć na przykład byt na małym areale kupionym by założyć gospodarstwo rodzinne. O wszystkim teraz będzie decydować aparat urzędniczy, a pozostawione w ustawie ewidentne furtki będzie mógł urzędnik za odpowiednie gratyfikacje interpretować w sposób dowolny, ciekawe czy na rzecz bogatego nabywcy zagranicznego, czy na rzecz biedniejszego obywatela polskiego???

Cała propaganda, która jest obecnie zastosowana w kwestii zbliżającego się terminu dopuszczenia do wolnego obrotu ziemią, odwracanie uwagi naszej od tego najważniejszego „być albo nie być” to jest NIESTETY klasyczna dezinformacja.

Przypominam cała „ochrona sprzedaży ziemi” opierać się ma na odgórnej decyzji ministra o niesprzedawaniu PAŃSTWOWEJ  ziemi i to w dodatku na 5 lat, nie mówiąc już o drobnym szczególe, że decyzję tę może inny minister (albo nawet i ten sam) zmienić, gdy zmienią się okoliczności!

Ustawa zatem nie dotyczy ziemi polskiej jako takiej w ogóle i w szczególe!

Cala ziemia, która już wcześniej została w ręce prywatne sprzedana na tzw słupy (czyli na podstawionych Polaków, którzy zobowiązani są do jej oddania w ręce tych cudzoziemców, którzy wyłożyli kasę), JEST NIEZABEZPIECZONA przed notarialnym jej przejęciem przez Niemców, Holendrów, czy kogokolwiek z cudzoziemców, którzy albo mają papiery rolnika, albo wykażą się „zamieszkiwaniem” na terenie danej gminy lub gminy sąsiedniej. Czy jesteśmy aż tak głupi, by uważać, iż w tak intratnym biznesie cudzoziemcy nie zabezpieczyli się w kwestii owego „zamieszkiwania”???

Jeśli ziemia stała się własnością prywatnych słupów, czyli już od lat nie jest ziemią państwową, może być w myśl kretyńskich „zabezpieczeń” ministerialnych spryciarzy rodem z PSLu, sprzedana cudzoziemcom w jeden dzień – zastępy rozgrzanych notariuszy na pewno są już na terenach Ziem Odzyskanych przygotowani – nie bez powodu rząd zaplanował epokową reformę zabezpieczającą ziemię na ostatni dzień kwietnia, zanim się uprawomocni notariaty zdążą zrobić swoje a my, czyli ponad 2,6 miliona łatwowiernych frajerów obudzimy się z ręką w niemieckim nocniku.

Gdyby taki numer szykowała poprzednia ekipa wiadomo byłoby, że czuwając tego byśmy nie przepuścili. 2,6 miliona ludzi potrafiłoby zdemaskować zamach na ziemię i udaremnić konspirację niemieckiego lobby w Polsce, tymczasem gdy mamy patriotów u władzy, czyż nie będzie pięknie jak to właśnie oni, mając tak wielki autorytet, którego tamte rządy nie miały, wytłumaczą nam Polakom, że w Unii Europejskiej prawo własności jest święte, że wicie, rozumicie, że tak trzeba bo przecież nie możemy nie respektować umów międzynarodowych, itp, itd

Marcin Dybowski

źródło: http://stowarzyszenierkw.org/2851-uwaga-informacje-o-rzadowej-ochronie-polskiej-ziemi-dezinformacja

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Solidarność wygrała pomimo „Bolka”

Wielu z Państwa po ujawnieniu akt „Bolka” doświadczyło smutnej refleksji, że nasz piękny zryw roku 1980 mógł być jakoś sterowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Fakt – co tu ukrywać – zażartej współpracy lidera Solidarności z bezpieką nie może zmieniać oceny samego ruchu. Wręcz przeciwnie pokazuje siłę tego protestu, którego władze nie mogły zatrzymać pomimo ogromnego aparatu represji, armii donosicieli, a nawet sterowania ruchami kierownictwa. Owszem, rządzącym łatwiej było dzięki temu ludzi skłócać, marnować wysiłek działaczy, a kiedy doszło do stanu wojennego, mieli mniejszy problem ze spacyfikowaniem protestów. Jednak Solidarności nie byli w stanie zabić. Nie mogli, bo stały za nią miliony ludzi głodnych wolności. Polacy wiedzieli, jak radzić sobie w sytuacjach, gdy bezpieka kontroluje telefony, podsłuchuje rozmowy w mieszkaniach i nasyła na nich szpicli.

Sprawa Lecha Wałęsy jest przykra, ale nie zmienia ani o jotę oceny naszej historii. Zwycięstwo przyszło, bo ludzie chcieli wolności. Tego nie da się zniszczyć nawet za pomocą wielkich sił policyjnych, tym bardziej zdrada jednego z przywódców też nie mogła tego zaprzepaścić. Wałęsa, chcąc być wiarygodny, musiał lawirować pomiędzy bezpieką a Solidarnością i już to samo zmuszało komunistów do dodatkowego wysiłku. To Solidarność stworzyła potencjał, którego nie dało się ostatecznie wymazać i który wymusił zmiany. Solidarność nigdy nie oznaczała walki jednego człowieka, ale zjednoczony wysiłek milionów. I to był prawdziwy klucz do zwycięstwa. Zdrada Wałęsy tego nam nie odbierze.

Tomasz Sakiewicz

źródło: http://www.klubygp.pl/solidarnosc-wygrala-pomimo-bolka/

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Polskie drogi

Podczas słynnego spotkania w Magdalence, gdy doszło do alkoholowej fraternizacji, tylko Tadeusz Mazowiecki, Władysław Frasyniuk i Lech Kaczyński nie pili i nie przeszli na „ty” z komunistami. Dwaj ostatni siedzieli na końcu stołu, nie odzywali się i widać było ich zażenowanie całą sytuacją. Warto się zastanowić, co takiego stało się po Okrągłym Stole, że ich drogi się rozeszły. Dlaczego rozeszły się drogi tysięcy im podobnych? Jak to się stało, że ci, którzy pozostali wierni ideałom, zostali odsunięci na boczny tor? Dlaczego żyje się im tak ciężko; czasami wręcz przymierają głodem? Czy oni byli gorsi, głupsi, nie mieli szczęścia w życiu? A w czym byli lepsi ci, którym się powiodło, którzy przez ostatnie 27 lat byli pupilkami mediów i każdej władzy? Coś się stało, o czym nie wiemy? Może odpowiedź jest banalna, jak ta, którą dał Władysław Frasyniuk na początku lat 90. pewnej dziennikarce radiowej. Na pytanie: „Panie Władysławie, skąd pomysł na założenie przedsiębiorstwa przewozowego?”, odrzekł: „Wie pani, pani redaktor, wstałem rano i postanowiłem kupić dwadzieścia ciężarówek. I kupiłem”.

Ryszard Kapuściński

źródło: http://www.klubygp.pl/polskie-drogi/

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Będzie 5 tysięcy miejsc pracy dla stoczniowców. Ustawa o przemyśle stoczniowym wejdzie w życie już niedługo

Ustawa wspomagająca przemysł stoczniowy ma wejść w życie 1 stycznia 2017 r. O jej założeniach powiedział Polskiej Agencji Prasowej Paweł Brzezicki, wiceminister resortu gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
Według niego, ustawa zaowocuje nawet 5 tys. nowych miejsc pracy w branży stoczniowej, a obroty w związku z zakupem części do budowy statków wzrosną od 1,5 mld zł do 2 mld zł.

UKIERUNKOWANIE NA ROZWÓJ I KONKURENCJĘ

W styczniu Paweł Brzezicki omawiał w Sejmie szczegóły projektu. – Zakłada on utworzenie ram prawnych, organizacyjnych i finansowych niezbędnych do wykreowania w Polsce działalności przemysłowej, naukowej i finansowej ukierunkowanej na rozwój istniejących i stworzenie nowych polskich podmiotów gospodarczych. W efekcie powstaną warunki ekonomiczne i prawne pozwalające na aktywizacje przemysłu okrętowego i produkcji komplementarnej w Polsce – powiedział wówczas Brzezicki.

Jego zdaniem potrzeba opracowania tego projektu wynika z konieczności zapewnienia konkurencyjnych zasad funkcjonowania polskiego przemysłu okrętowego i produkcji komplementarnej w warunkach ostrej i nierównej konkurencji na rynkach międzynarodowych. – W szczególności, jeśli chodzi o konkurencję ze strony silnie wspierających produkcję okrętową państw Azji Wschodniej, ale nie tylko, bo również sąsiedzi to robią – dodał.

ODMROŻENIE VAT

Wiceminister podczas zdradził więcej szczegółów dotyczących ustawy. Powiedział, że wsparcie będzie polegało m.in. na odmrożeniu VAT-u, tak aby stocznia nie musiała płacić budżetowi państwa tego podatku. Innymi słowy stocznia wystawi rachunek bez VAT.

Zmiany mają dotyczyć również udzielania gwarancji. – Statek budowany jest w cyklu developerskim, czyli armator za każdą wpłaconą stoczni zaliczkę na poczet budowy statku żąda od niej gwarancji bankowych na wypłatę tej zaliczki i wszystkich kolejnych, na wypadek gdyby gotowy statek okazał się niezgodny z zamówieniem. Takich gwarancji stoczniom udziela Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, ale tylko do wysokości 80 proc. wartości statku – powiedział Paweł Brzezicki.

Pomysł ministerstwa zakłada, że 23 proc. VAT, które stocznia nie będzie już musiała wpłacać do budżetu pozwoli uzupełnić te brakujące 20 proc. do gwarancji, bez konieczności zaciągania kredytu. – Reszta, czyli 3 proc. daje stoczni jeszcze pewną niewielką dodatkową gotówkę – dodał wiceminister.

Zwolnienia, które znajdą się w ustawie dotyczą podatku od towarów i usług (VAT) w odniesieniu do produkcji okrętowej i komplementarnej. Ułatwienia dotyczą produktu końcowego, jak i elementów produkowanych w łańcuchu dostaw. W zakresie podatku dochodowego od osób prawnych CIT projekt przewiduje możliwość wyboru dla stoczni między podatkiem, jako do tej pory CIT (18 proc.) a zryczałtowanym podatkiem od wartości sprzedanej produkcji w wysokości 1 proc.

PRZYJAZNE ROZWIĄZANIA PODATKOWE

Projekt przewiduje mechanizm objęcia specjalną strefą ekonomiczną gruntów, na których prowadzona jest produkcja okrętowa i produkcja komplementarna. Jak twierdzi minister, ustawa nie polega na pompowaniu funduszy publicznych w przemysł stoczniowy. Głównym instrumentarium tej ustawy są rozwiązania w zakresie podatku CIT i podatku VAT, szczególnie jeżeli chodzi o łańcuch dostawców, które są neutralne dla budżetu.

źródło: gospodarkamorska.pl/mar

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Wiedza tajemna

Szanowni Państwo!

   Budowniczowie średniowiecznych katedr posiedli wiedzę tak cenną, że postanowili ją ukryć przed konkurencją. W ten sposób powstała loża masońska. O skuteczności dochowania tajemnicy mógłby świadczyć na przykład fakt, że nigdy nie udało się dokończyć budowy wież katedry Notre-Dame w Paryżu.  Może za taką wiedzę nie zapłacono komu trzeba? Obecnie, to oczywiście bez znaczenia. Wszyscy zdążyli się przyzwyczaić od paru wieków  do tej paryskiej niedoróbki.

   Natomiast tajemnica, póki istnieje, nigdy nie traci na atrakcyjności. Masonerię podejrzewa się o największe teorie spiskowe świata. Nie mnie osądzać na ile słusznie. Namacalny przejaw działania tych „sił nieczystych” widzę w modzie na szpetotę. Dawnymi czasy zarówno królowa, jak i wieśniaczka chciały mieć piękne szaty. Pierwszą było na nie stać, a drugą nie. Stąd łatwo rozpoznawano kto do jakiej klasy należał.

   W dobie obfitości dóbr wszelakich, przestało to być takie proste. Obecna modnisia nie wystarczy żeby miała pieniądze i zły gust. Musi wiedzieć, na przykład że podarte dżinsy od trzydziestu lat są nadal trendy, a podarty podkoszulek tylko pod warunkiem, że jest kupiony w jakimś top-szopie za bajońską cenę. Taka wiedza tajemna pozwala na wyciągnięcie pieniędzy od tych, którzy mają ich w nadmiarze w przeciwieństwie do rozumu.

Pozdrawiam i do następnej soboty

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

KE: nowe postępowania antydumpingowe w sprawie produktów ze stali z Chin

Komisja Europejska wdrożyła w piątek postępowania antydumpingowe w sprawie trzech importowanych z Chin produktów stalowych. Postanowiła także nałożyć tymczasowe cła antydumpingowe na import blachy walcowanej na zimno z Chin i Rosji.

Decyzje te zapadły w chwili, gdy sektor stalowy w UE alarmuje, że zalewająca unijny rynek subsydiowana stal z Chin zagraża unijnemu hutnictwu.

Nowe postępowania antydumpingowe dotyczą sprowadzanych z Chin rur stalowych bez spawu, ciężkich płyt oraz blachy walcowanej na gorąco. Jeśli KE uzna, że produkty te importowane są do UE po zaniżonych cenach, to wprowadzi cła antydumpingowe, aby chronić europejski przemysł przed skutkami nieuczciwego handlu.

Aktualnie w UE obowiązują środki antydumpingowe na import 37 produktów stalowych, a Komisja prowadzi dziewięć postępowań antydumpingowych dotyczących tego sektora.

Wyzwania przed sektorem stalowym

– Sektor stalowy stoi obecnie w obliczu wielu wyzwań. Instrumenty ochrony handlu nie mogą rozwiązać wszystkich tych problemów, ale Komisja Europejska sięga po narzędzia, którymi dysponuje, aby zapewnić równe warunki gry. Nie możemy pozwolić na to, by nieuczciwa konkurencja zagrażała naszemu przemysłowi – oświadczyła unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem.

Wprowadzone w piątek tymczasowe cła antydumpingowe na blachę walcowaną na zimno wynoszą od 13,8 proc. do 16 proc. na produkty sprowadzane z Chin oraz od 19,8 proc. do 26,2 proc. w przypadku importu z Rosji.

W ubiegłym tygodniu ministrowie odpowiedzialni za sprawy gospodarcze z Niemiec, Polski, Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, Belgii i Luksemburga zwrócili się do KE o podjęcie działań mających zaradzić kryzysowi na rynku stali, który związany jest z dumpingowymi cenami stosowanymi przez Chiny. W liście wezwali oni Komisję do zreformowania unijnych instrumentów ochrony handlu.

IAR/PAP, awi

źródło: http://www.polskieradio.pl/42/273/Artykul/1581854,KE-nowe-postepowania-antydumpingowe-w-sprawie-produktow-ze-stali-z-Chin

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Ze sprawy Kiszczakowej wniosek pierwszy – on był niesłychanie pewny siebie

Wtorkową groteskową historię wywołaną przez wdowę po Kiszczaku, która zaoferowała IPN-owi sprzedaż pozostawionych przez jej męża dokumentów, w tym dotyczących „Bolka”, można komentować na wiele sposobów. Ja na razie króciutko o jednym tylko jej aspekcie.
Otóż wszyscy skłonni byli przypuszczać, że jeśli taki poważny gracz, jak Kiszczak, miał (a przecież z pewnością miał) wyniesione z resortu „hakowe” dokumenty, to schował je gdzieś bardzo głęboko. Wyobraźnia podpowiadała depozyt u jakiegoś związanego z komunistycznym MSW adwokata; a może wręcz, u osób z co bujniejszą wyobraźnią – jakiś supertajny bunkier w supertajnym Centrum Zarządzania Polską Transformacją….
Tak czy inaczej – papiery zabezpieczone przed wpadnięciem w niepowołane ręce. Teraz i na wieki, bo przecież exministrowie odchodzą, ale demoniczne komunistyczne „służby” żyją i żyć będą.
A tymczasem trzymał je – może nie wszystkie, ale co najmniej część – po prostu w domu. Gdzieś w biurku, czy co najwyżej na pawlaczu.
I tu narzucają się dwa komentarze. Po pierwsze – że żadnego demonicznego Centrum po prostu nie było, bo w ogóle najbardziej demoniczne wizje rzeczywistości rzadko się sprawdzają.
A po drugie – jak strasznie on był pewny siebie! Jaki spokojny o swoją przyszłość. Jak ufał (i jak się okazuje, nie bezpodstawnie) w to, że ma niepisany glejt bezpieczeństwa. Że nigdy nie „wjedzie” do niego żadna tam ABW z nakazem rewizji. Czy rządzi Miller, czy Buzek, czy Tusk. Bo jego nie ruszy nikt, nawet ci frajerzy z dawnej „Solidarności”.
Widać, że musiał kiedyś dostać naprawdę solidne gwarancje. I chciałbym dowiedzieć się, od kogo.
autor: Piotr Skwieciński
Absolwent historii, od 1990 roku dziennikarz między innymi Życia Warszawy, telewizyjnych Wiadomości, Życia. W latach 1999-2002 był zastępcą redaktora naczelnego, a w latach 2006-2009 prezesem Polskiej Agencji Prasowej. Obecnie jest publicystą tygodnika „wSieci”.
źródło: Polityce.pl

Napisano wOgólnie7 komentarzy

Dzień Żołnierzy Wyklętych

1 marca w Żywcu odbędą się obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych. Starosta Żywiecki – Andrzej Kalata, Burmistrz Miasta – Antoni Szlagor, Zarząd Okręgu Podbeskidzie Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych
– http://nsz.beskidy.pl/organizatorzy_zznsz zapraszają na Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych

Program obchodów:

08:00 – Msza Św. kościół św. Floriana w Żywcu – Zabłociu
– Przemarsz do budynku dawnej siedziby Urzędu Bezpieczeństwa
ulica Dworcowa 2
– Film z rekonstrukcji historycznych związanych z miejscem represji.
Zwiedzanie piwnic – dawnego aresztu UB.

17:00 – Zbiórka pod Pomnikiem Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych
al. Wolności 4
– oddanie hołdu żołnierzom NSZ
– złożenie symbolicznych wiązanek kwiatów.

17:30 – Część Oficjalna – sala widowiskowa MCK w Żywcu
– Przemówienie Starosty Żywieckiego Andrzeja Kalaty
– Wspólny śpiew pieśni patriotycznych

Organizatorem uroczystości jest prezes Stowarzyszenia Dzieci Serc – pani
Jadwiga klimonda, Radna Powiatu Żywiec http://www.dzieciserc.pl/

Napisano wZ miasta Żywca3 komentarze

Ministerstwo Środowiska, bilans otwarcia: minister Szyszko odpowiada poprzednikom

• Trwa dyskusja o działaniach resortu środowiska w poprzednich latach.
• Na ministerialny „Bilans otwarcia” odpowiedzieli byli szefowie resortu.
• Byli ministrowie odnieśli się m.in. do map zagrożenia powodziowego i gospodarki odpadami.
• Teraz ripostuje minister Jan Szyszko

Przed kilkoma dniami wspólne stanowisko dotyczące „Bilansu otwarcia w Ministerstwie Środowiska” przedstawili czterej byli ministrowie środowiska z okresu rządów PO-PSL. Teraz minister Jan Szyszko, ripostuje.

Poprzednicy Szyszki w swoim stanowisku napisali m.in.:

– W Bilansie otwarcia wysunięto zarzut, że mapy zagrożenia powodziowego, opracowane dla całej Polski za 100 mln zł, „blokują rozwój kraju i samorządów”. Jest to kuriozalne stwierdzenie w dokumencie Ministra Środowiska. Uważamy, że wielkim sukcesem jest to, że wreszcie takie mapy zostały opracowane jednoznacznie wskazując, jakie tereny należy uznać za zalewowe, na których powinno być zabronione budownictwo. Jeśli na mapach tych zdarzają się błędy, należy je szybko wyeliminować, nie deprecjonując całej pracy.

Zdaniem obecnego ministra środowiska, mapy te w wyniku błędów metodologicznych nie wskazywały jednoznacznie terenów zalewowych, nakładając jednocześnie prawny obowiązek zakazu podejmowania jakichkolwiek działań inwestycyjnych.

– Dopiero nowelizacja ustawy Prawo wodne z 17 grudnia 2015 r. zdjęła ten obowiązek z obligatoryjnego na fakultatywny. Ocenia się, że około 20% map zostało sporządzonych niewłaściwie. Szacowany koszt poprawy map to około 20 mln złotych – ripostuje Szyszko.

Problem z ISOK

Byli ministrowie odnieśli się także do Informatycznego Systemu Osłony Kraju (ISOK). Jak tłumaczą jest bliski ukończenia i wbrew temu, co jest zapisane w bilansie otwarcia, w budżecie państwa na 2016 r. zabezpieczono 27 mln zł na jego ukończenie.

– Ten ogólnopolski system będzie miał za zadanie ostrzeganie przed powodzią i określanie jej spodziewanego zasięgu, będzie więc służył milionom ludzi, a praca ta podjęta została przez rząd PO-PSL – podkreślają byli szefowie resortu środowiska.

Obecny minister mówi jednak: – ISOK powinien być w 2015 r. zakończony, a nie bliski zakończenia.

– Kosztował już blisko 300 mln zł z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Kwota w ustawie budżetowej jest niewystarczająca, tym bardziej, że ISOK opiera się na błędnie wykonanych mapach zagrożenia powodziowego. Niedokończenie tego projektu oznaczać będzie konieczność zwrotu całej dotacji unijnej z budżetu państwa, nie mówiąc już o skutkach w okresie powodzi – podkreśla Szyszko.

Lasy Państwowe

Jak podkreślają byli ministrowie bilans otwarcia wskazuje, że nie wszystkie środki z daniny na rzecz Skarbu Państwa w wysokości 1,6 mld zł, jaką przekazały w latach 2014 – 2015 Lasy Państwowe, zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem, czyli na przebudowę dróg leśnych. Nie ma jednak informacji, na jakie cele środki te przeznaczono, ale zamiast tego pisze się o „proteście z inicjatywy społecznej” w którym zebrano ponad 3 mln podpisów „zlekceważonych przez koalicję PO-PSL”. –

źródło: http://www.portalsamorzadowy.pl/ochrona-srodowiska/ministerstwo-srodowiska-bilans-otwarcia-minister-szyszko-odpowiada-poprzednikom,77618.html

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)