„Chrystus za nas, my za Chrystusa” dr Tomasz Greniuch w Żywcu

W piątek 16.11. gościł w Żywcu historyk dr Tomasz Greniuch. Okazją do spotkania była premiera najnowszej książki Pana Doktora ” Chrystus za nas, my za Chrystusa – historia zgrupowania oddziałów leśnych NSZ pod dowództwem kpt. H. Flamego „Bartka”. To pierwsza tak obszerna monografia o zgrupowaniu oddziałów Żołnierzy Wyklętych walczących na Śląsku Cieszyńskim i Żywiecczyźnie. Mecenasem Wydania książki jest PKN Orlen. Patronat honorowy nad publikacją objął minister Jan Józef Kasprzyk, Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Jak pisze prof. dr hab. Jan Żaryn „Szanowni Czytelnicy! Książka, którą państwo mają w swoich rękach, czytana przez mieszkańca Podbeskidzia wzmacnia tożsamość narodową, wpłynie na rozumienie tegoż dziedzictwa, któremu na imię – mała ojczyzna. Ci wszyscy, którzy nie utożsamiają się z dziejami Podbeskidzia, znajdą w niej nowe fakty pozwalające na coraz bogatsze zdefiniowanie fenomenu polskiego patriotyzmu. Bardzo się cieszę, że praca ta trafia na rynek, do polskich mieszkań i domów!”. 

Spotkanie odbyło się w auli Zespołu Szkół Ekonomicznych i Gastronomicznych w Żywcu. W spotkaniu uczestniczyły rodziny zamordowanych żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Pan Tomasz Greniuch opowiadał jak się zaczęła jego przygoda z tym tematem. Opowiadał jak ciężko było zdobyć zaufanie rodzin i jeszcze żyjących żołnierzy do opowiedzenia o tamtej tragicznej walce i czasach. Pan Doktor zwrócił się z apelem do wszystkich tych, którzy znają jeszcze rodziny żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, których historie nie zostały jeszcze opisane, nie zostali przedstawieni, nazwani po imieniu i nazwisku. Bardzo cieszy, że powstają książki, filmy dokumentalne, piosenki na temat tego niezwykłego zgrupowania walczącego po 1945r. z okupantem komunistycznym.  Cieszy także to, że powoli pamięć o tych żołnierzach zaczyna być przywracana do zbiorowej pamięci naszej historii.

Mamy nadzieję, że nie było to ostatnie spotkanie w Żywcu z tak wspaniałym historykiem Panem dr Tomaszem Greniuchem.

Warto zacytować słowa dr hab. Tomasza Panfila „Książka o Zgrupowaniu NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka” jest właśnie próbą policzenia, zawołania po imieniu tych, których komunistyczni oprawcy mordowali w mroku nocy, wrzucali do tajemnych dołów, zacierali ślady i pamięć. Książka ta to obowiązkowa lektura każdego, kto interesuje się dziejami polskiego podziemia niepodległościowego walczącego z niemieckim terrorem, a następnie komunistycznym zniewoleniem.”

Naszym obowiązkiem jest o Nich pamiętać i ich czcić! Cześć i chwała Bohaterom! Oni walczyli o wolną, suwerenną Polskę.

Polecamy tą niezwykłą książkę!

źródło: http://wydawnictwomiles.pl/produkt/chrystus-za-nas-my-za-chrystusa-historia-zgrupowania-oddzialow-lesnych-vii-slaskiego-okregu-narodowych-sil-zbrojnych-pod-dowodztwem-kpt-henryka-flamego-bartka-plyta-dvd-ziemia/

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

rocznica Hołdu Ruskiego Car padł na kolana przed polskim królem!

29 października 1611 r. hetman Stanisław Żółkiewski powrócił triumfalnie do Warszawy z wojny moskiewskiej. W orszaku przejeżdżającym przez miasto był wzięty do niewoli car Wasyl IV Szujski, który na Zamku Królewskim ukorzył się przed królem Polski, Zygmuntem III Wazą.
Około godziny dziesiątej ukazał się oddział odświętnie ubranej jazdy, asystujący senatorom i hetmanowi, który jechał we wspaniałej karocy, zaprzężonej w sześć białych koni. Za nim, w następnym pojeździe ciągnionym również przez sześć rumaków, siedzieli trzej dostojni jeńcy hetmana: car Wasyl Szujski i jego bracia: Dymitr, nieszczęsny wódz spod Kłuszyna, oraz Iwan. Za rodziną carską jechał następny oddział jazdy, kończący paradę. Tłum mieszczan i szlachty wiwatował na cześć zwycięzcy, biły dzwony, strzelały rusznice i muszkiety
— pisał Leszek Podhorodecki (L. Podhorodecki, „Sławni hetmani Rzeczypospolitej”, Warszawa 1994).
obraz autorstwa Jana Matejki

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Chaos, bałagan i dezinformacja – Marcin Dybowski dla Gazety Polskiej

Chaos, bałagan i dezinformacja. „Do tej pory zebrano ok. 2 tys. zgłoszeń dotyczących naruszeń”

W Warszawie niektóre komisje wydały więcej kart do głosowania, niż było wyborców. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś nie dość, że zrobił stuprocentową frekwencję, to jeszcze tak hojnie dorzucił kart do urny, że po przeliczeniu wyszło ich więcej, niż przyszło ludzi na głosowanie. Z kolei w Kutnie i Mińsku Mazowieckim wyborcom wydano ścieralne długopisy. To jest skandal – powiedział „Codziennej” Marcin Dybowski z Ruchu Kontroli Wyborów. Rozmawia Jan Przemyłski.

Za nami wybory samorządowe. Liczenie głosów jeszcze trwa, ale już wiemy, że doszło do wielu incydentów. Jak Pan ocenia organizację i przebieg głosowania?

Chaos i dezinformacja. Jeszcze przed wyborami informowaliśmy o podjętych uchwałach PKW, które były niezgodne z Kodeksem wyborczym. W SN złożone są trzy skargi na te działania.

Jakie to były uchwały?

Chociażby druk i dystrybucja kart wyborczych. PKW oddała druk i dystrybucję, a także pieczętowanie tych kart, wójtom, burmistrzom i prezydentom. To jest niezgodne z Kodeksem wyborczym. PKW powinna jak najszybciej zmienić tę decyzję, szczególnie że przed nami druga tura wyborów. Kolejna skarga dotyczy uchwały, która umożliwia niewydawanie wszystkich kart wyborczych obywatelowi. Komisja obwodowa ma obowiązek wydania wszystkich kart do głosowania. Nasz ruch wielokrotnie to nagłaśniał, że takie praktyki mogą prowadzić do nadużyć. Teraz dostajemy mnóstwo sygnałów, że gdzieś komuś jakiejś karty nie wydano. Co ciekawe, członkowie komisji tłumaczyli, że wyborcy sami ich nie chcieli.

Jak dużo dostali Państwo sygnałów o tego typu nieprawidłowościach podczas ostatnich wyborów?

Ogromną ilość. Do tej pory zebrano ok. 2 tys. zgłoszeń. To są oczywiście różnego rodzaju naruszenia. Do nieprawdopodobnych zdarzeń doszło np. w Warszawie, gdzie niektóre komisje wydały więcej kart do głosowania, niż było wyborców. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś nie dość, że zrobił stuprocentową frekwencję, to jeszcze tak hojnie dorzucił kart do urny, że po przeliczeniu wyszło ich więcej niż ludzi, którzy wzięli udział w głosowaniu w danym okręgu. W Warszawie takich przypadków odnotowaliśmy bardzo dużo. Przykład Kutna i Mińska Mazowieckiego też daje do myślenia – tam wyborcom dano ścieralne długopisy. Później wystarczy nieuczciwa komisja do liczenia głosów i już jest możliwość matactwa. Jeśli ktoś jest nieuczciwy i lekkomyślny, ma możliwość zniekształcenia wyniku głosowania.

Państwo również protestowali, gdy zapadł pomysł stworzenia dwóch komisji – jednej do pilnowania głosowania, a drugiej do liczenia głosów.

Te działania były bezpośrednio wymierzone w nasz ruch, ponieważ wiadomo było, że nie jesteśmy w stanie obsadzić tylu komisji ludźmi, którzy mieli za zadanie kontrolować, czy wszystko idzie zgodnie z planem. Kompletnie nietrafiony jest również sam pomysł dwóch komisji. To daje większe możliwości wpływania na wynik głosowania, a dodatkowo odnalezienie osób odpowiedzialnych za oszustwo staje się trudniejsze, bo nie wiadomo, w której komisji szukać.

Czy powiadomili Państwo prokuraturę o znanych Wam przypadkach łamania prawa podczas wyborów?

My na pewno wydamy stosowne oświadczenie, gdy spłyną do nas wszystkie dane. Co dalej z tym zrobimy, to będzie do ustalenia, ale na pewno nie mamy zamiaru pozostać obojętni na te sytuacje. Przypomnijmy, że każdy obywatel czy członek komisji obwodowej ma prawo i obowiązek zgłosić do prokuratury każdy przypadek łamania prawa lub próby nielegalnego wpłynięcia na wynik głosowania.

 

https://niezalezna.pl/242292-chaos-balagan-i-dezinformacja-do-tej-pory-z…

źródło: Stowarzyszenie RKW

zdjęcie: Telewizja Republika

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Znamienne gesty przyjaźni

11 listopada na nowojorskim ratuszu wszyscy będą mogli zobaczyć powiewające biało-czerwone flagi. Rada Miejska Nowego Jorku ustanowiła 11 listopada Dniem Niepodległości Polski w Nowym Jorku. W uchwale napisano, że 100 lat temu Polska odzyskała suwerenność po długim okresie zaborów. Inicjatorem uchwały, przyjętej jednogłośnie, był radny Robert Holden, który dzieciństwo spędził z Amerykanami polskiego pochodzenia. To nie koniec dobrych wiadomości ze Stanów Zjednoczonych: inną uchwałą postanowiono, że Nowy Jork obchodził będzie 11 października jako Dzień Kazimierza Pułaskiego. Podkreślono, że „gen. Pułaski walczył o wolność zarówno dla narodu polskiego, jak i amerykańskiego”. W dokumencie wysłanym do Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie prezydent Donald Trump nazwał gen. Kazimierza Pułaskiego „polskim imigrantem i sławnym dowódcą wojskowym, który życie oddał sprawie wolności”. Jeżeli dodamy do tego, że 15 października uczyniono w Nowym Jorku Dniem Tadeusza Kościuszki, to zobaczymy, jak bardzo zmieniło się postrzeganie Polski przez władze w Waszyngtonie. Bo przyjaźń zaczyna się od wzajemnego szacunku i poszanowania historii swoich przyjaciół.

Ryszard Kapuściński

źródło: Kluby Gazety Polskiej

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Cudze piersi

Szanowni Państwo!

GW i pozostałe polskojęzyczne gadzinówki od lat wpaja nam wstyd za niepopełnione przez nas zbrodnie. Biją się w nasze piersi za morderstwa popełniane przez Niemców i Rosjan. Prawie już do tego, choć z bólem, przywykliśmy. Wierni czytelnicy tych gadzinówek wstydzą się w Niemczech, czy we Francji mówić po polsku, a angielskiego, nie wspominając już o arabskim, nie znają. I jak tu uchodzić w tych krajach za pożądanych cudzoziemców!?

Wróćmy zatem do Warszawy. Tu mam zwolenników i przeciwników poglądów, jakie głoszę. Jeden ze stałych przeciwników, który sam pisuje nieskładne przydługie kawałki o niczym, permanentnie wstydzi się za moje pisanie. Ot życie! Pewna wybitna przedstawicielka Stronnictwa Ruskiego, ostatnio łaskawie pochwaliła mnie za krytykę władzy, ale upomniała za niedopuszczalne podważanie kultu Stalina. Jak na ciągłość radzieckiej propagandy przystało, krytyka stalinowskiego pałacu jest z jej punktu widzenia absolutnie niedopuszczalna.

Okazuje się jednak, że bicie się w cudze piersi bywa zaraźliwe, o czym sama mogłam się przekonać. Ja też wstydzę się za Warszawian. Wstydzę się za to, że wybrali na włodarzy naszego miasta mafię reprywatyzacyjną, za to, że chcą, żeby rządzili nami przestępcy lub ich sukcesorzy. Czy na prawdę lubimy malwersacje i złodziejstwo generujące tylko krzywdę ludzką?

Pozdrawiam i do następnej soboty

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Smogorzewski, jeden z wielu

Od paru dni dziennikarze opisują chamskie wystąpienie prezydenta Legionowa Romana Smogorzewskiego. I dobrze, że takich ludzi publicznie się piętnuje, że prawie wszyscy są oburzeni i zszokowani jego „przemówieniem”. Jednak należy pamiętać, że w Polsce takich Smogorzewskich są setki. To prezydenci, wójtowie i burmistrzowie, to ci, którzy czasami pełnią te funkcje po kilka kadencji. To oni decydują o sposobie wydawania publicznych pieniędzy czy o tym, kto w jedynym zakładzie znajdzie pracę, kto będzie uczył w szkole, a kto będzie urzędnikiem. Są to tak mocne zależności, że śmieszą mnie słowa niektórych dziennikarzy, że ci obrażani nie zareagowali. A co mieli zrobić, dać w pysk chamowi i powiedzieć dzieciom: „wyprowadzamy się z Legionowa”?. Bo tatuś czy mamusia od jutra stracą pracę. O tym, jak niepodzielnie rządzą takie miejscowe kacyki, świadczy fakt, że w setkach miasteczek nie będzie wyborów, tylko plebiscyt, bo jest tylko jeden kandydat, bo nikt nie odważył się wystąpić przeciwko lokalnej sitwie. Wracając do Smogorzewskiego, nie można zażądać od niego satysfakcji, ponieważ on nie spełnia warunków kodeksu honorowego Boziewicza.

Ryszard Kapuściński

źródło: Kluby Gazety Polskiej

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Porywczy kleryk

W peerelu duchowieństwo było traktowane przez bezpiekę jako grupa szczególnie niebezpieczna dla systemu. Dlatego funkcjonariusze komunistycznej policji politycznej usilnie zabiegali o to, aby pozyskać do współpracy nie tylko już wyświęconych kapłanów, lecz również kleryków przygotowujących się do kapłaństwa. Potwierdza to przypadek ks. Jana Kopytki z archidiecezji krakowskiej. Nie jest tajemnicą, że od początku lat sześćdziesiątych w Polsce każdy ksiądz diecezjalny, zakonnik, a nawet alumn był rozpracowywany przez aparat bezpieczeństwa i miał założoną teczkę ewidencji operacyjnej (TEOK) . Już w latach czterdziestych bezpieka przyjęła założenie, że będzie dążyć do destrukcji Kościoła przy pomocy konfidentów zwerbowanych wśród duchownych. Miano ich pozyskiwać drogą zastraszenia, szantażu, przekupstwa, a czasem osobliwie rozumianej lojalności wobec „ludowego” państwa. Zadaniem uległych kapłanów było informowanie swych mocodawców o nastrojach panujących w lokalnym Kościele, ale również rozgłaszanie destrukcyjnych i fałszywych wiadomości, ponieważ dezintegracja i dezinformacja rozpracowywanych środowisk była jednym z podstawowych zadań komunistycznego aparatu represji . Rozbudowa agenturalnej sieci należała do podstawowych zadań funkcjonariuszy bezpieki. Drobiazgowo analizowali oni życiorysy „wrogów ustroju socjalistycznego”, m.in. duchownych, starając się znaleźć „punkt zaczepienia” do ewentualnego werbunku. Jeśli chodzi o kleryków, szczególną uwagę zwracali na tych, którzy odznaczali się pilnością w nauce i zdolnościami. Esbecy wychodzili bowiem z założenia, że w przyszłości właśnie ci najbardziej inteligentni będą mianowani na ważne stanowiska kurialne i kościelne, wysyłani na studia specjalistyczne, a nawet zostaną hierarchami .

Kandydat na TW ps. „Pedagog”

Starszy inspektor RSB w Nowym Targu, por. Adam Turotszy , 14 listopada 1970 r. przygotował wniosek o opracowanie kandydata na tajnego współpracownika. Miał nim zostać kleryk trzeciego roku Wyższego Metropolitarnego Seminarium Duchownego Jan Kopytko. Swój wniosek Turotszy uzasadnił, stwierdzając m.in., że Kopytko „[…] tkwi w rozpracowywanym przez nas środowisku seminaryjnym, posiada bezpośrednie dotarcie do osób pozostającym w naszym zainteresowaniu i ma możliwości realizowania zadań w stosunku do nas” . Następnie Turotszy przedstawił szczegółowy harmonogram realizacji swoich planów.Pisał: „Dokonać wszechstronnego rozpoznania osobowości, cech charakteru kandydata, usposobienie, nałogi, skłonności do prowadzenia życia świeckiego. Zebra[ć] dane dotyczące pobytu kandydata w seminarium przede wszystkim: stosunek do przełożonych, regulaminu, trudności, prezentowane poglądy, postawy. Powyższe przedsięwzięcia zrealizowane zostaną poprzez: od obywateli, możliwości operacyjne pozostających do dyspozycji SB, kontaktów operacyjnych posiadających dotarcie do kandydata w m[iejscu] zamieszkania:

– wykorzystanie do uzyskania danych rozmów prowadzonych z k.o. ps. »Antoni« przez kpt. St[anisława] Polaka, który jako osoba duchowna posiada dotarcie do kandydata,

– możliwości operacyjne t[ajnego] w[spółpracownika] ps. »Heniek« pozostającego na kontakcie por. A. Turotszy. Za realizację powyższych przedsięwzięć odpowiedzialny por.

  1. Turotszy.

Dokona[ć] szczegółowego rozpoznania osób w środowisku rodzinnym kandydata pod kątem wytypowania do opracowania i pozyskania źródeł, poprzez które zabezpieczono by dopływ informacji o pobycie, zachowaniu się wymienionego w czasie ferii i wakacji. Zrealizuje w terminie do 30 III [19]71 r. por. A. Turotszy. Wspólnie z pracownikiem RSB w Zakopanem zebra[ć] bardziej wszechstronne dane charakteryzujące kandydata z okresu nauki w szkole średniej. Przede wszystkim ustali[ć] osoby, z którymi się przyjaźnił, ewentualne kontakty, sympatie wśród dziewcząt, a które można by wykorzysta[ć] operacyjnie. Zrealizuje w terminie do dnia 30 XI [19]70 r. por. A. Turotszy. Przeprowadzi[ć] szczegółowe i wszechstronne rozpoznanie rodziny i rodzeństwa kandydata. Zwraca[ć] uwagę na momenty kompromitujące i ewentualność ich wykorzystania. Powyższe zrealizować przy pomocy Posterunku MO w Czorsztynie. Skonsultować z Wydziałem IV-tym zadania planowane w stosunku do osoby kandydata, które realizowane mogłyby być przez sieć t[ajnych] w[spółpracowników] pozostających na kontakcie Wydziału i innych RSB, a posiadających operacyjne dotarcie i możliwości. Zrealizuje por. A. Turotszy. W okresie ferii zimowych z kandydatem przeprowadzona zostanie rozmowa sondażowo-rozpoznawcza. Plan rozmowy opracowany zostanie oddzielnym dokumentem. Zrealizuje w terminie do 7 I [19]71 r. por. A. Turotszy” .Plan sporządzony przez Turotszego nie został w pełni zrealizowany. Jak wynika z jego zeszytu ewidencyjnego kandydata na tajnego współpracownika , bezpiece nie udało się ustalić rodzeństwa kandydata oraz dalszej rodziny. Nie pozyskano też szczegółowych informacji z okresu pobytu kandydata w Liceum Pedagogicznym w Zakopanem, trzyletniego pobytu w seminarium i nie odszukano jego znajomych i przyjaciół. Nie uzyskano też o nim informacji od tajnych współpracowników .

„Śmierdziało nim na odległość”

W okresie ferii zimowych, 5 stycznia 1971 r., w mieszkaniu Kopytków w Kluszkowcach pojawił się dziwny „obcy”, który powiedział tylko, że jest z Nowego Targu, i zaproponował Janowi rozmowę w cztery oczy. Jan przypomniał sobie nauki rektora seminarium Eugeniusza Florkowskiego, że klerycy nie powinni spotykać się z podejrzanymi osobami. Poprosił więc do pokoju swego bliźniaka Filipa, chcąc, żeby był świadkiem rozmowy. Gdy „obcy” zaoponował, Jan powiedział, że „w ich rodzinie, jak w każdej dobrej rodzinie socjalistycznej wszystkie sprawy omawia się wspólnie”. Na to ów „obcy” szyderczo stwierdził: „Pan się nie nadawał na nauczyciela, więc poszedł na byle jakiego księdza”. Wtedy Jan nie wytrzymał. Otworzył drzwi mieszkania i zdecydowanie krzyknął: „Wynoś się pan za drzwi!” Oczywiście, wtedy nie był pewny, że ów „obcy” to funkcjonariusz bezpieki, ale gdy na kartach książki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego znalazł potwierdzenie swoich podejrzeń, stwierdził krótko: „przecież śmierdziało nim na odległość”. Dodał też, że nie żałuje, iż wyrzucił go wówczas za drzwi. Dzięki temu miał spokój na wiele lat. Ale bali się rodzice,szczególnie matka, bo przecież domyślali się – wspomina dziś ks. Jan – że ów „obcy”, to ktoś z bezpieki12 . Ich niepokój był tym bardziej uzasadniony, gdyż w okresie powojennym właśnie w tym regionie funkcjonariusze UB, biorący udział w wielu pacyfikacjach, skrytobójczych mordach i torturach w więzieniach, głęboko wpisali się w społeczną pamięć. Turotszy zaś podsumował swój pobyt u Kopytków i próbę pozyskania krewkiego kleryka do współpracy kilkoma zdaniami: „W czasie osobistego zetknięcia się – rozmowy operacyjno sondażowej – okazał się nieprzystępnym, trochę aroganckim. Nie zdecydował się na rozmowę z pracownikiem sam na sam. Stwierdzał, że nie życzy sobie kontaktów z naszą służbą”.

Ubek pominął natomiast fakt wyrzucenia go za drzwi. Kopytko po przyjeździe do seminarium zgłosił się do rektora i opowiedział mu o spotkaniu z dziwnym nieznajomym. Ksiądz Florkowski nie miał wątpliwości, kim był ów „obcy” i jaki był cel jego „odwiedzin”. „W początkach lat siedemdziesiątych – wspomina ks. Jan

– około połowa kleryków w czasie ferii i wakacji była nachodzona przez bezpiekę. Wiedzieliśmy też, że w seminarium są kapusie”14. Kilka miesięcy później Turotszy przedłożył przełożonym wniosek o zaniechanie dalszego „opracowania” kandydata do zwerbowania ps. „Pedagog”, uznając, że „dalsze zajmowanie się wymienionym nie przyniesie rezultatów w formie pozyskania. W rozmowie ustosunkował się negatywnie do wszelkich kontaktów z naszą służbą. O wszelkich rozmowach z nami będzie meldował przełożonym w WSD”15. Ksiądz Jan natomiast jest dziś przekonany, że ubecy nie byli wcale tacy „mocni i wszechwładni jak się mogło wydawać”16. Wie też, że ci, którzy współpracowali z bezpieką, przegrali swoje życie. Może mieli drobne upominki,pieniądze, paszporty czy lepsze stanowiska i awanse, może dzięki współpracy z bezpieką ukrywali swoje ludzkie słabości, ale życie przegrali. Lepiej więc było „obcych” wyrzucić za drzwi.

autor: Ks. Józef Marecki

źródło: IPN Kraków

zdjęcie: IPN

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Podwójny agent

Szanowni Państwo!

Niewątpliwą spuścizną PRL jest nasycenie wszelkich struktur władzy agenturą sowiecką, niemiecką i każdą inną. Ci agenci, ich dzieci oraz wnuki nie rozpłynęły się we mgle. Stale są i działają rozmaicie na szkodę Polski, w sposób oczywisty i bezczelny. Odgrażają się, że jak wrócą do władzy, to powsadzają do więzień tych, którzy mieli odwagę podnieść rękę na złodziei i ich pobratymców.

Ale to, co widoczne gołym okiem, jest mniej niebezpieczne od tego, co głęboko skrywane. Nie trudno sobie wyobrazić, że nasi wrogowie próbują wywierać wpływy na decyzje rządu niekorzystne dla narodu, a korzystne dla lobby, któremu służą. Zadajmy sobie pytanie jak sami próbowalibyśmy wybrnąć z takiej sytuacji. Człowiek prawy może nie zgodzić się na niecną propozycję i podać się do dymisji, ale to nie załatwia sprawy. Lepiej byłoby uświadomić lobbyście-szantażyście, że spełnienie jego życzenia pociągnie konsekwencje, na które on sam, wcale nie miałby ochoty.

Co by mogło być takim niepożądanym czynnikiem dla szantażysty? Poinformowanie szerokiej publiczności o problemie i konsekwencjach jakie nas czekają. Jeśli sam szantażowany nie może tego zrobić, to należy go w tym wyręczyć. Dziennikarz demaskujący niecne zamiary wynikające z przyjęcia jakichś uregulowań prawnych, może się przyczynić do ich zablokowania. W ten sposób wykona pracę za ministra, premiera czy prezydenta, nawet gdyby ten dygnitarz był podwójnym agentem, nie wiadomo której ze stron sprzyjającym.

Pozdrawiam i do następnej soboty

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

„Dzieci jednego ojca”

Kandydat do rządzenia Andrzej pokazał że umie pisać…To wazne bo umiejętność czytania i pisania jest potrzebna,Wyborcy mogą być spokojni…..Sztuka pisania listów zanika, a tymczasem Kandydat wykorzystał umiejętność pisania i napisał list.List jest otwarty, toteż po otwarciu zapachniało….Ten zapach to raaczej

smrodek

puszczonego ze zlości bąka,

że mieli poprzeć z automatu, a poparli konkurenta…..Ponieważ najmodniejszym sznytem jest zrobienie z przeciwnika agenta lub komucha,co w tym przypadku jest dość ograne i trudne, trzeba spróbować inaczej.I tu przydał się Gdula! Facet dostał,dzięki niecnej rekomendacji Konkurenta,tytuł zasłużonego dla Putoszy i Siutroży,i to Konkurenta dyskwalifikuje. Rzeczony Gdula był legalnym ministrem,w kancelarii legalnego(….?}Prezydenta{podobnie jak brat Kandydata,w rządzie legalnego Premiera…?} i załatwił mnóstwo pieniędzy na obiekty w swoim Żywcu,służące miastu do dziś.Fakt, minister Gdula,syn Putosza od pokoleń….jest poskomuchem,należał do PZPR,ale mógłby być ,Kandydata ojcem, więc zalecam więcej umiaru i tolerancji żeby nie naruszyć historii swojej wlasnej rodziny….. Sztuka pisania powinna być wynikiem sztuki myślenia…. a milość Bliżniego……?stanowi,jak sądzę istotę poglądów Kandydata,

Turaniec Cię nie oszuka. Takie wyobrażenie zdaje się mieć wielu poczciwych obywateli. Turaniec może i da po gębie, wyszydzi, sponiewiera. Ale turaniec nie zdradzi, to człowiek szczery i prosty, więc nie może kłamać. Co w sercu to na języku, zaś ten plugawy język jest właśnie po to, by nikt nie nadużywał dziecięcej ufności, którą każdy turaniec pieści czule w swoim sercu szczerozłotym. Dlatego turaniec to najlepszy i skuteczny moralista. Bo jeśli nawet czegoś nie zrozumiesz, to i tak wbije bejsbolem do głowy.

Taką formę przekazu zdaje się narzucać Jerzy Kliś w dyspucie z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości, problem w tym, że to tylko narracja. Nikt nie wątpi bowiem w inteligencję, dojrzałość, ani też w nienaganne czy wręcz wytworne maniery, które autor cytowanej wypowiedzi skrywa starannie pod maską osiedlowego turańca. Nie dajmy się zwieść onucom wystającym spod doskonale skrojonego garnituru. To jest tylko poza, która dobrze się sprzedaje, a przy tym pozwala odwrócić uwagę od spraw naprawdę ważnych. Dlatego  wypada protestować przeciwko treści przekazu, który proponuje wyborcom kolega burmistrza i kandydat w wyborach samorządowych. A brzmi on następująco:

Choćby dokonał najgorszych zbrodni i współpracował nawet z diabłem, ważne jest tylko to, czy jest NASZ. Bo jeśli to putosz z dziada pradziada, jego występki jakby mniej się liczą.

Żeby było jasne – któż nie chciałby uwierzyć, że Andrzej Gdula nie ma na sumieniu ludzkiej krzywdy? Gdyby tak okazało się, że jest człowiekiem bez skazy, zasłużonym, zaś wszyscy zawdzięczali mu wyłącznie dobro… Gdyby tak dało się uwierzyć w jego prawicowość i przywiązanie do tradycji narodowej, które wszczepiał swoim synom, pomimo że ich działania zdają skłaniać do zupełnie innych wniosków. Cudownie by było, gdyby towarzysz Andrzej Gdula w ministerstwie spraw wewnętrznych walczył jak lew w obronie wszystkich więźniów politycznych. Można pomarzyć o tym by  powiedzieć. nie narażając się na śmieszność, że Andrzej Gdula był dokładnym zaprzeczeniem swojego pryncypała Czesława Kiszczaka, na którym ciąży bezpośrednia odpowiedzialność za zbrodnie i ponad sto ofiar śmiertelnych stanu wojennego.  Raz jeszcze podkreślmy – to nie obrona Andrzeja Gduli przeraża i tym bardziej nie razi raczej grubiańska forma oświadczenia, które opublikował Jerzy Kliś. Ale nikt nie powinien się godzić, by osoba pełniąca prominentne funkcje we władzach naszego miasta postawiła plemienność ponad uniwersalnymi zasadami. Wyborca prawicowy i konserwatywny wie doskonale, że ktokolwiek postawi inny porządek ponad prawem moralnym, będzie też musiał postawić Ojca Chrzestnego i jego prawa na miejscu własnego ojca. Wyborca konserwatywny może też nie zrozumieć, że umowa to jakiś automat, który można sprytnie ominąć a nie słowo, którego się dotrzymuje. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od ojca kłamstwa pochodzi.

 

zdjęcie: Andrzej Gdula drugi o lewej na pogrzebie Wojciecha Jaruzelskiego

Napisano wZ miasta ŻywcaKomentarzy (1)

Andrzej Widzyk: „Zjednoczona Prawica powinna popierać kandydatów wyłonionych z własnego grona, nie postkomunistów”

Bezpardonowo atakował posłów PiS. Chciał likwidacji IPN. Przyjmował odznaczenia od współtwórców stanu wojennego. Wszystko w okresie rządów dobrej zmiany. Mimo to burmistrz Antoni Szlagor otrzymał poparcie w nadchodzących wyborach od partii Jarosława Gowina wchodzącej w skład Zjednoczonej Prawicy.

Warto też przypomnieć że urzędujący burmistrz gościł na zamku Habsburgów skrajnie lewicowe aktywistki znane między innymi z organizowania protestów dosłownie pod oknem Jarosława Kaczyńskiego. Fundacja Pozytywnych Zmian była współorganizatorem II Konferencji Kobiet na Żywiecczyźnie, która odbyła się w dniu 26 listopada w sali audiowizualnej muzeum w Żywcu. Kontrowersyjne prelegentki przeprowadziły pierwszą część spotkania pod hasłem „Nie daj się przemocy”. Impreza odbyła się w ramach kampanii „16 dni przeciw przemocy”, której uczestnicy mieli „zwracać uwagę na homofobiczne zachowania lub komentarze”, a także „zauważać swoje seksistowskie lub przemocowe wypowiedzi”. Pomysłodawcy i twórcy kampanii namawiali także uczestników do rozmowy z chłopcami oraz mężczyznami na temat płci. „Podważaj oczekiwania co do tego, co to znaczy „być mężczyzną”, i kwestionuj taki wizerunek „kobiecości”, który dewaluuje kobiety.” – czytamy na stronie internetowej inicjatorów.

Poparcie dla Antoniego Szlagora może być dla konserwatywnego wyborcy zaskakujące, tym bardziej, że – jak wielokrotnie przypominała redakcja portalu Żywiec w sieci – w 2005 roku był on wnioskodawcą uhonorowania Andrzeja Gduli, jednego z zastępców Czesława Kiszczaka.

Protestuję przeciwko rozbijaniu Zjednoczonej Prawicy. (…) Tego typu działania wprowadzają społeczność lokalną w błąd i osłabiają nas przed nadchodzącymi wyborami.

– zauważa kandydat Prawa i Sprawiedliwości na burmistrza Żywca.

Poniżej publikujemy całość oficjalnego pisma skierowanego przez Andrzeja Widzyka do Jarosława Gowina w sprawie skandalicznej decyzji struktur partii Porozumienie Jarosława Gowina w powiecie żywieckim.

Szanowny Panie Prezesie

Jako kandydat Prawa i Sprawiedliwości na burmistrza miasta Żywca w tegorocznych wyborach samorządowych składam na pana ręce protest przeciwko działaniom władz lokalnych Porozumienia w powiecie żywieckim. Dnia 19 września bieżącego roku przedstawiciele Porozumienia oficjalnie poparli kandydaturę Antoniego Szlagora na burmistrza miasta Żywca. Decyzja ta jest zaskoczeniem dla środowisk prawicowych ponieważ Antoni Szlagor wielokrotnie, publicznie krytykował działania rządu Zjednoczonej Prawicy. jak również w sposób bezpardonowy atakował Prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Pierwszego maja bieżącego roku oficjalnego poparcia Antoniemu Szlagorowi udzieliły lokalne struktury SLD. Na uroczystości pierwszomajowej obecny był Andrzej Gdula, który pełna funkcję I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Bielsku-Bialej na początku lat osiemdziesiątych XX wieku. Od grudnia 1984 do lipca 1986 pełnił funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, faktycznie był jednym z zastępców Czesława Kiszczaka. Na osobisty wniosek burmistrza Antoniego Szlagora Rada Miejska w Żywcu nadała Andrzejowi Gduli „Medal za zasługi dla miasta Żywca’ w 2005 roku. 

Szanowny Panie Prezesie, poparcie Antoniego Szlagora w wyborach samorządowych jest wielkim błędem i szkodzi Zjednoczonej Prawicy, która powinna wspierać wyłonionych z własnego grona kandydatów a nie postkomunistów. Tego typu działania wprowadzają społeczność lokalną w błąd i osłabiają nas przed nadchodzącymi wyborami.

Napisano wZ miasta Żywca2 komentarze