Po pierwszej turze wyborów prezydenckich 2020 obecny Prezydent RP Andrzej Duda oraz kandydat na Prezydenta Pan Rafał Trzaskowski zabiegają o głosy wyborców Szymona Hołowni, Krzysztofa Bosaka, Władysława Kosiniaka – Kamysza i innych. Poniżej w internecie ukazał się materiał jasno ukazujący na kogo zagłosują wyborcy Krzysztofa Bosaka.
Powiem Wam, co się stanie, gdy wybory wygra Rafał Trzaskowski. Donald Tusk wróci do kraju i stanie na czele zjednoczonej opozycji. Najpóźniej w marcu 2021 roku ten sam Donald Tusk zostanie premierem Polski. Pamiętam te czasy. Nie mam złudzeń co do Andrzeja Dudy. Mimo wszystko – Duda
– mówi Marek Miśko, publicysta, społecznik, fundacja Polska Ziemia.
Dr Tomasz Dorosz nie chce, by Polska znalazła się w POTrzasku, dlatego – jak mówi – w drugiej turze zagłosuje na kandydata pozytywnego – Andrzeja Dudę.
Student Adam Żuralski przyznał, że w pierwszej turze wyborów prezydenckich zagłosował na Krzysztofa Bosaka.
W drugiej turze zagłosuję na prezydenta Andrzeja Dudę, ponieważ dobrze reprezentuje Polskę na arenie międzynarodowej. Stworzył szereg inicjatyw, np. Trójmorza, która wzmocniła pozycję naszego kraju w świecie – stwierdził.
Bartek podkreślił, że nie wyobraża sobie, by przez kolejne pięć lat reprezentował go człowiek, dla którego jego wartości są rasistowskie, faszystowskie, czy ksenofobiczne.
Rafał Trzaskowski w dobie walki o wyborców Konfederacji przed drugą turą zapowiedział, że poszedłby na Marsz Niepodległości, ten sam marsz, który jeszcze niedawno nazywał marszem 60 tys. nazistów. W tych wyborach nie zagłosuję „za”, zagłosuję przeciwko, w obronie swoich wartości i przekonań
Od 1 lipca br. Hubert Maślanka kieruje Miejskim Zakładem Komunikacji w Bielsku-Białej. Wcześniej pracował na stanowisku kierowniczym w Związku Międzygminnym ds. Ekologii w Żywcu. Decyzją Rady Nadzorczej został powołany do zarządu spółki na funkcję prezesa zarządu. Dotychczasowy prezes Krzysztof Knapik, który dyrektorem MZK w Bielsku-Białej był od 2003 roku, objął funkcję wiceprezesa.
Polityk PO przejmuje stery przedsiębiorstwa w trudnej sytuacji. Transport publiczny w Bielsku-Białej (tak jak w innych miastach) nie jest dochodowym przedsięwzięciem. Wpływy z biletów nie pokrywają kosztów utrzymania MZK. Rocznie ratusz dokłada do interesu ponad 20 milionów złotych. Zgodnie z prawem dotacja gminy do zakładu budżetowego nie może przekroczyć 50 procent jego rocznych obrotów. W przypadku Bielska-Białej dotacja od wielu lat balansowała na tej granicy. Tymczasem bielski ratusz nie tyle chce, co musi ją zwiększać i tym samym przeskoczyć 50- procentową kotwicę. Z tego powodu Rada Miejska w Bielsku-Białej podjęła uchwałę o przekształceniu MZK w spółkę prawa handlowego w listopadzie 2019 roku.
Zmiana prezesa wywołała wiele kontrowersji. Internauci krytycznie odnosili się do faktu, że spółką związaną z ratuszem w Bielsku-Białej pokieruje kandydat Koalicji Obywatelskiej na senatora. Do tego samego ugrupowania należy też prezydent Klimaszewski. Część internautów argumentuje jednak, że pomimo braku kierunkowego wykształcenia, Hubert Maślanka ma doświadczenie w zarządzaniu transportem publicznym, o czym może świadczyć pełniona przez niego funkcja prezesa stowarzyszenia Kolej Beskidzka.
Poniżej przytaczamy kilka komentarzy z dyskusji, jaka wywiązała się pod artykułem na portalu bielsko-biała.pl.
Nabożeństwo pierwszosobotnie odbędzie się o 17:00 w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej w Parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Żywcu.
O ile Nabożeństwo Dziewięciu Pierwszych Piątków miesiąca to praktyka znana w Kościele i polega m.in. na przyjęciu Komunii świętej w dziewięć pierwszych piątków miesiąca. Szeroko rozpowszechniona jest wśród katolików nadzieja, że kto przyjmuje Komunię świętą przez kolejne dziewięć pierwszych piątków miesiąca, może spodziewać się zbawienia. To przekonanie płynie z objawień, jakie miała francuska siostra zakonna (wizytka) Małgorzata Maria Alacoque ( + 1690 r.). Tymczasem Nabożeństwo Pięciu Pierwszych Sobót miesiąca (II Tajemnica Fatimska) choć znane to nie jest tak popularne i wielu wierzących tylko pobieżnie orientuje się jak wielką wagę dla naszego rozwoju duchowego oraz przebłagania Boga ma uczestnictwo w tym nabożeństwie. Publikując ten krótki film pragnę przybliżyć Państwu nieco ten temat i przekonać do osobistego zaangażowania i modlitwy. W Fatimie 13 lipca 1917 r. Matka Boża powiedziała: „Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Bóg chce je uratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli uczyni się to, co wam powiem, wielu zostanie przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie”. „Przybędę, by prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeśli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie wiele cierpiał. Różne narody zginą, na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje”. Siedem lat po zakończeniu fatimskich objawień Matka Boża zezwoliła siostrze Łucji na ujawnienie treści drugiej części tajemnicy fatimskiej. Jej przedmiotem było nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. 10 grudnia 1925 r. objawiła się siostrze Łucji Maryja z Dzieciątkiem i pokazała jej cierniami otoczone serce. Dzieciątko powiedziało: “Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał”. Maryja powiedziała: “Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewierności stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia”.
źródło: kanał Ku Bogu na serwisie internetowym Youtube
Rafał Trzaskowski nie jest żadnym
liberałem. Reprezentuje partię, która najczęściej podnosiła podatki,
próbowała kontrolować niemal każdy proces gospodarczy, i to w sposób
rodzący gigantyczną korupcję. Poglądami, które ujawniał jeszcze przed
kampanią wyborczą, raczej pasowałby do jakiejś neomarksistowskiej bandy,
która chce przeprowadzać rewolucję kulturalną, finansując ruchy LGBT i
dając pieniądze na miejskich zadymiarzy. W dodatku w jego otoczeniu roi
się po prostu od oficerów tęskniących za tradycjami Ludowego Wojska
Polskiego, niektórzy są oskarżani o współpracę z Rosjanami. Daje się też
tam zauważyć spory komponent esbecki, jak choćby współpracownica SB
Jolanta Lange, zamieszana w śmierć księdza Franciszka Blachnickiego.
Jeżeli jest dzisiaj jakaś emanacja Komunistycznej Partii Polski, to
właśnie Trzaskowski pasowałby tu jak ulał. Udało mu się przejść do II
tury, zabierając niemal cały elektorat Robertowi Biedroniowi. I nic
dziwnego, bo różnica tam jest tylko w narracji. Biedroń mówił, co myśli,
i dlatego nie miał szans, a Trzaskowski spełniał warunki określone
przez Izabelę Leszczynę i nie był „za uczciwy”. Zresztą słowo
„uczciwość” wykreślił z hasła wyborczego ukradzionego Lechowi
Kaczyńskiemu.
O zwycięstwie w II turze rozstrzygnie
elektorat Hołowni, Kosiniaka-Kamysza i Bosaka. Co do Hołowni, to jego
wyborców czeka nieprzyjemne obudzenie, kiedy zostanie podarowany jak
worek z kartoflami Trzaskowskiemu. Jak znam życie, po prostu większość z
nich nie pójdzie na wybory.
Pytanie, co zrobią Kosiniak-Kamysz i
Bosak? Jeden odwołuje się do tradycji Wincentego Witosa, a drugi do
Romana Dmowskiego. Gdyby sto lat temu zapytać tych obu wielkich
przywódców, czy staną po stronie Piłsudskiego czy też wybiorą KPP,
pewnie daliby po twarzy za samą sugestię, że mogliby popierać
komunistów. Dzisiaj ci, którzy powołują się na ich tradycje, wcale
jednoznaczni nie są. Kosiniak-Kamysz zapłacił gigantyczną cenę za to, że
w tej kampanii zachowywał się bardziej jak przywódca ZSL niż PSL.
Pytanie, czy Bosak będzie PAX-em czy bardziej Stronnictwem Narodowym.
Jaka różnica? Dmowski, choć był daleko od Piłsudskiego, służył
ojczyźnie, nie znosił marksizmu w żadnej formie, a już na pewno
kulturowo cywilizacyjnej, i chciał Polski niepodległej, również od
Moskwy. PAX zaakceptował rządy marksistów i zależność od Moskwy. Podobne
analogie były w przypadku PSL i ZSL. To będą dni prawdy dla ruchu
narodowego i ludowego. Rodzina 500 plus czy LGBT plus? Port lotniczy w
Berlinie czy pod Warszawą? Wolność żeglugi dla Polski czy kontrola tej
żeglugi dla Rosji? Polski patriotyzm gospodarczy czy niemiecka firma
autobusowa zatrudniająca jako kierowców ćpunów? Wielkość Dmowskiego i
Witosa polegała na tym, że potrafi li stanąć ponad różnicami poglądów i
razem z Piłsudskim bronić Polski. Pytanie, czy ci, którzy powołują się
na ich tradycje, mają cokolwiek z nimi wspólnego. Usłyszycie Państwo tę
odpowiedź, i to szybko.
Prawica z wyborów na wybory zdobywa
coraz więcej głosów. Jestem przekonany, że Andrzej Duda wygra – pod
jednym, jedynym warunkiem: pełnej dyscypliny i mobilizacji elektoratu.
Warto przemyśleć, dlaczego wielu młodych ludzi o prawicowych poglądach
wybrało Bosaka czy Hołownię. Do programu 500 plus niezbędny jest jeszcze
program Przedsiębiorca plus. Dla młodzieży rwącej się do biznesu
zachętą nie jest coraz wyższa pensja minimalna, lecz coraz wyższa kwota
wolna od podatku przy wypłacie pensji. Dzisiaj uczciwie bardzo trudno
będzie coś w tej sprawie obiecać, bo mamy kryzys. Można jednak taki
program przedstawić z rozłożeniem na lata. Duda musi pokazać, że jest
otwarty na młodych ludzi, którzy kochają wolność, co absolutnie nie jest
sprzeczne z obroną tradycji i rodziny. Tak właśnie wygląda program
republikański, z polskimi oczywiście poprawkami uwzględniającymi realia.
Kochani: pełna mobilizacja! Nie oddajmy Polski neobolszewikom!
28 czerwca 2020 to nie tylko dzień wyborów, w których zdecydujemy, czy pozostaniemy wierni polskiej tradycji, która ukształtowała kilka pokoleń za cenę milionów ofiar w ubiegłym stuleciu, czy też otworzymy się na ideologię wielkiej i fundamentalnej zmiany. To także rocznica historycznych wydarzeń, które współtworzyły główną oś narracji dla obu ścierających się nurtów dając podwaliny ich społecznej żywotności poprzez jakże różną, ale równie ważną dla obu grup martyrologię i jej wpływ na kulturę, zwłaszcza masową.
„Chcemy Polski katolickiej, a nie bolszewickiej”
Wczesnym rankiem 28 czerwca 1956 r. ogłosili oni strajk i w pochodzie
ruszyli w kierunku Miejskiej Rady Narodowej, która mieściła się przy placu
Adama Mickiewicza (wówczas noszącego imię Stalina). W trakcie marszu
przyłączali się do nich pracownicy innych zakładów.
Jeden z świadków tych wydarzeń, Józef Wielgosz, tak je wspominał: „Jeszcze
dziś w pamięci wielu poznaniaków wyraziście odżywają obrazy z tego
niesamowitego pochodu. Oto jeden z nich. W tym czasie wszyscy pracownicy
fizyczni nosili obuwie drewniane, zwane wówczas kujonami lub okulakami. Pochód
więc z tej racji słychać było z daleka przez głuchy stukot drewniaków o bruk.
Scena ta uparcie kojarzyła się z jakimś obozem pracy. Ten przejmujący
stukot, zacięte twarze, zaciśnięte pięści i nędzny roboczy strój dopełniał
obrazu jakby żywcem wziętego z tragicznych dla Polski lat okupacji. W
pierwszych szeregach szły kobiety, które w fabryce wykonywały ciężką, prawie
katorżniczą pracę. (…) Przechodnie na ulicy, a zwłaszcza kobiety na ich widok
płakały. Najprawdziwsza prawda wyszła na ulicę, by pokazać miastu swe prawdziwe
oblicze”. Idący demonstranci skandowali hasła: „Chcemy żyć normalnie”, „Precz z
normami”, „My chcemy chleba dla naszych dzieci”, „Precz z czerwoną
burżuazją”, „Precz z komunistami”, „Wolności”, „Precz z niewolą, precz z
Ruskami, precz z siedemnastoma latami niewoli”, „Precz z Rokossowskim”, „Chcemy
Polski katolickiej, a nie bolszewickiej”.
Śpiewano hymn, „Rotę” i pieśni religijne. Pod budynkami Miejskiej Rady
Narodowej i Komitetu Wojewódzkiego PZPR zebrał się kilkudziesięciotysięczny
tłum.
Część manifestantów, która weszła do nich wyrzucała na zewnątrz czerwone
flagi, a także niszczyła portrety i popiersia sowieckich oraz polskich
przywódców. Demonstranci weszli także do budynku Komendy Wojewódzkiej MO.
Po pojawieniu się plotki o aresztowaniu delegatów, którzy prowadzili w
imieniu robotników negocjacje w Warszawie, grupa manifestantów ruszyła w
kierunku więzienia przy ul. Młyńskiej i przechodząc przez mur otworzyła jego
bramy. Strażnicy nie stawiali oporu. Wypuszczono ponad 250 więźniów i zabrano
broń z więziennej zbrojowni.
Inni demonstranci wtargnęli do sąsiadującego z więzieniem budynku Sądu
Rejonowego i prokuratury. Wyrzucaną przez nich dokumentację palono na ulicy.
Część protestujących przeszła również na teren Międzynarodowych Targów
Poznańskich.
Pierwsze strzały w Poznaniu padły tego dnia przy ul. Kochanowskiego, gdzie
mieścił się Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (UBP), który około
południa został oblężony przez tłum. Byli zabici i ranni, według świadków z
budynku UBP strzelano do kobiet i dzieci.
Jak pisze Paulina Codogni w książce „Rok 1956”, wówczas to „prawdopodobnie w
centrum wydarzeń pojawił się jeden z późniejszych symboli Poznańskiego Czerwca
, trzynastoletni Romek Strzałkowski, który przejął chorągiew trzymaną przez
ranne tramwajarki. Kilka godzin później ciało tego samego, według świadków, chłopca
znaleziono w pozycji siedzącej przywiązane do krzesła na terenie garażów
należących do Urzędu Bezpieczeństwa. Zginął w niewyjaśnionych do dziś
okolicznościach – do końca nie ma pewności, czy został z premedytacją
zamordowany, czy też stał się ofiarą zbłąkanej kuli, choć zdecydowana większość
informacji przemawia za pierwszą wersją”.
Walki wokół UBP stawały się coraz bardziej zaciekłe, dochodziło do wymiany
strzałów. Przysłana pracownikom bezpieczeństwa z pomocą kompania z Oficerskiej
Szkoły Wojsk Pancernych została rozbrojona. W innych częściach miasta również
dochodziło do starć.
W zaistniałej sytuacji Biuro Polityczne KC PZPR zatwierdziło decyzję o
pacyfikacji miasta przy wykorzystaniu wojska. Dowodzenie akcją powierzono
wiceministrowi obrony narodowej gen. Stanisławowi Popławskiemu. Do Poznania
wysłano również delegację partyjno – rządową z Warszawy z Józefem Cyrankiewiczem,
Wiktorem Kłosiewiczem i Jerzym Morawskim.
28 czerwca 1956 r. około godziny 14.00 po przylocie do Poznania gen.
Popławski wydał rozkaz opanowania sytuacji pod budynkiem UBP. Mniej więcej dwie
godziny później do centrum miasta weszła 19. Dywizja Pancerna Śląskiego Okręgu
Wojskowego. Wieczorem dołączyły do niej jednostki Sudeckiej 10. Dywizji
Pancernej oraz 4. i 5. Dywizji Piechoty.
Żołnierzy wysyłanych do Poznania dowódcy przekonywali, iż będą tłumić
rozruchy wywołane przez zachodnioniemieckich agentów.
W tym czasie w Poznaniu skoncentrowano ponad 10 tys. żołnierzy, 359 czołgów,
31 dział pancernych i blisko 900 samochodów i motocykli.
W krwawej pacyfikacji miasta obok wojska brali udział funkcjonariusze UB, MO
i żołnierze KBW. W trakcie walk bojownicy poznańscy zniszczyli lub uszkodzili kilkadziesiąt
czołgów.
Ostatnie walki zakończyły się rankiem 30 czerwca. Ich bilans był tragiczny.
Śmierć poniosło co najmniej 79 osób, rannych było ponad 600. Zginęło również 5
żołnierzy WP, 1 żołnierz KBW, 3 funkcjonariuszy UB oraz 1 funkcjonariusz MO.
W mieście 28 czerwca rozpoczęły się zatrzymania na masową skalę. Nad
podejrzanymi o udział w walkach znęcali się funkcjonariusze UB i MO,
maltretując ich fizycznie i psychicznie. Na lotnisku Ławica utworzony został
punkt filtracyjny, do którego skierowano ponad 700 zatrzymanych. Spośród
nich około 300 aresztowano pod zarzutem napadów lub kradzieży.
Poznański Czerwiec 1956 r. był pierwszym w Polsce masowym wystąpieniem robotniczym przeciwko komunistycznym władzom i w bardzo poważnym stopniu przyspieszył zmiany polityczno-gospodarcze w PRL.
Pride Month 2020: Dlaczego czerwiec jest określany
jako Miesiąc Dumy LGBTQ+?
Czerwiec jest miesiącem, w którym społeczności LGBTQ+ z całego
świata spotykają się i celebrują bycie sobą. Czemu akurat wybrano ten miesiąc?
Parady równości lub marsze Dumy są zakorzenione w trudnej historii
mniejszości, która przez dziesięciolecia musiała zmagać się z uprzedzeniami i
tym, by większość społeczeństwa w końcu zaczęła akceptować je takimi, jakimi
są. To właśnie czerwiec uznaje się za miesiąc LGTBQ+. Nie stało się tak bez
przyczyny.
Pierwsi organizatorzy marszu równości wybrali ten miesiąc,
by oddać hołd demonstracjom, które odbyły się w 28 czerwca 1969 roku. Wszystko
zaczęło się rankiem tego dnia, gdy nowojorska policja dokonała nalotu na
Stonewall Inn, popularny gejowski bar w Greenwich Village w Nowym Jorku.
Policjanci kolejno przepytywali klientów i pojedynczo wypuszczali na
zewnątrz lokalu, ci zaś zatrzymywali się przed wejściem. Zebrał się tłum w
liczbie ok. 200 osób. Gdy stróże prawa wyprowadzali kelnera, ochroniarza, trzy
osoby transpłciowe i jedną lesbijkę do wozu policyjnego, tłum zareagował
okrzykami „We want freedom” i „Gay power”. Doszło do przepychanek, na
policjantów posypały się kamienie, butelki i śmieci.
Policja musiała wezwać wsparcie, a na ulicach wybuchły zamieszki, które
trwały do późna w nocy. Do rana cała ulica była wymazana na ścianach
napisami „Support gay power!”, „Drag power!” oraz „Gay is good”.
Wieczorem następnego dnia ponownie doszło do zamieszek z udziałem ponad 2000
osób. W całej okolicy wybuchały pożary. Do rozpędzania tłumu skierowano
400 policjantów ze specjalnych jednostek porządkowych. Starcia z policją trwały
do rana. W kolejnych dniach również dochodziło do zamieszek, ale na mniejszą
skalę.
Historycznie była to pierwsza tak duża manifestacja osób homoseksualnych w
walce o równe prawa. Okazała się impulsem do organizowania marszów LGBTQ+ i
powstania ruchów na rzecz praw gejów jak Gay Liberation Front (Front Wyzwolenia
Gejów), który został powołany do życia miesiąc po wydarzeniach związanych
ze Stonewall. Członkowie GLF, wzorując się na ruchu na rzecz praw obywatelskich
czy praw kobiet, organizowali protesty, spotykali się z politykami i przerywali
publiczne spotkania w celu pociągnięcia ich do odpowiedzialności.
28 czerwca 1970 roku, czyli równo rok po zamieszkach Stonewall, odbył się
pierwszy marsz Gay Pride w historii USA. Obejmował 51 przecznice do Central
Parku w Nowym Jorku. Marsz zajął mniej czasu niż zaplanowano ze względu na
emocje oraz na ostrożność w przechodzeniu przez miasto z gejowskimi
sztandarami. Pozwolenie na paradę zostało wydane zaledwie dwie godziny przed
jej rozpoczęciem, ale maszerujący nie napotkali większego oporu ze strony
mieszkańców miasta.
Pierwsze marsze miały na celu inspirowania poszerzającego się ruchu
aktywistów. Z czasem zaczęto organizować coraz więcej corocznych parad w
innych miastach na całym świecie. Choć wciąż zachowała się część pierwotnego
charakteru aktywistycznego marszu równości, to jednak w bardziej tolerancyjnych
miastach te wydarzenia przybierają bardziej celebracyjną formę. Przez ulice przejeżdżają
platformy z muzyką, na których widzimy np. tancerzy czy drag queens.
Określenie Duma przypisuje się Brendzie Howard, biseksualnej aktywistce,
która znana jest jako „Mother of Pride” (Matka Dumy) ze względu na koordynację
pierwszego marszu Pride, a także zapoczątkowanie tygodniowej serii wydarzeń
wokół Pride Day, które stały się genezą corocznych uroczystości, odbywających
się na całym świecie właśnie w czerwcu. Słynne są słowa innego aktywisty, Toma
Limoncelliego, który powiedział: „Następnym razem, gdy ktoś zapyta cię,
dlaczego istnieją marsze LGBT lub dlaczego Miesiąc Dumy przypada na czerwiec,
powiedz im: ‘biseksualna kobieta o imieniu Brenda Howard pomyślała, że tak
powinno być”.
Symbolem dumy i ruchu na rzecz równouprawnienia osób LGBT od wielu lat jest
tęczowa flaga. Zaprojektowana przez artystę i aktywistę Gilberta Bakera została
użyta po raz pierwszy na paradzie gejowskiej w San Francisco 25 czerwca 1978
roku. Jej znaczenie wzrosło po zamachu na Harveya Milka, z którym Baker się
przyjaźnił. Początkowo miała osiem kolorów, lecz ta liczba szybko spadła do
sześciu i właśnie w takiej formie pozostaje w użyciu od 1979 roku.
W naszym kraju najstarszym marszem jest Parada Równości w Warszawie. Organizuje się ją od 2001 roku. Cztery lata później została zakazana przez ówczesne władze lokalne (prezydentem miasta był wtedy Lech Kaczyński), ale nie przeszkodziło to w żaden sposób organizatorom, by ją przeprowadzić. Ten zakaz został później uznany za naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Zeszłoroczna parada przyciągnęła ok. 80 tys. osób. Jednak nie tylko w stolicy organizowane jest to wydarzenie. Marsze równości pojawiają się także w Krakowie, Poznaniu, Gdańsku czy Wrocławiu. A wszystko zaczęło się od małego klubu w Nowym Jorku.
W chwili, gdy piszę ten
komentarz, sondaże, na które warto zwracać uwagę, dają Andrzejowi Dudzie
około 45 proc. poparcia w I turze i nieznaczną wygraną w II turze. To
oznacza, że jest jeszcze szansa na wielkie zwycięstwo już 28 czerwca i
zakończenie najdłuższego w historii maratonu wyborczego, tak długiego,
że jeden kandydat musiał biec ze zmianą. Ale niestety jest też
prawdopodobieństwo przegranej w II turze. Jak zwykle wszystko zależy od
Państwa.
Klubowicze „Gazety Polskiej” to kilkanaście tysięcy osób. Czytelnicy
„GP” (każdy egzemplarz czytają średnio ponad dwie osoby) to około 50
tysięcy. Nasze portale, głównie niezalezna.pl i telewizjarepublika.pl,
przeglądają tygodniowo dwa-trzy miliony osób. To bardzo dużo i daje
wielkie możliwości. Zwycięstwo w I turze zależeć będzie od
zmobilizowania przez nas kilkuset tysięcy osób. Jest to w zasięgu ręki.
Każdy z nas powinien wykonać kilka telefonów do swoich znajomych,
przyjaciół, rodziny. Wysłać trochę esemesów i maili nakłaniających do
głosowania. Dać na przykład ten numer „GP” paru osobom, bo w nim
wyjaśniamy, jaka jest stawka w tych wyborach. A ona jest ogromna, bo
chodzi nie tylko o przyszłość Polski, lecz także całej Europy. To już
widać po zaproszeniu od prezydenta Donalda Trumpa dla prezydenta
Andrzeja Dudy. Stoimy w historycznym momencie i wiele tu od nas zależy.
Nikt Państwu nie obieca, że to koniec walki, ale logicznie rzecz
biorąc, powinny nastąpić po tym trzy lata stabilizacji politycznej, a
wokół Polski – geopolitycznej. Na świecie spokojnie nie będzie. U nas,
przy dużej obecności amerykańskiej – tak.
Ważne jest, by pilnować też wyborów, o czym pisze Dorota Kania. Mamy
pracowity tydzień i wykorzystajmy go jak najlepiej dla Polski.
I mój prywatny apel. W ciszy wyborczej nie można prowadzić agitacji,
ale wolno być dumnym z Polski i podkreślać wagę chwili. Mamy prawo
przyczepić sobie biało-czerwony znaczek czy wywiesić polską flagę. Może
niech to będzie znak rozpoznawczy, że jesteśmy razem. Unikajmy za
wszelką cenę agresji. Raczej wyciągnijmy rękę do tych, którzy są
pogubieni. Niech to będzie czas pokoju. Naszą postawą świećmy przykładem
szacunku i odpowiedzialności. A przede wszystkim idźmy głosować.
Historia Jolanty Lange, która jako agentka SB inwigilowała ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela ruchu Światło-Życie, została przypomniana przez zagraniczne media. W związku z tym zwróciliśmy się z listą pytań do P. poseł Małgorzaty Pępek, byłej wiceprzewodniczącej Zespołu Członków Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Sejmie VII kadencji. Pytania pozostały bez odpowiedzi.
Szanowna Pani Poseł
28 czerwca odbędą się wybory na prezydenta RP. Kandydatem Koalicji Obywatelskiej, w skład której wchodzi Platforma Obywatelska, jest prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. W związku z powyższym proszę o odpowiedź na poniżej zadane pytania do końca tego tygodnia.
Co skłoniło Panią w uczestniczeniu w pracach Zespołu Członków oraz Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej i Stowarzyszenia Rodzin Katolickich?
Kto rekomendował Panią do pełnienia funkcji wiceprzewodniczącego, czy ewentualnie było to Pani inicjatywą?
Dlaczego pomimo pełnienia funkcji wiceprzewodniczącej Zespołu Członków Sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w sejmie VII kadencji, nie znalazła się Pani wśród członków Zespołu w latach 2015-2020?
Co dla Pani oznacza nowoczesny kandydat na prezydenta? Jak Pani to rozumie?
Czy uważa Pani, że przyznanie środków na działalność fundacji, którą kieruje Lange vel Gontarczyk, jest właściwą decyzją?
Założyciel Ruchu Światło Życie ojciec Blachnicki w książce Prawda Krzyż Wyzwolenie pisze następująco:
„Kiedy mówimy o niewierze, to myślimy o ateistach, ale ważniejszy problem to jest niewiara wierzących. Bo ateizm, to już jest jakaś konsekwencja. Jesteśmy od lat świadkami nieustannych kompromisów w dziedzinie wiary wskutek braku odwagi, wskutek braku konsekwencji. Musimy zanotować skutki nieustannych kompromisów. Postępująca dechrystianizacja, coraz więcej ludzi w Polsce jest niewierzących, niepraktykujących. Załamanie się naszego narodu pod względem moralnym, pod względem prężności biologicznej, załamanie się, które w tej chwili, jak to powiedział Ojciec Święty w liście pożegnalnym do Polaków z dnia 23.10.1978 „zagraża aż egzystencji naszego narodu”. I dlatego chyba to jest nam najbardziej potrzebne: odwaga wiary. Nie lękajcie się iść drogą wiary, nie lękajcie się zawierzyć Bogu, zawierzyć Słowu Bożemu”.
Czy Pani uważa, że kandydat na prezydenta Rafał
Trzaskowski jest osobą reprezentującą
te wartości, o których mówi nam ojciec Franciszek Blachnicki i św. Jan
Paweł II?
Dzisiaj przed Urzędem Miasta Warszawy ma odbyć się protest w sprawie dotyczącej zatrudnienia sześciu byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa oraz przywrócenia w Warszawie byłym komunistom nazw ulic.
Jakie jest Pani stanowisko w sprawie zatrudniania przez Rafała Trzaskowskiego byłych funkcjonariuszy SB oraz zmian nazw ulic w Warszawie, którym przywrócono komunistycznych patronów?
Redakcja nie otrzymała dotąd odpowiedzi.
Tymczasem włoski portal katolicki La-nuovabq.it zwrócił uwagę, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski przekazał na kierowane przez Jolantę Lange vel Gontarczyk Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego Pro Hu-manum, promujące ideologię LGBT, niemal 2 miliony złotych.
W artykule przedstawiono sylwetkę ks. Blachnickiego, który był prześladowany zarówno przez nazistów, jak i komunistów. W III Rzeszy był nawet skazany na śmierć.
Po wojnie zaangażował się w działalność w chrześcijańskim ruchu Światło-Życie. Spędził ponad cztery miesiące w katowickim więzieniu, szydząc przy tym ze zbiegów okoliczności, które sprawiły, że w tym samym miejscu był przetrzymywany przez hitlerowców podczas okupacji. Zmuszony do emigracji ostatnie lata życia spędził w Carlsbergu w Niemczech Zachodnich.
Jolanta Gontarczyk, wówczas nazywała się Lange, prowadziła tam działalność agenturalną pod nadzorem służb specjalnych PRL. Jej zadaniem było inwigilowanie duchownego. W artykule wskazano, że Gontarczyk miała być jedną z ostatnich osób, która widziała ks. Blachnickiego przed jego tajemniczą śmiercią. Serwis sugeruje, że ksiądz mógł zostać otruty.
Serwis podkreślił, że wznowiono śledztwo IPN przeciw Lange. Ona sama obecnie zajmuje się między innymi promocją środowiska LGBT. W ubiegłym roku aktywistka wystąpiła z Trzaskowskim na konferencji prasowej w trakcie tak zwanych V Warszawskich Dni Różnorodności, zaś w grudniu ubiegłego roku na podstawie zarządzenia prezydenta Warszawy wyznaczono dotację na prowadzenie Centrum Wielokulturowego w Warszawie, którego głównym operatorem jest fundacja Jolanty Lange. Zapisana kwota to 1,85 mln zł.
Przypomniano również, że trwa proces beatyfikacyjny ks. Blachnickiego. We wrześniu 2015 roku watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych zaakceptowała dokumentację procesu diecezjalnego, co potwierdził papież Franciszek, wydając zgodę na promulgowanie dekretu o heroiczności jego cnót. Odtąd przysługuje mu tytuł Czcigodnego Sługi Bożego.
Źródła: portal TVP Info, elektroniczne archiwum vii kadencji Sejmu RP
Najważniejszym
celem geopolitycznym Polski, który da nam bezpieczeństwo i rozwój, jest
przywrócenie równowagi sił w naszym regionie, co uniemożliwi sojusz
niemiecko-rosyjski, który zawsze prowadzi do obezwładnienia i likwidacji
państwa. Wobec nas Niemcy są instrumentem Rosji, która umożliwia im
prowadzenie polityki imperialnej. Dlatego alternatywa: z Rosją czy
Niemcami – nie istnieje poza sferą wojny informacyjnej mającej nas
obezwładnić.
Należy odróżniać przyczyny i cele od skutków ubocznych danej
polityki, co dla Polaków, a zwłaszcza domorosłych analityków, jest
tożsame i powoduje niemożność prawidłowego zdefiniowania wrogów i
zagrożeń. A w konsekwencji całkowite pomieszanie z poplątaniem i zamiast
analizy strategii przeciwnika przynosi różne modne na prawicy teorie
spiskowe przysłaniające groźną rzeczywistość.
Polityka nie jest sferą realizacji sprawiedliwości dziejowej,
wyrównywania krzywd i leczenia kompleksów tylko walką o interesy własne.
Dlatego należy je rozpoznać, prawidłowo zdefiniować i zhierarchizować.
Najważniejszym interesem każdego kraju jest bezpieczeństwo. Bez jego
zapewnienia żaden naród nie może się rozwijać.
W naszym wypadku bezpieczeństwo da nam nie tylko dobrobyt ale i
wolność, ponieważ zdegenerowane państwo w postaci Ubekistanu i
pasożytnicze elity są gwarancją dla naszych wrogów całkowitego
podporządkowania Polski. W konsekwencji mamy nie tylko prymitywną
gospodarkę ale przede wszystkim petryfikację jej antyrozwojowych
struktur.
W sferze polityki fasadowa demokracja kryje jedynie rywalizację
agenturalnych partii o to, czyje sieci klientelistyczne będą lepiej
chroniły interesy bezpieki i sprawniej okradały Polskę jednocześnie
służąc interesom zagranicznych lobby i służb. W konsekwencji obserwujemy
od 1989 roku wręcz degenerację społeczeństwa i narodu, jego rozbicie i
utratę tożsamości prowadzącą do pogardy dla siebie i kraju.
Rosja
Państwo pasożyt jest niezdolne do samodzielnego rozwoju i potrzebuje
żywiciela. Gdy żywiciel słabnie lub znika i nie pojawia się nowy – Rosja
upada. Głównym instrumentem polityki rosyjskiej jest ropa i gaz.
Dlatego dla Rosji jest koniecznością uzyskanie pozycji monopolisty jako
dostawca surowców. Nie jest to możliwe bez kontroli politycznej
przymusowych odbiorców, a monopol tę zależność jeszcze bardziej
pogłębia. Dla Rosji utrzymywanie agentury w oparciu o stare i nowe
powiązania jest więc koniecznością, gdyż gwarantuje Moskwie, by żaden
alternatywny dostawca nie pojawił się, plan budowy konkurencyjnych
rurociągów, terminali itp. nie został zrealizowany, a ceny zawierały w
sobie haracz płacony przez państwo zależne.
Celem strategicznym Rosji jest z jednej strony sojusz z Niemcami, a z
drugiej z Chinami. Wtedy nie tylko rosłyby dochody, ale dzięki grze
prowadzonej z obu centrami zwiększyłoby się strategiczne znaczenie
partnera rosyjskiego dla władzy w Berlinie i Pekinie. Realizacja tych
planów wyeliminowałaby Amerykę nie tylko z Europy ale z całego
kontynentu eurazjatyckiego oprócz Wietnamu i Indii. Te jednak jako
subkontynent zajmują odrębną pozycję. Wpływy Stanów Zjednoczonych
zostałyby zagrożone nawet w pasie wyspowym Azji.
Sojusz z Iranem dawał Rosji pozycję uprzywilejowaną wobec państw Azji
Środkowej, które musiały dostarczać surowców po zaniżonych cenach i
umożliwiał dostęp do Bliskiego Wschodu, gdzie wzniecanie konfliktów i
kryzysów było kartą przetargową Kremla.
Straszenie, eskalacja napięcia, wywoływanie konfliktów, prowadzenie
wojny per procura (Syria) bez posuwania się do bezpośredniej wojny,
stymulowanie fali emigracyjnej muzułmanów są nadal skutecznym
instrumentem wymuszania ustępstw przez Rosję.
Niemcy
Niemcy oparły swoją gospodarkę na imporcie surowców i eksporcie
produkcji, co oznacza, że zdobywanie nowych rynków zbytu jest
koniecznością. Kupować wszystkie niemieckie towary mogą tylko kraje
zależne, które będą ograniczały własną produkcję. Klepanie po plecach,
wsparcie medialne i stanowiska w Unii są nagrodą dla pasożytniczych elit
krajów postkomunistycznych, które stając się gwarancją dla interesów
niemieckich, zapewniają sobie bezpieczeństwo dojenia własnych
społeczeństw. Dlatego polityka niemiecka musi pilnować, by sprzedajne
elity nie utraciły władzy.
Imperatywem geopolitycznym jest dla Niemiec sojusz z Rosją. Chodzi tu o osiągnięcie czterech celów:
– uzyskanie dostępu do surowców i dzięki staniu się ich redystrybutorem w Europie i uzależnienie jej od siebie;
– ekspansja koncernów niemieckich na terenie Rosji;
– wspólne z Rosją pilnowanie by w Europie nie powstała żadna
niezależna siła. Sporny nie jest sojusz tylko jego warunki; Niemcy chcą
oprzeć go na polskim modelu kondominium, Rosja na bezdyskusyjnej
dominacji w strefie byłego imperium sowieckiego;
– w końcowym etapie eliminacja wpływów amerykańskich, choć cel ten
jest realizowany przez niemieckie elity niekonsekwentnie i z wahaniami.
Pierwszym krokiem jest tu pozbycie się amerykańskiej kurateli nad
niemieckimi służbami specjalnymi w zamian za podpisanie umowy o strefie
wolnego handlu. Bez kontroli amerykańskiej niemieckie służby stałyby się
samodzielnym czynnikiem w regionie.
Chiny
Najważniejszym interesem geopolitycznym Chin jest zapewnienie sobie
bezpiecznych dróg zaopatrzenia w surowce i eksportu towarów, a takie
mogą być tylko trasy lądowe prowadzące przez Azję Środkową i Rosję, gdyż
szlaki morskie mogą zostać zablokowane przez Stany Zjednoczone. Droga
przez Pakistan (rurociągi i autostrada) czy Birmę (rurociągi i kolej),
chroniona z baz na Cejlonie lub w Zatoce Bengalskiej zmniejsza
niebezpieczeństwo blokady ale go nie eliminuje, a raczej przenosi teatr
działań z mórz chińskich na Ocean Indyjski. Dlatego ważniejsza od
sojuszu z tymi państwami jest ekspansja w Azji Środkowej i współpraca z
Rosją. Pozostaje tylko ustalenie jej warunków czyli przede wszystkim
ceny za ropę i gaz syberyjski.
Ekspansji sprzyja przeniesienie w głąb kraju centrów przemysłowych z
wybrzeża poza zasięg rakiet wystrzeliwanych z okrętów podwodnych. W ten
sposób skróci się też drogi do centrów przemysłowych z Syberii i Azji
Środkowej, skąd bezpiecznie płyną surowce.
Poszerzenie rynku wewnętrznego czyli zwiększenie siły nabywczej
ludności jest konieczne, by zmniejszy zależność gospodarki chińskiej od
eksportu, z natury rzeczy bardzo wrażliwego na blokadę morską. Możliwość
ta dla Niemiec nie istnieje, ponieważ w Chinach płace dotąd były bardzo
niskie. Zmniejszy się więc konkurencyjność towarów chińskich i otworzy
rynek np. na produkty indyjskie.
Jak z tego wynika teatr przyszłej konfrontacji przenosi się na teren
państw Azji Środkowej, gdzie zetrą się interesy chińsko-rosyjskie i
amerykańskie.
USA
Interes geopolityczny Stanów Zjednoczonych w rywalizacji z Chinami
polega na zapewnieniu sobie kontroli nad szlakami dostarczania surowców
do Chin i eksportu wyprodukowanych tam towarów. Drogi wodne prowadzące z
Afryki, Zatoki Perskiej i Europy można łatwo zablokować przy pomocy
floty. Wymaga to jej rozbudowy oraz utrzymania baz w punktach
strategicznych i umocnienia sojuszy z państwami otaczającymi Chiny:
Japonią, Tajwanem, Wietnamem, Tajlandią, Filipinami, Indonezją, Malezją.
Coraz większe znaczenie będą miały Indie jako konkurent azjatycki Chin i
przeciwwaga dla prochińskiego Pakistanu. Dlatego zbliżenie Stanów
Zjednoczonych z Indiami będzie postępowało.
Wrotami prowadzącymi do Azji Środkowej jest Iran, dotychczasowy
sojusznik Rosji i Chin. Normalizacja stosunków, a następnie zbliżenie z
szyicką teokracją jest więc geopolityczną koniecznością. Może ono
następować meandrami w związku z naciskami lobby żydowskiego w USA, ale
jest nieuniknione. W konsekwencji, jeśli nie dojdzie do niemożliwego w
przewidywalnym czasie porozumienia irańsko-izraelskiego, blok Izrael –
Arabia Saudyjska – Egipt będzie dryfował w kierunku Rosji, a następnie
Chin. Zapowiada to niekończące się wojny toczone per procura w tym
regionie (np. Jemen) między Saudami a władzami w Teheranie.
Skutkiem ubocznym „wyjęcia” Iranu z sojuszu z Rosją będzie możliwość
eksportu surowców turkiestańskich nie tylko do Chin i za pośrednictwem
Rosji do Europy, ale także drogą najtańszą czyli przez Iran. Uderzy to
rykoszetem w Rosję, która bez możliwości reeksportu gazu i ropy z Azji
Środkowej do Europy, sama nie będzie w stanie wywiązać się ze swych
zobowiązań.
Optymalnym rozwiązaniem dla Stanów Zjednoczonych byłoby pozyskanie
Rosji, a ceną możliwą oddanie jej Europy Środkowej, ale już nie całej
Europy, ponieważ wówczas powstałby blok kontynentalny
niemiecko-rosyjski, który eliminowałby wpływy USA. Stąd falowanie
polityki amerykańskiej od resetu do ograniczonej konfrontacji, gdy
porozumienie z Rosją okazuje się niemożliwe. Nawet jednak w momentach
zaostrzenia polityki, USA nie likwidują zasobów przeciwnika w krajach
Europy Środkowej, lecz pozwalają im działać lub częściowo przejmują je
by w momencie resetu nie mieć problemów z oporem „sprzedawanych”
tymczasowych sojuszników.
Wariant najkorzystniejszy dla krajów Europy Środkowej wcale nie jest
dobry dla USA. Zakładałby on generowanie załamania, a w konsekwencji
rozpadu Rosji i próbę odbudowy kraju pod patronatem amerykańskim. Rzecz
jednak w tym, że z owego rozpadu skorzystałyby także Chiny, obejmując
kontrolą rurociągi, szlaki komunikacyjne i zagłębia wydobycia, gdyż w
przeciwnym wypadku naraziłyby własne bezpieczeństwo. Po takim załamaniu
Rosja mogłaby zostać odbudowana i współpracować z USA, ale Chiny też
wyszłyby wzmocnione.
Trwanie Rosji w stanie gnicia jak obecnie również nie jest korzystne
dla Stanów Zjednoczonych, ponieważ ułatwia powolną penetrację kapitału
chińskiego i w konsekwencji ten sam rezultat co w poprzednim wypadku
tyle że rozłożony w czasie. Stąd nieustanne oferty współpracy z Rosją
bez zapłaty z góry, a jednocześnie jedynie teatralna obecność w Europie
Środkowej, której celem jest postraszenie Rosji i nakłonienie do
współpracy za wspomnianym już „wynagrodzeniem”.
Kaukaz
W epoce resetu Obama zrezygnował na rzecz Rosji nie tylko z naszego
regionu z wyjątkiem Rumunii, ale także z Kaukazu. Doprowadził do rozłamu
w obozie prezydenta Michaela Saakaszwilego, co spowodowało jego upadek i
umożliwiło przejęcie władzy przez agenturę rosyjską wspólnie z ludźmi
Obamy. Teoretycznie miało to być kondominium rosyjsko-amerykańskie, a w
praktyce oczywiście Gruzja stała się dominium rosyjskim z tolerowaną
frakcją proamerykańską. Widząc taką politykę amerykańską Azerbejdżan
stał się bardzo spolegliwy wobec Rosji, a Armenia całkowicie
zrezygnowała z jakichkolwiek prób nawet zerkania w stronę USA.
Dla Polski Kaukaz pozostaje zamknięty do czasu przejścia USA do aktywnej polityki na tym terenie.
Niezależność od Rosji jest warunkiem rozwoju Kaukazu i
przekształcenia go w korytarz energetyczny prowadzący z Azji Środkowej
do Europy. Bez parasola amerykańskiego taki zwrot jest jednak
niemożliwy, a Turcja jest za słaba by odegrać tę rolę i jest
skonfliktowana z Armenią. Ponadto sama chciałaby korzystać na tranzycie.
Iran z kolei – sojusznik Armenii w dobie współpracy z Rosją – musiałby
wejść w konflikt z Turcją. Trzeba pamiętać, że Iran zamieszkuje 17 mln
Azerów. Ostatecznie postawa Iranu wyjaśni się, gdy zajmie stanowisko
wobec kwestii kurdyjskiej.
Międzymorze ABC
Sąsiedzi Rosji słusznie widzą w niej główne zagrożenie oraz
przeszkodę w wybudowaniu infrastruktury północ – południe i to w dwu
równoległych trasach: z Finlandii i Estonii przez Białoruś i Ukrainę
oraz ze Skandynawii i Polski do Chorwacji. Przeciwne jej są także
Niemcy, co widzieliśmy, gdy na polecenie Berlina niemiecka PO utopiła
projekt via Carpatia. Połączenia południkowe nie tylko uniezależniłyby
region, ale także przecięły rosyjsko-niemiecką oś współpracy
gospodarczej. Wydobycie się spod dominacji obu państw leży więc w
interesie wszystkich, choć na razie taką drogę wybrała tylko Polska i
państwa bałtyckie.
Ukraina ma faktyczny status kondominium, a Niemcy starają się ją
zmusić do przyjęcia warunków rosyjskich. Wprawdzie wpływ amerykański
uniemożliwiają prezydentowi Poroszence wymianę proamerykańskiego
premiera Jaceniuka, ale są zbyt słabe by pozwolić na niezależność od
Niemiec i Rosji lub Stany Zjednoczone nie chcą podjąć takiej decyzji.
Wykraczałaby ona przecież poza politykę wymuszania na Rosji współpracy i
usunięcia Putina. Z kolei w naszym interesie leżałoby przekroczenie
owego resetowego Rubikonu.
Podczas gdy Węgry wykorzystują wsparcie rosyjskie przeciw naciskowi
Niemiec, Czechy nie kwestionują dominacji niemieckiej, a Słowacja
niemiecko-rosyjskiej. Również Bułgaria jest zmuszona uznać niemiecką
kontrolę. W sposób mniej ostry dotyczy to Słowenii i Chorwacji, choć ta
ostatnia wydaje się szukać dróg samodzielności. Wpływy rosyjskie
dominują w Serbii, a Macedonia i Grecja ulega dyktatowi Niemiec.
Ten stan kontroli Międzymorza ABC zmieni się jednak niebawem, gdy Niemcy
zostaną zneutralizowane przez kolejne fale emigrantów i związane z tym
konflikty wewnętrzne. Kondominium w regionie dobiega końca i trzeba
szukać alternatywnych rozwiązań. Osłabienie Niemiec i gnicie Rosji
stwarza dla nas korzystną sytuacją pod warunkiem, że Polacy pozbędą się
agentury rosyjskiej, odzyskają godność, zerwą z zarazą tchórzostwa i
poprowadzą suwerenną politykę zagraniczną.
Polska
Interes polityczny i gospodarczy Polski polega na uwolnieniu się od
dominacji niemieckiej i zlikwidowaniu zagrożenia rosyjskiego poprzez
przywrócenie równowagi sił istniejącej do rozejmu Andruszowskiego. W
praktyce oznacza to nie tylko poparcie dla niepodległości Ukrainy,
Białorusi i państw kaukaskich, ale ich integracji gospodarczej i
eliminacji wpływów rosyjskich i niemieckich. Ich status kondominium
stanowi bowiem dla nas zagrożenie, że zostaną wykorzystane przeciwko
naszym aspiracjom i znajdziemy się w niemiecko-rosyjskich kleszczach.
Wszelkie odprężenie na linii Wschód – Zachód (reset) jest dla nas
zabójcze, ponieważ nie tylko przestajemy być potrzebni, ale Zachód
zmusza polityków polskich do zaniechania polityki suwerenności i stawia
na posłuszną rosyjską agenturę i złodziei dających gwarancje
podporządkowania, czego skutkiem ubocznym jest wspomniana degeneracja
społeczeństwa i narodu. To właśnie w epoce resetu USA narzuciły wybór
Jaruzelskiego na prezydenta i akceptowały zamach smoleński, przyznając
Rosji prawo do robienia co chce w jej strefie wpływów, do której nas
zaliczono.
Zadanie jakie stoi przed nami polega na wykorzystaniu obecnego okresu
napięcia i jednoczesnego słabnięcia Rosji do pozbycia się rosyjskiej
agentury, budowy własnego państwa, odbudowy jego gospodarki, armii i
systemu sojuszy oraz takich powiązań z USA (bazy), by jak najtrudniej
było wycofać się Stanom Zjednoczonym w okresie najbliższego resetu,
który może nastąpić bardzo szybko. Gdy zaś do wycofania by doszło,
powinniśmy dysponować już taką siłą by nie dać się zepchnąć do
rosyjsko-niemieckiej strefy wpływów. Dlatego napięcia na linii
niemiecko-anglosaskiej są dla nas niezmiernie korzystne.
W samej Unii jedynie Wlk. Brytania może zrównoważyć wpływy
niemieckie, dlatego jest naturalnym sojusznikiem. Politycy angielscy
zawsze dbają o równowagę na kontynencie, a więc są przeciwni budowie
Unii niemieckiej. Wystąpienie Brytanii z Unii postawiłoby również przed
nami to zadanie, gdyż w przeciwnym wypadku sami nie zrównoważylibyśmy
wpływów niemieckich i stali się częścią nowej Rzeszy. A zatem
pozostanie Brytanii jest w naszym interesie, a jej wystąpienie wymusza
zmianę polityki europejskiej. Już dziś powinniśmy przygotować się
również na taki wariant rozwoju wypadku. Nie możemy stanąć wobec wyboru:
albo dodatek do Niemiec, albo samotność w obliczu Rosji.
W epoce konfliktu również dla Stanów Zjednoczonych sojusz
niemiecko-rosyjski jest bardzo niekorzystny. Tym bardziej należy więc
wykorzystać te napięcia.
Innym kierunkiem działań jest Skandynawia, z która należy zacieśnić
stosunki gospodarcze, w tym zastąpić ropę i gaz rosyjski również
źródłami norweskimi. Z kierunkiem północnym i brytyjskim związane są
państwa bałtyckie. Jest to region niezwykle zagrożony przez Rosję, a
więc należy sią z nim wiązać także gospodarczo.
O ile współpraca z Estonią i Łotwą nie stanowi problemu, to już z
Litwą rozbija się o dążenie jej elit do świadomego wpychania Polaków na
Litwie w ręce rosyjskie, by móc następnie ich prześladować jako
instrument rosyjskiej agentury. W tej sytuacji popieranie przez Polskę
tej części Polaków na Litwie, która świadomie gra na sojusz z Rosjanami
jest samobójstwem. Należy postępować odwrotnie, a Litwinów związać
wspólnymi interesami tak, by zaprzestali polityki antypolskiej, a przede
wszystkim zlikwidowali 5 procentowy próg wyborczy dla mniejszości
polskiej, który skazuje ją na sojusz z Rosjanami.
Dla Polski dobre byłoby wzmocnienie na Ukrainie wpływów amerykańskich
i wykorzystanie ich jako parasola ochronnego dla eliminowania
niemiecko-rosyjskiej kontroli. Dlatego trzeba nawiązać bezpośrednie
stosunki z oligarchami i siłami politycznymi, które nie są realizatorami
polityki niemieckiej i rosyjskiej.
To nie współcześni banderowcy są zagrożeniem, jak wmawia nam
propaganda rosyjska, wykorzystująca nasze historyczne clichés oraz
cwaniaków świadomie grających kartą antyukraińską, ale środowiska
kontrolowane przez Niemców i Rosję. To właśnie Niemcy i Rosja są w
stanie odwrócić antyrosyjskie ostrze tzw. banderowców przeciwko Polakom i
Polsce. To niemieccy kontrolerzy stoją na straży, by nie doszło do
włączenia Polski w rozwiązanie kryzysu ukraińskiego.
Dla Ukrainy status kondominium jest zabójczy podobnie jak dla Polski,
gdyż oznacza, iż Niemcy będą zmuszały ją do przynajmniej częściowego
podporządkowania się Rosji, akceptacji strat terytorialnych i rezygnacji
z własnej gospodarki.
Możliwości współpracy z Białorusią otworzy dopiero upadek Łukaszenki,
a to może sprawić tylko Rosja. Najprostszym rozwiązaniem byłaby
prowokacja przekonywująca Putina, że Łukaszenko przeszedł do obozu
antyrosyjskiego. Wszelkie nadzieje na współpracę z białoruskim
dyktatorem są dowodami siły pobożnych życzeń. Poza tym gospodarka
białoruska jest całkowicie zinfiltrowana przez Rosję. Obalenie
Łukaszenki dopiero otworzyłoby możliwości gry.
Tradycyjnym sojusznikiem ze względu na zagrożenie rosyjskie jest
Rumunia, która jednocześnie jest jedynym partnerem traktowanym przez
Amerykanów poważnie. Poprzez Rumunię prowadzi droga na wybrzeże Morza
Czarnego i na Kaukaz tym obecnie ważniejsza, że Rosjanie zagrozili
bezpieczeństwu szlaku ukraińskiego z Odessy.
Węgry mogą być sojusznikiem w oporze przeciwko Niemcom, ale ich polityka rosyjska uniemożliwia szersze porozumienie.
Bułgaria znajduje się obecnie pod dyktatem niemieckim i w razie
osłabienia patrona powinna być jednym z pierwszych celów współpracy
regionalnej. W przeciwnym wypadku skorzysta na tym jedynie partia
rosyjska.
Turcja wchodząc w konflikt z Rosją zmusza NATO do obrony swych
pozycji i co najmniej tolerowania polityki antykurdyjskiej. USA nie może
sobie bowiem pozwolić na utratę tak ważnego sojusznika w tym miejscu.
To zaostrzenie stanowiska wobec Rosji jest dla nas korzystne.
Jednocześnie Turcja jako organizator transportów emigrantów
muzułmańskich przyczynia się do osłabienia Niemiec, choć jej aspiracje
na Bałkanach każą zachować ostrożność.
Zaznaczmy, że muzułmańscy emigranci są naszymi sojusznikami o ile
zmierzają do Niemiec, gdyż paraliżują je. Tu pojawia się paradoks. O ile
paraliżowanie Niemiec za pomocą muzułmanów przez Rosje ma je zmusić do
przyjęcia warunków rosyjskich porozumienia i wzmocnić prorosyjską
prawicę, o tyle nam pozwala na neutralizację Niemiec i osłabienie ich
ataku na Polskę.
Nasza polityka może kierować się ku Chorwacji, która do niedawna
szukała jeszcze współpracy energetycznej z Rosją. Stworzenie korytarza
Gdańsk – Rijeka przez Bratysławę i Węgry stworzyłoby wspólny interes
gospodarczy między nami. Chorwacja stanowi również tradycyjny teren
ekspansji niemieckiej. Jej osłabienie byłoby więc korzystne dla obu
krajów. Tym bardziej, że system rurociągów z Rijeki na północ dałby nam
dostąp do surowców energetycznych transportowanych przez Morze
Śródziemne.
Eliminacja wpływów niemieckich w regionie powinna następować poprzez rozbudowę infrastruktury i tworzenie wspólnych interesów gospodarczych oraz całkowitej rezygnacja z rosyjskich surowców energetycznych.
23 czerwca 2020 roku na kanale YouTube Polonia Christiana, na portalu Polonia Christiana ukaże się premiera filmu „ICH PRAWDZIWE CELE”. Polecamy ten film. Zachęcamy do zapoznania się z tym artykułem. Poniżej link.
Wydarzenia ostatnich dni dowodzą, że dyktatura LGBT+ istnieje. Podobnie jak to jest na Zachodzie, tak i w Polsce chce się doprowadzić do sytuacji, w której nawet próba krytyki działań środowisk ukrywających się pod „tęczowymi” barwami uznawana jest za mowę nienawiści i homofobię. Idąc w poprzek tym dążeniom PCh24.pl oddaje w Państwa ręce film „ICH PRAWDZIWE CELE” obnażający zamierzenia ideologów LGBT+. Nie poddajemy się cenzurze. Pokazujemy prawdę. Ostrzegamy! Zanim będzie za późno.
17.06. w środę na Placu Bankowym pod Ratuszem Warszawy odbył się protest przeciwko działalności Rafała Trzaskowskiego, który zdaniem weteranów reprezentuje dawny UB-ekistan m.in. zatrudnia sześciu funkcjonariuszy SB w Urzędzie Miasta Warszawa oraz doprowadził do rekomunizacji przestrzeni publicznej w stolicy, gdzie na miejsce nazw bohaterów ( Inka, Górnicy z kop. Wujek, prezydent L.Kaczynski, Z.Romaszewski itd) przywrócono ulicom PRL-owskie nazwy zbrodniarzy komunistycznych!
wywiad TV Adama Słomki o związkach Trzaskowskiego z SB