Archive | Ogólnie

List Benedykta XVI na 100 – lecie urodzin św. Jana Pawła II


Prawdą jest, że w Janie Pawle II uwidoczniły się nam wszystkim moc i dobroć Boga. W czasie, kiedy Kościół na nowo cierpi z powodu naporu zła, jest on dla nas oznaką nadziei i otuchy – podkreśla papież emeryt Benedykt XVI w swoim przesłaniu z okazji stulecia urodzin św. Jana Pawła II.

Watykan, 4 maja 2020 r.

Na stulecie urodzin

Świętego Papieża Jana Pawła II

18 maja 2020 r.

18 maja upłynie 100 lat od urodzin papieża Jana Pawła II w małym polskim mieście Wadowice.

Polska, którą trzy sąsiednie mocarstwa – Prusy, Rosja i Austria – podzieliły między siebie i okupowały przez ponad sto lat, po pierwszej wojnie światowej odzyskała niepodległość. Było to wydarzenie budzące wielkie nadzieje, ale domagające się także wielkich wysiłków, ponieważ organizujące się na nowo państwo ciągle odczuwało nacisk obydwu mocarstw – Niemiec i Rosji. W tej sytuacji opresji, ale przede wszystkim nadziei, wzrastał młody Karol Wojtyła, który niestety bardzo wcześnie stracił swą matkę, brata, a na koniec także ojca, któremu zawdzięczał swoją głęboką i gorącą pobożność. Młodego Karola pociągały szczególnie literatura i teatr, dlatego po uzyskaniu matury zaczął najpierw studiować te dwa przedmioty.

„Aby uchronić się przed wywózką na przymusowe roboty do Niemiec, jesienią roku 1940 zaczął pracę jako robotnik fizyczny w kamieniołomie, związanym z fabryką chemiczną Solvay” (por. Jan Paweł II, Dar i tajemnica, s. 12). „Jesienią roku 1942 podjął ostateczną decyzję wstąpienia do krakowskiego Seminarium Duchownego, które arcybiskup Krakowa Sapieha potajemnie zorganizował w swej rezydencji. Już jako fabryczny pracownik rozpoczął z pomocą starych książek studiowanie teologii, tak że 1 listopada 1946 mógł otrzymać święcenia kapłańskie” (por. tamże, s. 15). Teologii uczył się jednak nie tylko z książek, ale także poprzez doświadczenie konkretnej ciężkiej sytuacji, w której znajdował się on sam i jego kraj. Jest to poniekąd charakterystyczne dla całego jego życia i działalności. Studiuje książki, ale zawarte w nich pytania stają się treścią, którą przeżywa i której dogłębnie doświadcza. Tak też dla niego jako młodego biskupa – od 1958 roku biskupa pomocniczego, a od 1964 roku arcybiskupa Krakowa – Sobór Watykański II stanowi szkołę całego jego życia i pracy. Pojawiające się doniosłe pytania, przede wszystkim wiążące się z tak zwanym Schematem XIII – późniejszą Konstytucją Gaudium et spes – były jego osobistymi pytaniami. Wypracowane na soborze odpowiedzi wskazały mu drogę jego pracy jako biskupa, a później jako papieża.

Gdy kardynał Wojtyła 16 października 1978 roku został obrany Następcą Świętego Piotra, Kościół znajdował się w sytuacji dramatycznej. Obrady soborowe przedstawiano na forum publicznym jako spieranie się o samą wiarę, która w ten sposób wydawała się pozbawiona swego charakteru nieomylnej i nienaruszalnej pewności. Tak na przykład pewien bawarski proboszcz sytuację tę scharakteryzował w następujących słowach: „Na koniec wpadliśmy w błędną wiarę”. To poczucie,  że nic już nie jest pewne, że wszystko można kwestionować, podsycał jeszcze sposób przeprowadzania reformy liturgii. Na koniec wydawało się, że także w liturgii można wszystko tworzyć samemu. Paweł VI energicznie i zdecydowanie doprowadził do końca sobór, jednak po jego zakończeniu stawał przed coraz trudniejszymi problemami, które na koniec postawiły pod znakiem zapytania sam Kościół. Socjologowie porównywali w tamtym czasie sytuację Kościoła z sytuacją Związku Sowieckiego pod rządami Gorbaczowa, w którym w procesie poszukiwania niezbędnych reform rozpadł się na koniec cały potężny wizerunek państwa sowieckiego.

Tak więc na nowego papieża czekało w istocie zadanie po ludzku niemal niewykonalne. Już na pierwszy rzut oka okazało się jednak, że Jan Paweł II budził nowe zachwycenie się Chrystusem i Jego Kościołem. Najpierw jego słowa na rozpoczęcie pontyfikatu, zawołanie: „Nie lękajcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!” Ten ton charakteryzował zresztą cały jego pontyfikat i uczynił go wyzwalającym odnowicielem Kościoła. Stało się tak dlatego, że nowy papież pochodził z kraju, w którym recepcja soboru była pozytywna. Decydujące było nie powątpiewanie we wszystko, lecz radosna odnowa wszystkiego.

W 104 wielkich podróżach duszpasterskich papież przemierzył cały świat i wszędzie głosił Ewangelię jako radosną nowinę, wyjaśniając w ten sposób także swój obowiązek opowiadania się za dobrem, za Chrystusem.

W 14 encyklikach na nowy sposób ukazywał wiarę Kościoła i jego ludzkie nauczanie. Nieuniknione więc było to, że wywołał sprzeciw w Kościołach Zachodu, które były przepełnione wątpliwościami.

Dzisiaj istotne wydaje mi się wskazywanie na właściwe centrum, z perspektywy którego należy odczytywać przesłanie zawarte w jego różnych tekstach. Centrum to sugestywnie odsłoniła nam wszystkim godzina jego śmierci. Papież Jan Paweł II zmarł w pierwszych godzinach ustanowionego przez niego święta Miłosierdzia Bożego. Pozwólcie mi najpierw dołączyć tutaj małą osobistą uwagę, która ukazuje nam coś ważnego dla zrozumienia istoty i postępowania tego papieża. Jan Paweł II był od początku pod dużym wrażeniem orędzia krakowskiej zakonnicy Faustyny Kowalskiej, która przedstawiała miłosierdzie Boże jako istotne centrum całej chrześcijańskiej wiary i pragnęła ustanowienia jego święta. Po konsultacjach papież przewidział na nie Białą Niedzielę. W sprawie stosowności tej daty, przed podjęciem ostatecznej decyzji, poprosił jednak o opinię Kongregację Nauki Wiary. Daliśmy odpowiedź negatywną, ponieważ uważaliśmy, że takiej wielkiej, starej i pełnej treści daty jak Biała Niedziela nie należy obciążać nowymi ideami. Dla Ojca Świętego przyjęcie naszego „nie” z pewnością nie było łatwe. On jednak zrobił to z całą pokorą i przyjął również nasze drugie „nie”. Na koniec sformułował propozycję, która Białej Niedzieli pozostawia jej historyczne znaczenie, ale w jej pierwotną treść wprowadza miłosierdzie Boże. Często zdarzały się takie przypadki, w których wywierała na mnie wrażenie pokora wielkiego papieża, rezygnującego ze swych ulubionych idei, gdy nie było na nie zgody urzędowych organów, o którą zgodnie z klasycznym porządkiem należało je prosić.

Gdy Jan Paweł II wydał ostatnie tchnienie na tym świecie, było akurat po pierwszych nieszporach święta Miłosierdzia Bożego. Rozjaśniło to godzinę jego śmierci: światło miłosierdzia Bożego rozbłysło nad jego konaniem jako krzepiące orędzie. W swojej ostatniej książce Pamięć i tożsamość, która ukazała się prawie w przeddzień jego śmierci, papież raz jeszcze po krótce przedstawił orędzie Bożego miłosierdzia. Wskazuje w niej, że siostra Faustyna zmarła jeszcze przed okropieństwem drugiej wojny światowej, ale przekazała już odpowiedź Pana na te potworności. „Zło nie odnosi ostatecznego zwycięstwa! Tajemnica paschalna potwierdza, że ostatecznie zwycięskie jest dobro; że życie odnosi zwycięstwo nad śmiercią; że nad nienawiścią tryumfuje miłość” (s. 62).

Papieżowi przez całe życie chodziło o to, aby obiektywne centrum wiary chrześcijańskiej – naukę o zbawieniu – subiektywnie przyjąć za swoje i uzdalniać innych do jego przyjęcia. Dzięki zmartwychwstałemu Chrystusowi miłosierdzie Boże jest przeznaczone dla każdego. Mimo iż to centrum chrześcijańskiej egzystencji jest nam darowane tylko w wierze, ma ono jednocześnie znaczenie filozoficzne, bo skoro miłosierdzie Boże nie jest faktem, to musimy radzić sobie z takim światem, w którym ostateczna przeciwwaga dobra wobec zła nie jest rozpoznawalna. Ostatecznie poza tym obiektywnym historycznym znaczeniem każdy musi wiedzieć, że miłosierdzie Boże okaże się na koniec silniejsze od naszej słabości. W tym miejscu należy odnajdywać wewnętrzną jedność orędzia Jana Pawła II i zasadnicze intencje papieża Franciszka: wbrew spotykanej niekiedy opinii Jan Paweł II nie jest moralnym rygorystą. Ukazując istotne znaczenie Bożego miłosierdzia, daje on nam możność przyjęcia stawianych ludziom moralnych wymogów, mimo iż człowiek nigdy nie zdoła im w pełni sprostać. Nasze moralne wysiłki podejmujemy w świetle Bożego miłosierdzia, które dla naszej słabości okazuje się uzdrawiającą mocą.

Gdy papież Jan Paweł II umierał, Plac św. Piotra był pełen ludzi, przede wszystkim młodych, którzy chcieli po raz ostatni spotkać się ze swym papieżem. Nigdy nie zapomnę chwili, w której arcybiskup Sandri podał wiadomość o odejściu papieża. Nie zapomnę przede wszystkim chwili, w której wielki dzwon św. Piotra ogłosił tę wiadomość. W dniu pogrzebu Ojca Świętego można było zobaczyć mnóstwo plakatów z napisem „Santo subito”. Było to wołanie, które płynęło ze spotkania z Janem Pawłem II ze wszystkich stron. I nie tylko na Placu św. Piotra, ale w różnych kręgach intelektualistów dyskutowano nad nadaniem Janowi Pawłowi II tytułu „Wielki”.

Słowo „święty” wskazuje na sferę Bożą, a słowo „wielki” na wymiar ludzki. Zgodnie z zasadami Kościoła świętość ocenia się na podstawie dwóch kryteriów: heroiczności cnót i cudu. Obydwa te kryteria są ściśle ze sobą związane. Bowiem pojęcie „cnoty heroicznej” oznacza nie jakiś sukces olimpijski, ale fakt, że w danym człowieku i przez niego widoczne jest to, co nie ma źródła w nim samym, lecz jest tym, co działanie Boga ukazuje w nim i przez niego. Chodzi tu nie o moralne współzawodnictwo, lecz o rezygnację z własnej wielkości. Chodzi o to, że człowiek pozwala Bogu działać w sobie i w ten sposób uwidaczniać przez siebie działanie i moc Boga.

To samo odnosi się do kryterium cudu. Również tutaj nie chodzi o to, że dzieje się coś sensacyjnego, lecz o to, że uzdrawiająca dobroć Boga staje się widoczna w sposób przekraczający ludzkie możliwości. Święty jest człowiekiem otwartym, którego przenika Bóg. Święty to ktoś otwarty na Boga, to człowiek przeniknięty Bogiem. Świętym jest ten, kto nie koncentruje uwagi na sobie, ale sprawia, że widzimy i rozpoznajemy Boga. Celem procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego jest właśnie zbadanie tego zgodnie z normami prawa. W odniesieniu do Jana Pawła II obydwa te procesy zostały przeprowadzone ściśle według obowiązujących reguł. Stoi on więc teraz przed nami jako ojciec ukazujący nam miłosierdzie i dobroć Boga.

Trudniejsze jest poprawne zdefiniowanie pojęcia „wielki”. W ciągu prawie dwutysiącletniej historii papiestwa tytuł „Wielki” przyjął się tylko w odniesieniu do dwóch papieży: do Leona I (440 – 461) i do Grzegorza I (590 – 604). Słowo „wielki” ma u obydwu wydźwięk polityczny, ale w tym sensie, że dzięki sukcesom politycznym ukazuje się coś z tajemnicy samego Boga. Leon Wielki w     rozmowie z wodzem Hunów Attylą przekonał go do oszczędzenia Rzymu, miasta apostołów Piotra i Pawła. Bez broni, bez władzy wojskowej czy politycznej, mocą swego przekonania do wiary zdołał straszliwego tyrana namówić do oszczędzenia Rzymu. W walce ducha z władzą, duch okazał się silniejszy.

Grzegorz I nie odniósł żadnego podobnie spektakularnego sukcesu, ale mimo to potrafił kilka razy ocalić Rzym przed Longobardami – również on, przeciwstawiając władzy ducha, odnosił zwycięstwo ducha.

Gdy zestawiamy historię tych dwóch papieży z historią Jana Pawła II, podobieństwo jest niezaprzeczalne. Także Jan Paweł II nie dysponował żadną siłą militarną ani władzą polityczną. W lutym 1945 roku, przy naradzaniu się nad przyszłym kształtem Europy i Niemiec, ktoś zwrócił uwagę, że trzeba też uwzględnić opinię papieża. Stalin zapytał wtedy: „Ile dywizji ma papież?” Oczywiście nie miał żadnej. Ale moc wiary okazała się siłą, która na koniec w roku 1989 wytrąciła z równowagi sowiecki system siły i umożliwiła nowy początek. Nie ulega wątpliwości, że wiara papieża stanowiła istotny element w przełamaniu sił. I z pewnością także tutaj widoczna jest owa wielkość, która ujawniła się w przypadku Leona I i Grzegorza I.

Pytanie, czy w tym przypadku przydomek „wielki” przyjmie się czy nie, pozostawmy otwarte. Prawdą jest, że w Janie Pawle II uwidoczniły się nam wszystkim moc i dobroć Boga. W czasie, kiedy Kościół na nowo cierpi z powodu naporu zła, jest on dla nas oznaką nadziei i otuchy.

Drogi Święty Janie Pawle II, módl się za nami!

Benedykt XVI

źródło: radio maryja,
https://www.radiomaryja.pl/kosciol/benedykt-xvi-w-czasie-kiedy-kosciol-na-nowo-cierpi-z-powodu-naporu-zla-jan-pawel-ii-jest-dla-nas-oznaka-nadziei-i-otuchy/

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Ludzie Sorosa, radykalni muzułmanie, LGBT i feministki. Facebook ma nową Radę Nadzorczą

Facebook ogłosił nazwiska ekspertów wchodzących w skład nowej Rady Nadzorczej. Wśród nich znajdziemy m.in. „nienawidzącą Trumpa” prawnik, członków subkultury LGBT, ludzi powiązanych z organizacjami George’a Sorosa, czy osoby wspierające radykalne Bractwo Muzułmańskie. Nowy organ odpowiadać będzie m.in. za formułowanie strategii moderacji treści na portalu społecznościowym.

O nowych nominacjach poinformował na Twitterze Adam Gwiazda, korespondent z Francji. Wśród 20 osób wchodzących w skład nowej rady nadzorczej znajduje się jemeńska pisarka Tawakkol Karman, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla 2011, wg. Le Monde „członkini ruchu islamistycznego w Jemenie”. Wspierała Bractwo Muzułmańskie i Mohameda Morsiego obalonego przez wojsko w 2013. W mediach społecznościowych znajdują się jej zdjęcia gdzie pokazuje Rabię / Rękę Tamkina – znak rozpoznawczy Bractwa Muzułmańkiego.

Na liście jest też Afia Asantewaa Asare-Kyei, aktywistka z Ghany, zajmująca się m.in. walką o tzw. prawa osób LGBT. Przewodniczy ona Open Society Initiative dla Afryki Zachodniej – organizacji założonej przez Georga Sorosa.

Kolejnym człowiekiem z rady nadzorczej Facebooka związanym z amerykańskim miliarderem jest Węgier, András Sajó założyciel Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego. 2001-2007 członek zarządu Open Society Justice Initiative w Nowym Jorku. Od 2008 sędzia ETPC z nadania Ferenca Gyurcsány’ego, premiera kraju w latach 2004-2009. Orzeka systematycznie przeciw Węgrom i w duchu proimigracyjnym.

W doborowej grupie znajdziemy też Pamelę Karlan, profesor uniwersytetu w Stanford W 2013 r. w ekipie Obamy jako zastępca prokuratora generalnego. Potencjalna kandydatka do Sądu Najwyższego w 2009. Mówi o sobie: „Nie jest żadną tajemnicą, że zaliczam się do LGBT” i „jestem złośliwą biseksualną żydówką”. „Nienawidzi Trumpa” – pisze na Twitterze Gwiazda. Według New York Times’a „czempionka praw gejów, wielka obrończyni praw przestępców i prawa głosu”.

Eksperci współpracujący z Radą Nadzorczą nie są pracownikami Facebooka i nie mogą zostać z niej usunięci. Członkowie mogą pełnić maksymalne trzy, trzyletnie kadencje, a panele tematyczne będą miały charakter poufny i przydzielany losowo; żaden członek nie może wybrać panelu, w którym bierze udział, a wszystkie opinie będą anonimowe. Niezależność finansową Rady gwarantuje również ustanowienie funduszu powierniczego o wartości 130 milionów USD, który jest całkowicie niezależny od Facebooka.

Rada nadzorcza koncentruje się na podejmowaniu najważniejszych decyzji dotyczących moderacji treści na Facebooku i Instagramie.

Źródło: wpolityce.pl / Twitter.com / thebftonline.com

Za:Pch24, Niezależny Portal Obywatelski

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Bezpieka pogranicza. Zwiad Wojsk Ochrony Pogranicza – materiał video o nowej książce dr. Lecha Kowalskiego

Autor książki ukończył pion polityczny Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Obrony Przeciwlotniczej i Wojskową Akademię Polityczną. Tytuł magistra uzyskał w 1984 na podstawie pracy pt. „System Polski wobec polityki zagranicznej państwa w latach 1934–1939”. Doktoryzował się w roku 1989. Dzięki bogatemu dorobkowi naukowemu i autorskiemu stał się rozpoznawalną i cenioną postacią w środowisku historyków, choć wywołuje pewne kontrowersje z racji poruszanych tematów i wyrazistości poglądów. Do osób, które wysoko oceniają jego dorobek naukowy należy Sławomir Cenckiewicz.

W okresie PRL zwiad WOP działał w rejonach przygranicznych, w tym również na Żywiecczyźnie. Celem WOP-istów była skuteczność w działaniu, którą miały zapewnić informacje pozyskiwane od tajnych współpracowników. Według dr. Lecha Kowalskiego ze zwiadem WOP współpracowała służba leśna, przewodnicy turystyczni a także nauczyciele, kierownicy pensjonatów i restauracji a nawet taksówkarze. W dokumentach WOP mowa jest o zamierzeniach, według których nasycenie agenturą miało sięgać nawet 30%, czyli w praktyce co trzeci obywatel terenów przygranicznych miał zostać uwikłany w mechanizm inwigilacji.

Źródła: Wikipedia

Zdjęcie: po lewej stronie prezes TMZŻ Grzegorz Szafrański, po środku – wiceminister MSW 1984-1986 Andrzej Gdula, po prawej – kierownik sekcji zwiadu WOP Albin Kłodnicki

Materiał fimowy: Telewizja wRealu24

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Co prywatyzować?

Komunizm polegał na wyeliminowaniu własności prywatnej. Wszystko było państwowe, a posiadacz czegokolwiek ponad normę wyznaczoną przez partię był potencjalnym wrogiem ludu. Po zmianie ustrojowej, resortowe dzieci rozkradły praktycznie wszystko. Czego same nie ukradły to oddały tym „znienawidzonym kapitalistom z zachodu” za przychylność i poklepanie po pleckach.


Skrajności nigdy nie prowadzą do optymalizacji sytuacji, jaka by ona nie była. Co zatem należy zachować w ręku państwa, a jakie dziedziny oddać prywatnym przedsiębiorcom? Fabryką mebli, czy szerzej – wszelakich wihajstrów chyba najlepiej zarządzi właściciel dbający o zysk. Wszędzie tam, gdzie nie zysk jest najważniejszy, lepiej żeby zajęło się tym państwo. Trudno sobie wyobrazić sprywatyzowaną armię, która broniłaby naród przed najeźdźcami, gdyby to oni właśnie ją wynajęli. Sprywatyzowana służba zdrowia, zainteresowana zyskiem, lepiej zajmie się powiększaniem ust i piersi do niebotycznych rozmiarów niż rzetelnym leczeniem ubogich pacjentów.


Prywatyzacja najlepiej mogłaby się sprawdzić w Wymiarze Sprawiedliwości. Już teraz sądy są zobowiązane wykazywać się bilansem dodatnim uzyskanym z kar wymierzanym podsądnym. Sprywatyzowanie rozstrzygnęłoby raz na zawsze kwestię „upolitycznienia” sądów. Sprawiedliwe wyroki zapadałyby zgodnie z handlową zasadą na korzyść tych, którzy dają więcej.

Autor: Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Wybory federalne w Niemczech – co czwarty wyborca głosował korespondencyjnie

Dlaczego głosuje się pocztą?
Głosowanie pocztowe wprowadzono w Niemczech w 1957 r., aby ludzie chorzy, starzy i niepełnosprawni mieli również możliwość głosowania.
Nawet ci, którzy nie chcą fatygować się osobiście lub mieszkają za granicą, mogą poprosić o dokumenty do głosowania pocztą. Od 2009 r. obywatele Niemiec nie muszą już podawać ważnego powodu złożenia wniosku o głosowanie korespondencyjne.

Ustawodawca miał również nadzieję, że spowoduje to wyższą frekwencję. Odsetek wyborców „pocztowych” stale rośnie, zwłaszcza od momentu zjednoczenia. W ostatnich wyborach federalnych co czwarty wyborca ​​(24%) decydował się na głosowanie korespondencyjne, choć 1990 r. był  to tylko jeden na dziesięciu (9,4%).

Cytowane fragmenty dotyczą artykułu die Welt, który zachęca do głosowania korespondencyjnego w Niemczech. W roku 2019 skorzystało z tej możliwości prawie 11 milionów wyborców. Nie wprowadziło to znaczących utrudnień w pracach komisji ani ich nie przedłużyło, co jest tym istotniejsze, że wybory miały charakter mieszany. Przypadek, w którym wszystkie głosy oddawane są w korespondencyjnie jest proceduralnie mniej złożony – przykładowo, komisja nie musi sprawdzać czy dany wyborca nie oddał już głosu w sposób tradycyjny.

Jak podaje Süddeutsche Zeitung w tegorocznych wyborach na terenie Bawarii, które odbyły się drogą korespondencyjną oddano 99,7% głosów ważnych przy frekfencji przekraczającej 50%.

Źródło: Die Welt, Süddeutsche Zeitung

https://www.welt.de/politik/wahl/bundestagswahl/article115982925/Briefwahl-Unterlagen-beantragen-ausfuellen.html

https://www.sueddeutsche.de/muenchen/ob-stichwahl-stadt-muenchen-newsblog-1.4841062

Zdjęcie: DPA

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Czy koronawirus zagraża prawdziwym góralom?

16 kwietnia br. nastąpiła zmiana na stanowisku Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Żywcu. Na to stanowisko powołana została Pani Marta Micor, która kierować będzie żywiecką stacją sanitarno-epidemiologiczną. Rola powiatowych inspektorów sanitarnych jest obecnie szczególnie istotna. Muszą oni bowiem na bieżąco reagować na dynamicznie zmieniającą się sytuację i w razie potrzeby natychmiast podejmować odpowiednie decyzje oraz działania mające na celu zapobieganie dalszemu rozprzestrzenianiu się groźnego wirusa na terenie naszego województwa.

Decyzję WSSE Katowice ostro krytykuje burmistrz Antoni Szlagor.

Pod oświadczeniem burmistrza nie brakuje ostrych komentarzy, jednak zamiast dyskusji merytorycznej wydaje się dominować jakże znany z bieżącej polityki, bezpardonowy a czasem wręcz grubiański atak na przeciwników. Choć z pozycji czytelnika dość trudno jest ocenić, kto ma rację, zdecydowana większość komentarzy to wyraz bezwarunkowego poparcia dla burmistrza.

Prawdziwy góral!!! Takiego prezydenta nam trzeba!!! Panie burmistrzu, ciupaga kapelusz i do Warszawy. W Żywcu już lepiej się nie da zagospodarować za to w całym kraju jest roboty od pierona

Jeden z komentarzy burmistrza Szlagora zdaje się rzucać nieco więcej światła na sytuację:

Pytacie za co ją odwołali więc zacytuję treść uzasadnienia przez Ślaską Inspektor sanitarną Urszulę Mendera Bożek. cytuję: za odwołaniem przemawia interes służby. Działania Pani oraz podległej jednostki w sytuacji trwajacej epidemii, mogą zagrozić prawidłowemu wykonywaniu zadań Państwowej Inspekcji Sanitarnej, a w szczególności, naruszyć bezpieczeństwo sanitarne na obszarze powiatu żywieckiego. To co zarzucono to jakaś kpina i chyba zemsta na pracownikach żywieckiego sanepidu i dyrektor. Gdyby nie oni to nic by społeczeństwo Żywca i powiatu dokładnie nie wiedziało co dzieje się u nas z epidemią!!!!!! To dzięki dobrej współpracy władze miasta i gmin mogły działać aby zaraza się nie rozszerzała.To my informowaliśmy państwa o wszystkim.Nikt nie zamknie nam ust w głoszeniu prawdy.Gdzie w tym czasie jest Starosta Żywiecki który ani razu nie zrobił żadnego a to żadnego zdalnego spotkania aby ustalić wspólne działania z miastem i gminami w okresie epidemii. Pytam publicznie gdzie jest!!!!!!!!!!!! Natomiast pisze skargi na sanepid np dwa pisma do Katowic z nieprawdziwymi zarzutami na sanepid żywiecki dając je do wiadomości Posłowi K. Matusznemu . Robienie testów to sprawa sanepidu wojewódzkiego ,śląskiego urzędu wojewódzkiego i starosty jako przedstawicielowi wojewody. Sanepid żywiecki dopominał się na moje interwncje o to. Gdyby nas wysłuchano nie byłoby całej sytuacji z Czernichowem itp. Kozioł ofiarny zawsze musi być więc go znaleziono.W życiu tak jest że prawda się obroni a czas zapłaty zawsze przychodzi. Moja refleksja że przyjdzie szybko.Byłbym niesprawiedliwy gdybym nie napisał że w tych trudnych czasach mogłem województwie liczyc zawsze na V-ce wojewodę J. Chrząszcza i szefa wydzialu zarzadzania kryzysowego P.Szczeponka.Tyle całej prawdy w tej sprawie. A tak na koniec to pytanie za sto punktów kto kazał odwołać?

Warto jednak pamiętać że to Państwowa Inspekcja Sanitarna, na mocy ustawy, jest powołana do realizacji zadań z zakresu zdrowia publicznego, w szczególności zaś do zapobiegania rozprzestrzeniania chorób zakaźnych. Inspektorzy ponoszą pełną odpowiedzialność za wszystkie decyzje łącznie z kadrowymi. Władze samorządowe takiej odpowiedzialności nie ponoszą, powinny więc na tym polu powstrzymać się od ingerowania.

Wirus nie ma preferencji politycznych. Dlatego wszyscy liczymy na jak najlepszą współpracę między burmistrzem, nowym dyrektorem sanepidu i jego zwierzchnikiem z WSSE. Za eskalację konfliktu możemy zapłacić najwyższą cenę – zdrowiem i życiem mieszkańców powiatu żywieckiego.

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Masowa psychoza jako broń

Ostatnie wydarzenia unaoczniły nam, że można wywołać i zastosować psychozę jak broń masowego rażenia. Dotąd zastanawiano się, jak uniknąć zniszczeń materialnych i zlikwidować jedynie siłę żywą. 

Teraz możemy osiągnąć sytuację, w której nie tylko baza materialna będzie do dyspozycji agresora, lecz także sterroryzowana strachem siła żywa, więc zamiast ją niszczyć, będzie można ją wykorzystać. Społeczeństwo sterroryzowane strachem o życie nie będzie zdolne do stawienia oporu, ponieważ zmieni się w zbiór jednostek wzajemnie obawiających się siebie. Więzi społeczne znikną, wystarczy jedynie wywołać strach przed nieznanym, wygenerować histerię i można zajmować kraj przeciwnika bez jednego wystrzału. Dwie grupy zawodowe są niezbędne do wywołania psychozy: dziennikarze, w tym youtuberzy, blogerzy i komentatorzy, oraz politycy. Jeśli można pisać o jakimś zagrożeniu bardziej realnym niż koniec świata i atak asteroidów, to dla dziennikarzy żyła złota. Nic tak dobrze nie sprzedaje się jak strach i zagrożenie. Dodatkowo nie wymaga to od piszących ani wiedzy, a przecież żadnej nie posiadają, ani wielogodzinnego researchu. Dla polityków to idealne narzędzie do zaatakowania rządzących. Można ich oskarżyć o bierność wobec kataklizmu, ukrywanie strasznej prawdy, a nawet współudział w mordowaniu własnego narodu, i ubierać się w szaty jego zbawców. Histerii raz rozpętanej nikt nie może się przeciwstawić, chyba że jest świadomie samobójcą. Powstaje masowa psychoza społeczna, której jeśli ktoś się nie podporządkuje, zostanie napiętnowany przez sąsiadów, media i polityków. Machina puszczona w ruch staje się perpetuum mobile, w którym wszyscy muszą wziąć udział. Im bardziej apokaliptyczne wieści, tym większa popularność i dochody

Autor publikacji: Jerzy Targalski

Źródło: Strona Józefa Darskiego

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Fikcyjne fakty

10 kwietnia 2020 roku przypada okrągła, dziesiąta rocznica zamachu smoleńskiego. Wówczas, po dwudziestu latach od koślawego, Okrągłego Stołu mieliśmy okazję przekonać się, jakie to złowrogie siły nadal nami rządziły. Przebudzenie było przykre, ale nareszcie zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że musimy zacząć przeciwstawiać się złu. Ostatnie pięć lat pokazało naszą determinację w obronie wartości, z których Zachód już zrezygnował, albo rozumie je całkiem opacznie. Szkoda.


Święta Wielkiejnocy i walka z wirusem nie są najodpowiedniejszym czasem do zajmowania się tragedią sprzed dziesięciu lat. Media skupiły się wyłącznie na pandemii. O niczym innym nie mówią, ale jak mówią? Rzetelnie, czy może przeplatają fikcję z faktami robiąc nam wodę z mózgu? Powtarzanie na okrągło tych samych słów, przez tych samych specjalistów od wirusów i tych samych obrazów w telewizji jest śmiertelnie nudne. Z braku alternatywy, trzeba jednak do tego przywyknąć. Z czego się to bierze? Czy z przekonania, że widz jest przygłupi i trzeba mu wciskać sto razy to samo? Jeśli tak, to nie ma co się fatygować w wyszukiwaniu prawdy, zwłaszcza, że ta mogłaby nie zadziałać wystarczająco silnie na emocje. Oto przykład: z braku aktualnych zdjęć dokumentujących „wirusowe” zgony we Włoszech, posłużono się fotografią trumien sprzed siedmiu lat obrazującą przygotowania do pochówku niefortunnych uchodźców, którzy utonęli u wybrzeży Italii.


Telewizja nie przywiązuje wagi do oddzielani fikcji od faktów, a powinna. My też jednak powinniśmy, żeby nie obudzić się ponownie w nieznanej sobie i wrogiej rzeczywistości – tym razem ekonomicznej, na co się niestety zanosi.

Autor: Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Strzeżcie się Greków nawet gdy niosą dary – czy to początek III wojny światowej ?

Portal Fronda.pl zamieścił artykuł, który zaczyna się od trzęsienia ziemi:

Każdy kto w ostatnich tygodniach obserwuje to co się dzieje na świecie, jeżeli jest w stanie wznieść się ponad bieżące emocje, a ma choć minimum wiedzy o historii, może stwierdzić że znaleźliśmy się w stanie wojny. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki weszliśmy na skutek rozwoju koronawirusa COVID – 19 w III WOJNĘ ŚWIATOWĄ.

a później jest jeszcze gorzej. W świetnym artykule pod redakcją Tadeusza Grzesika kreśli krótką historię wzmocnienia gospodarczej pozycji Chin mimo potężnych problemów np. z chorobą ASF oraz prób przyduszenia przez Donalda Trumpa gwałtownej ekspansji Chin.

Autor wymienia trzy korzyści wybuchu epidemii w rejonie miasta Wuhan:

  1. Spacyfikowanie nastrojów kontestacyjnych wśród ludności – dodatkowo znajdując usprawiedliwienie dla nadciągającego kryzysu
  2. Po drugie propaganda poglądu, iż problem koronawirusa w prowincji Hubei był konsekwencją amerykańskiego ataku bakteriologicznego. Zatem to Amerykanie są winni tej tragedii.
  3. I po trzecie Chińczycy – inaczej niż zgniły Zachód – skutecznie stawili czoła tej amerykańskiej dywersji, stają już na nogi i są gotowi wesprzeć każdego, zarówno swoimi doświadczeniami, jak i zaopatrzeniem odżywającego chińskiego przemysłu.

Przyczyny wybuchu epidemii nie są jasne – zastanawia jednak jej szybki postęp

Autor spostrzegawczo zaznacza:

Całkowitemu wywróceniu uległy podstawy funkcjonowania Unii Europejskiej, która z dnia na dzień okazała się czymś zupełnie zbędnym. Państwa europejskie z najwyższym trudem próbują dźwigać ciężary walki z epidemią, samodzielnie tworzą hipotetyczne plany ratowania swoich gospodarek.

Jednak coraz powszechniejsza jest świadomość, iż jeśli uda się nawet opanować epidemię w ciągu kilku miesięcy, skala zniszczeń będzie nieporównywalna z czymkolwiek, co pamiętamy z perspektywy kilkuset lat.

Wielu publicystów, naukowców z podziwem patrzy na pomoc jaką niosą Chiny, Rosja i Kuba. Czy nikomu to nic nie mówi ?

Autor podsumowuje: Problem wszakże polega na tym, iż obecnie niewidzialna dotąd wojna w cyberprzestrzeni, stała się już widzialną III wojną światową. I stawia pytanie, którego – robiący ten skrót – nie ośmieli się powtórzyć – do całości artykułu odsyłamy do portalu Fronda.pl

Źródło: https://stowarzyszenierkw.org/polityka/strzezcie-sie-grekow-nawet-gdy-niosa-dary-czy-to-poczatek-iii-wojny-swiatowej/

fot.: Fronda.pl / Xi Jinping, fot. Global Panorama; Donald Trump, fot. Gage Skidmor; lic. CC BY-SA 2.0, via Flickr; zdj. edyt.

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Maciej Gdula przeciw Żołnierzom Wyklętym

Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych stał się okazją do ataku, którą wykorzystał poseł Maciej Gdula publikując swoją opinię na portalu społecznościowym. Wywołało to ostrą reakcję. Przypomnijmy, że podczas uhonorowania Andrzeja Gduli burmistrz Antoni Szlagor argumentował:

Wychowanie w domu było patriotyczne, prospołeczne zawsze mówiło się w tym domu o Polsce, o patriotyzmie. Może Państwo nie wiedzieliście zadałem sobie trudu, ponieważ jestem Żywczakiem z krwi i kości i Pan Gdula też jest Żywczakiem z krwi i kości i my Żywczacy między sobą się znamy. Pan Gdula ma prawicowe poglądy, Pan Gdula należał do PZPR i pełnił funkcje kierownicze

Nie po raz pierwszy mamy prawo czuć się oszukani. W roku 2013 Maciej Gdula w swoim artykule proponował usunięcie pomnika „Małego Powstańca” w Warszawie. Podobnie jak obecnie wywołując falę oburzenia i krytyki. Czy osoba, która odebrała „wychowanie patriotyczne i pro społeczne”, w której domu zawsze mówiło się o Polsce i patriotyźmie, może być autorem dwóch najbardziej znanych prowokacji podważających w fundament tradycji niepodległościowej państwa polskiego?

Pisząc o zbrodniach Żołnierzy Wyklętych Maciej Gdula zamieszcza zdjęcie dotyczące wydarzeń w Wierzchowinach. Zniszczenie wsi Wierzchowiny 6 czerwca 1945 było w rozbieżny sposób opisywane przez historyków. Autorzy zgadzają się co do faktu, iż w pierwszych dniach czerwca 1945 dowódca zgrupowania PAS NSZ Mieczysław Pazderski ps. „Szary” zdecydował się na zbrojną interwencję we wsi z powodu poparcia jej mieszkańców dla komunizmu. Według Tadeusza Swata miejscowi Ukraińcy ponadto, korzystając z poparcia Niemców, jawnie zwalczali polskie oddziały leśne, zaś po wejściu Armii Radzieckiej na Lubelszczyznę znaczna część mieszkańców Wierzchowin zaciągnęła się w szeregi MO i UB, stworzyła siatkę agentów, wielu z nich otrzymało pozwolenie władz na posiadanie broni krótkiej i maszynowej. Tadeusz Swat utrzymuje, że osoby postronne (spoza listy sporządzonej 21 maja), zginęły w czasie walki, która wybuchła we wsi i podczas likwidowania ukrytych we wsi bunkrów. Opierając się na zeznaniach świadków twierdzi, że liczba ofiar nie przekroczyła 50 zabitych[6]. Według tego samego autora już po zakończeniu akcji i wycofaniu się zgrupowania „Szarego”, około godz. 18, niezidentyfikowany oddział, podający się za partyzantów, dokonał masakry w Wierzchowinach. Zdaniem Swata wiele wskazuje, iż była to prowokacja władz bezpieczeństwa, mająca na celu zdyskredytowanie NSZ[6]. Zdaniem Wnuka i Motyki wersja o prowokacji jest niewiarygodna[7]. Zdaniem wymienionych autorów „Szary” zmienił pierwotny plan i zniszczył całą wieś (zamiast planowanej likwidacji jedynie określonych osób), gdyż miał nadzieję na uzyskanie poparcia miejscowej ludności polskiej, doskonale pamiętającej zbrodnie ukraińskiej partyzantki na Polakach. Być może pragnął również storpedować rozmowy i lokalne porozumienia pomiędzy WiN a UPA.

Na wieść o wydarzeniach w Wierzchowinach z Chełma wysłana została 60-osobowa grupa pościgowa złożona z kilku funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, kilkunastu milicjantów i 40 podchorążych szkoły oficerów artylerii ludowego Wojska Polskiego. Oddziały „Szarego” zastawiły na grupę pościgową zasadzkę, w wyniku której funkcjonariuszy UB i milicjantów zabito, a podchorążych wcielono do swoich szeregów. Po niepowodzeniu tej akcji w pościg ruszyła na samochodach ciężarowych 160-osobowa grupa operacyjna sowieckiego 98. pułku wojsk pogranicznych NKWD, złożona z doświadczonych żołnierzy frontowych (część źródeł podaje, że była to pancerna jednostka Armii Czerwonej i oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, liczące w sumie ok. 2 tys. żołnierzy), grupa wyposażona była w samochody pancerne[12] i lotnictwo. W rezultacie doszło do kilkudniowych walk zakończonych całkowitym rozbiciem zgrupowania NSZ. Główne siły „Szarego” (w sile ok. 300 ludzi) zaskoczone 10 (11) czerwca we wsi Huta w pow. chełmskim, zostały zlikwidowane. Poległo 166[12] żołnierzy, w tym mjr Pazderski i większość dowódców, rannych zostało 30 żołnierzy NSZ, a do niewoli dostało się 11 osób, reszta rozpierzchła się. Spłonęły także 164 budynki w miejscu starcia. Straty grupy operacyjnej NKWD wyniosły: 1 zabity i 6 rannych, z czego 4 zmarło. Ponadto zginęło 2 funkcjonariuszy UBP i 2 żołnierzy LWP. Po bitwie, na pierwszej stronie „Szczerbca” – lokalnego organu NSZ, nr 23 z 23 czerwca 1945 r. – ukazał się nekrolog Mieczysława Pazderskiego.

15 czerwca 1953 sąd PRL orzekł, że za wymordowanie Ukraińców w Wierzchowinach odpowiadał oddział Narodowych Sił Zbrojnych, pod dowództwem Mieczysława Pazderskiego „Szarego”[13]. Wyrok ten został potwierdzony opinią sądową z 8 maja 1998. Odmienna opinia zapadła w tej kwestii 4 lutego 1999. Stwierdzono w niej, iż bezkrytycznie przyjęto wyrok komunistycznego sądu z 15 czerwca 1953 i nie wzięto pod uwagę istotnych dowodów i ustaleń historycznych. Niektórzy historycy przytaczają niebędące oryginałami[13] dokumenty, sporządzone jako odpisy przez funkcjonariuszy komunistycznych służb bezpieczeństwa, m.in. MBP. Wiarygodności tych dokumentów nie można jednoznacznie potwierdzić, gdyż wielokrotnie tego typu materiały były preparowane[13] w celu wykorzystania przez komunistyczne władze przeciwko działaczom podziemia niepodległościowego w pokazowych procesach po wojnie[14], jednak bywają one niejednokrotnie cytowane przez badaczy tamtego okresu.

Propaganda komunistyczna wykorzystywała zbrodnię w Wierzchowinach na szeroką skalę[11], przedstawiała masakrę jako przykład „zdziczenia faszystowskich niedobitków”[6] i czyniła z niej jeden z najważniejszych argumentów na rzecz konieczności zwalczania podziemia antykomunistycznego[11]. Zdaniem Swata jednocześnie podjęto szeroko zakrojoną akcję dezinformacyjną. Podano, że w Wierzchowinach zginęło 396 osób, następnie liczbę tę zmniejszono do 280, by ostatecznie pozostać przy 194. Liczby te miały podawać meldunki dowódców oddziałów NSZ uczestniczących w akcji – „Romana” i „Janusza”, a także kpt. Zygmunta Wolanina „Zenona”. W aktach sprawy sądowej zachowały się jedynie odpisy meldunków, poświadczone pieczęcią i podpisem funkcjonariuszy UB. Meldunki mogły więc być spreparowane przez UB[6]. Liczba ta nie jest pewna, ponieważ w toku badania miejsca zbrodni dokonano ekshumacji wyłącznie jednej mogiły z dwoma ciałami[17]

W latach 50-tych propaganda komunistyczna przeprowadzała wiele szeroko zakrojonych akcji propagandowych, których celem było przedstawienie bohaterów podziemia jako zbrodniarzy. Materiały dotyczyły wydarzeń, w których ginęły osoby cywilne. Trudno jednak ustalić ich przebieg ze względu na małą wiarygodność i brak potwierdzenia. Część internautów przypomniało o tym Maciejowi Gduli.

Źródło: Wikipedia

Zdjęcia: po lewej Maciej Gdula, po prawej Andrzej Gdula. Wszystkie pochodzą z portalu społecznościowego Twitter

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)