Żywiec. Ciepła woda – tania czy droga?

Przechwytywanie1

Jak wynika z informacji SM Gronie, która dotarła do mieszkańców żywieckich osiedli w ubiegłym miesiącu, koszt podgrzewania wody użytkowej zbliża się do psychologicznej bariery 30 złotych za metr sześcienny i z pewnością wkrótce ją przekroczy. Dlaczego jest on tak wysoki? Redakcja próbuje odpowiedzieć na pytanie, co składa się na te opłaty i sprawia, że wciąż rosną.

Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (można go znaleźć pod hasłem Dz. U. 2015 poz. 1422):

Instalacja wodociągowa ciepłej wody powinna umożliwiać uzyskanie w punktach czerpalnych wody o temperaturze nie niższej niż 55°C i nie wyższej niż 60°C.

To doprecyzowanie jest bardzo ważne, ponieważ każde przesunięcie tych granic tylko o 1 stopień powoduje zmianę energii użytkowej o wartość 4,186 MJ = 0,004186 GJ na metrze sześciennym. Przygotowanie ciepłej wody wymaga więc ciepła o wartości około 50*0,004186 GJ = 0,209 GJ. Przechodząc do aktualnie obowiązujących taryf firmy Ekoterm odczytujemy

Cena ciepła 28,85 zł/GJ; Stawka opłaty zmiennej za usługi przesyłowe 10,30 zł/GJ

dla najbardziej niekorzystnego przypadku

odbiorcy, dla których ciepło wytworzone we własnym źródle ciepła jest przesyłane siecią ciepłowniczą poprzez grupowe węzły cieplne i zewnętrzne instalacje odbiorcze. Źródło, sieci ciepłownicze, węzły cieplne i instalacje odbiorcze są własnością EKOTERM Sp. z .o.o.

Po uwzględnieniu podatku VAT wysokości 22% okazuje się, że koszt energii użytkowej niezbędnej do podgrzania metra sześciennego ciepłej wody użytkowej nie może przekraczać 10 złotych. Na energię całkowitą (pozwalającą obliczyć realny koszt) wpływają jednak jeszcze sprawności poszczególnych elementów systemu podgrzewania cwu – źródła, strat przesyłu (dystrybucji), oraz strat zbiornika akumulacyjnego.

QW,K = QW,ndw,tot

ηw,tot = ηW,gW,dW,

Gdzie:

QW,K – energia całkowita

QW,nd – energia użytkowa

ηw,tot – sprawność całkowita
ηW,g; ηW,d; ηW,s – sprawności cząstkowe odpowiednio: wytwarzania, dystrybucji i akumulacji

Do wyznaczenia opłaty za metr sześcienny cwu nie jest potrzebna znajomość sprawności cząstkowych systemu grzewczego – wystarcza wykorzystana energia całkowita lub sprawność ηw,tot

W następnej części redakcja spróbuje zająć się świadectwami charakterystyki energetycznej budynku i ich związkiem z ceną ciepłej wody.

Źródła

  1. Ogrzewnictwo i Ciepłownictwo kod kursu ISS202038W – Politechnika Wrocławska
  2. USTAWA z dnia 29 sierpnia 2014 r. o charakterystyce energetycznej budynków
  3. ROZPORZĄDZENIE MINISTRA INFRASTRUKTURY I ROZWOJU z dnia 27 lutego 2015 r.w sprawie metodologii wyznaczania charakterystyki energetycznej budynku lub części budynku oraz świadectw charakterystyki energetycznej
  4. Strona internetowa http://www.audyt-energetyczny.net/

Napisano wZ miasta Żywca2 komentarze

Piękna Gala rozdania nagród w Żywcu. Najwięcej nagród otrzymali uczniowie I LO w Żywcu!

21 czerwca br. w Sali Koncertowej Państwowej i Samorządowej Szkoły Muzycznej w Żywcu odbyła się uroczysta gala podsumowująca osiągnięcia edukacyjne w szkołach ponadgimnazjalnych prowadzonych przez Powiat Żywiecki w roku szkolnym 2016/2017. W tym roku nagrody zostały przyznane 31 najlepszym uczniom – laureatom olimpiad, konkursów i turniejów. Wyróżnienia otrzymały także 4 zespoły artystyczne. Wśród 31 nagrodzonych uczniów aż 9 reprezentowało I LO im. Mikołaja Kopernika w Żywcu, a byli to: Barbara Fluder, Bartłomiej Grochowski, Rafał Juraszek, Paweł Matuszny, Monika Okrzesik, Patryk Siwek, Karol Sowa, Patrycja Suchanek, Daniel Targosz.

Oprócz tradycyjnych dyplomów wręczone zostały symboliczne czeki pieniężne w przedziale kwotowym od 200 do 1500 złotych – ufundowane przez Powiat Żywiecki. Nagrody laureatom wręczyli: Starosta Żywiecki Andrzej Kalata, Przewodniczący Rady Powiatu Roman Rokita oraz Przewodniczący Komisji Edukacji Adrian Midor.

„Zmieniliśmy przyjętą kilkanaście lat temu formułę przyznawania nagród uczniom za wybitne osiągnięcia. Do tej pory uczniom wręczano pamiątkowe dyplomy i książki. Natomiast od tego roku, na mój oraz członków Komisji Edukacji wniosek, wraz we współpracy ze Starostą Andrzejem Kalatą i Wicestarostą Stanisławem Kucharczykiem oraz Wydziałem Oświaty i Wychowania, Zarząd Powiatu Żywieckiego podjął decyzję o zmianie regulaminu i wprowadzeniu nagród pieniężnych dla uczniów z osiągnięciami w konkursach. Najwyższa nagroda pieniężna wyniosła 1500 złotych” – mówi Radny Powiatu Adrian Midor.

Dodatkową nagrodę 5-dniowy wyjazd do Brukseli ufundowali Poseł RP Kazimierz Matuszny oraz Poseł do Parlamentu Europejskiego Jadwiga Wiśniewska. Szczęśliwym zwycięzcą losowania symbolicznego biletu okazała się uczennica I LO Monika Okrzesik. Nagrodę wręczyła Dyrektor biura Posła RP Kazimierza Matusznego – Maria Wisińska Kurz.

źródło: lo-zywiec.pl / zywiec.powiat.pl

Napisano wZ miasta ŻywcaKomentarzy (0)

Państwo pod rządami PiS walczy z korupcją. Zatrzymania CBŚ na Żywiecczyźnie

W 2015 roku wybory parlamentarne w Polsce wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Od tego czasu Polacy słyszą o szeregu działań służb i instytucji podległych pośrednio lub bezpośrednio rządowi mających na celu walkę z korupcją i wyłudzeniami pieniędzy.

W ubiegłym tygodniu policjanci CBŚP z Bielsko Białej zatrzymali 4 osoby związane z kierownictwem placówek oświatowo-wypoczynkowych w powiecie żywieckim, które miały wyłudzić 1,2 miliona złotych pochodzących z puli dopłat do wypoczynku dla dzieci (subwencji oświatowej).

W Prokuraturze Regionalnej w Katowicach oszuści usłyszeli zarzuty związane z udziałem w zorganizowanej grupie przestępczej, która  działała od 2012 do 2016 roku. W jej skład wchodziły osoby związane z kierownictwem placówek oświatowo – wypoczynkowych, które organizowały ferie i kolonie dla dzieci. Oszuści fałszowali dokumenty, które wskazywały na uczestnictwo dzieci w ośrodkach kolonijnych w powiecie żywieckim. Preparowali również dokumentację o liczbie uczestników i długości trwania wypoczynku.

Oszuści, w czasie swojej działalności, wyłudzili ponad milion złotych. Dokładna kwota jaka padła łupem zatrzymanych zostanie ustalono w trakcie toczącego się postępowania.

źródło: BESKIDY.news / PAP

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Kiedy będzie nowy szpital? Podano datę

Władze powiatu żywieckiego oddały do użytku nową drogę dojazdową do budowanego Szpitala Powiatowego w Żywcu.

Przy okazji poinformowano, że pierwsi pacjenci mogą być przyjęci w nowej placówce w październiku 2018 roku.

źródło: Żywiecka Kronika Beskidzka

Napisano wZ miasta ŻywcaKomentarzy (0)

Lepienie politycznego bałwana

Władysław Frasyniuk odgraża się, że założy nową formację socjalliberalną. Kogo tam Frasyniuk widzi? Z Platformy Obywatelskiej: Rafał Trzaskowski, Joanna Mucha, Borys Budka. Z .Nowoczesnej: Katarzyna Lubnauer oraz Joanna Scheuring-Wielgus. Po lewej stronie dostrzega Barbarę Nowacką i Roberta Biedronia. Igły, widły i powidła. Co łączy wymienionych polityków? Wspólny program? Gdzież tam! Oni wszyscy organicznie, z Frasyniukiem na czele, odmawiają PiS prawa do funkcjonowania w państwie demokratycznym. Nie ma to nic wspólnego z walką polityczną, która jest fundamentem systemu, a coraz częściej zahacza o pewną, specjalistyczną gałąź medycyny tradycyjnej, której symbolem są Tworki – z całym szacunkiem dla leczących się tam chorych. Kiedy to p. Lubnauer, za Donaldem Tuskiem, w słowach premier Szydło w Auschwitz-Birkenau dopatruje się jakiś ukrytych (ksenofobicznych) intencji, to najwyraźniej pomyliła role i powinna raczej zatrudnić się w EZOTV. Kilka razy przeczytałam wypowiedź premier Szydło, raz nawet na wspak, później co drugie słowo – może (tak sobie kombinuję) tam jakiś szyfr jest jednak ukryty, ale niczego się nie dopatrzyłam. Tymczasem poseł Lubnauer i owszem, znaczy – nadaje się do stajni Frasyniuka, jak mało kto. Sam Frasyniuk martwi się o polską młodzież, która nie popiera jego wariacji. Widzi jednak światełko w tunelu: „Jak im wyłączą dostęp do internetu, to pewnie ich to wkurzy (…) Jak im pozwolą być na dyskotekach tylko do godziny 22, tez ich to wkurzy. Może wkurzyć nowy program edukacyjny. Mówi się, że ograniczą dostęp do alkoholu, to też może ich wkurzyć”. Czy na sali jest jakiś lekarz!? Frasyniuk upatruje aktywizację młodego pokolenia, bo im PiS „ograniczy dostęp do alkoholu”!!! Szok! Na naszych oczach, i to w czerwcu, lepią politycznego bałwana! Każda matka powinna te słowa uważnie przeczytać. Opozycję mądrą i roztropną racz nam zwrócić Panie – musimy zacząć się modlić. Operacja „Kijowski” spaliła na panewce szykują więc drugie przedsięwzięcie o nazwie „Frasyniuk Reaktywacja”. Proponuję zmianę kryptonimu na Operacja „Krul” (nie ma błędu – jest po komorowskiemu), bo kogo tak ostatnio obnoszono na rękach, jak Frasyniuka na Krakowskim Przedmieściu? No, kogo? Nawet Donald Tusk musiał na własnych nogach przejść drogę z dworca do prokuratury, a Frasyniuka przeniesiono. Oczywiście, że Frasyniuk chciałby, chociaż raz dostać pałką, tak żeby na cały świat poszło, jak to reżim katuje byłego opozycjonistę. A tymczasem kaczystowska policja nic, tylko za fraki i delikatnie na bok. Skandal! Tak to oburzyło red. Maziarskiego, że ten zaapelował do policjantów, by ci nie wykonywali rozkazów niezgodnych z konstytucją. Znaczy się teraz każdy policjant będzie musiał własnym podpisem złożyć kontrasygnatę na rozkazie?! Nie widzę innej rady, jak już zawczasu prosić p. Frasyniuka, by zrobił red. Maziarskiego rzecznikiem nowego ruchu. W jednym zgadzam się z Frasyniukiem, kiedy mówi: „To potworne zbezczeszczenie zwłok, brak szacunku dla zmarłych, ta polityczna gra trupami, DNA, to jest straszne i upokarzające. Nie ma drugiego państwa na świecie, które by tak grało zwłokami ofiar katastrofy”. Tak, tylko jak on to powie prosto w twarz posłom Trzaskowskiemu, Musze oraz Budce, którzy przez lata firmowali „polityczną grę trupami”?

Dorota Arciszewska-Mielewczyk
Poseł na Sejm RP

źródło: NASZEblogi.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

O tempora, o mores!

Szanowni Państwo!

 

    Narzekanie na upadek obyczajów sięga starożytności. W II RP też wspominano dawne dobre czasy, gdy się mawiało: Panie, panie pohamuj się, które trzeba było zweryfikować na: Chamie, chamie opanuj się. Jakże to brzmi niewinnie w obecnych czasach! Teraz to cham decyduje o sposobie wysławiania się – im wulgarniej, tym nowocześniej.

 

    Należy jednak odróżniać upadek obyczajów, od ich zmian. Zdarza się, że to co dawniej nie uchodziło, staje się normą i okazuje się nawet wygodne. Niegdyś zwracanie się do kogoś po imieniu, nawet dodając „pan” czy „pani” było uważane za poufałość. Przyjęło się jednak i okazało formą całkiem wygodną. To taki ukłon konserwatyzmu w stronę nowoczesności.

 

    Na wzajemność nie ma co liczyć, bo postępaki nie wiedzą, co to jest ukłon. Potrafią się tylko obrażać za „gorszy sort”, nie zdając sobie sprawy, że sami się do niego zaliczyli. No, z tą nieznajomością ukłonu, to chyba jednak przesadziłam. Wszyscy przecież pamiętamy, jak postępowa premier Kopacz w towarzystwie kanclerz Merkel kłaniała się płotom.

 

    O braku obyczajów ruskich trolli nawet nie warto wspominać. Po ostatnim moim felietonie larum podniosła ich frakcja debilno-rynsztokowa, co było łatwe do przewidzenia. A tak przy okazji: nie czytuję żadnych tekstów zawierających wulgaryzmy, próżny trud.

 

Pozdrawiam i do następnej soboty

 

Małgorzata Todd

 

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Jadwiga Chmielowska: Nie działaliśmy jak Armia Krajowa

– Bezpieka dostawała szału, nazywała nas ośmiornicą – mówi Jadwiga Chmielowska, szefowa śląskiego oddziału SW.

Rzeczpospolita: Działała pani w pełnej konspiracji właściwie już od 12 grudnia 1981 r. aż do 1990 r., cały czas w ukryciu, latami ścigana listem gończym. Do końca nie dała się pani złapać. Dlaczego to było tak ważne, by dalej działać, mimo olbrzymich wyrzeczeń i trudności?

Jadwiga chmielowska: Wojnę prowadzi się, po pierwsze, o umysły ludzi. Społeczeństwo po wprowadzeniu stanu wojennego było stłamszone, a my chcieliśmy udowodnić, że esbecja nie może wszystkiego, że wszystkiego nie wie. Pokazywaliśmy, że działamy, opór trwa, a esbecja wie tylko tyle, ile doniosą jej szpicle. Przełamywaliśmy barierę niemożności.

Ukrywanie się dla samego ukrywania nie miałoby sensu. Ja ukrywałam się po to, by działać, by odkłamać wiarę w to, że od jednostki nie zależy nic. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie świetnie się zorganizować, wydawać niezależne gazety. W końcowej fazie konspiracji tworzyliśmy nawet gazetki zakładowe. Ludziom bardzo te pisma pomagały, podtrzymywały ich na duchu. Widziałam nieraz, jak na przystankach przekazywali sobie nasze ulotki z rąk do rąk.

Jestem dumna, że nie złożyłam broni. Konspiracja była obowiązkiem naszego pokolenia. Tylko że większość ludzi konspirację zaczęła bez przygotowania, a ja całe życie byłam do tego szkolona.

Przez kogo?

Szkoliła mnie moja matka. Gdy wybuchła wojna, miała 26 lat, była żoną szefa posterunku w Brodach, kapitana przedwojennego kontrwywiadu Edwarda Szaneckiego, który później zginął w obozie w Ostaszkowie. Ukrywała się już za tzw. pierwszego bolszewika, bo groziła jej wywózka na Syberię. Stąd to, jak się ukrywać, jak organizować sobie wszystko w konspiracji, wiedziałam od matki. Ona pracowała w wywiadzie Armii Krajowej i od dziecka uczyła mnie najróżniejszych sztuczek. Wiedziałam, jak wychodzić z pułapek, jak gubić ogon, zacierać za sobą ślady. Matka potrafiła nawet uciekać po gzymsach z mieszkania, skakać po balkonach. Ja również byłam bardzo sprawna.

Od niej wiedziałam, że absolutnie nie można kontaktować się z rodziną, żadnymi przyjaciółmi; trzeba wszystkie kontakty zerwać i wyprowadzić się z miasta, zupełnie zmienić środowisko. Moja mama nie nalegała na spotkania, nie widziałyśmy się od grudnia 1981 r. do jej śmierci w marcu 1986 r. Nie udzielała o mnie żadnych informacji nawet najbliższej rodzinie. Dziś to się ludziom wydaje niemożliwe, bo teraz każdy ma ozór i tym ozorem bez przerwy kłapie. Ani moja teściowa, ani mój mąż nie dowiedzieli się od mamy niczego, nawet czy w ogóle wie, że się ukrywam.

A z mężem utrzymywała pani kontakt?

Oczywiście, że nie – żadnego. Za to z mamą utrzymywałam kontakt listowny. Do dziś zresztą zachowałam listy, które mi wysyłała. Nasza poczta polowa funkcjonowała bez zarzutu przez całe lata 80. Nawet otrzymywałam listy od moich wujków i kuzynów z Wrocławia. Esbecja oczywiście naciskała na moją mamę, ale na szczęście o nią nie musiałam się bać, wiedziałam, że da sobie radę. Raz jeden z esbeków, krzycząc na nią, że to jest niemożliwe, że nie ma kontaktu z córką, pisał jej konspiracyjnie na kartce, by się nie przejmowała, bo „pani córka jest wspaniała, nie mamy żadnych śladów” (śmiech). I dodawał, by się nie zgadzała chodzić na identyfikacje zwłok. Bo mamę co pewien czas wzywano do prosektorium, gdy znaleźli dziewuchę mniej więcej w moim wieku. Dlatego też tak ważna była ta nasza poczta polowa: dzięki listom mama wiedziała, że radzę sobie świetnie.

Czy przez tych ponad osiem lat nie miała pani żadnych kryzysowych momentów, chwil zwątpienia w sens tak głębokiej konspiracji?

Nie, wiedziałam, że nie mogę nawet pójść do mamy na cmentarz. I dobrze, że nie poszłam, bo po paru miesiącach – czasem różne informacje dochodziły do mnie z opóźnieniem – dowiedziałam się, że cmentarz obstawiony jest dzień i noc przez esbecję. Ale od dziecka wiedziałam, że w konspiracji takich rzeczy się nie robi, pójście na ten cmentarz do mamy byłoby błędem wręcz podstawowym. Przez te lata byłam cały czas niesamowicie ostrożna, nie brałam od nikogo nawet długopisu, bo bałam się pluskiew. Ale w naszym podziemiu była jeszcze bardziej sprawna konspiracyjnie osoba – Tadek Drzazgowski, legenda śląskiego oporu, samoistna perełka konspiracji. Mnie wyszkoliła matka, a Tadek nie był przez nikogo szkolony, on się z tym po prostu urodził. Cieszę się, że miałam okazję z nim współpracować.

Po aresztowaniu Kornela Morawieckiego, a później też Andrzeja Kołodzieja, gdy stała się pani najważniejszą osobą w Solidarności Walczącej, musiała być pani chyba jeszcze bardziej uważna niż wcześniej.

Zdecydowanie mniej spotykałam się z ludźmi, rzadziej wyjeżdżałam z miasta, ale cały czas miałam kontakt z Andrzejem Zarachem, który przez te wszystkie lata był moim łącznikiem. Z pewnością nikogo nie informowałam, że to ja jestem Jadwiga Chmielowska, jeśli już, to przedstawiałam się jako jej łączniczka, i to też jedynie bardzo zaufanym działaczom.

Z nikim, kto był wcześniej aresztowany, internowany, już ściśle nie współpracowałam. Odrzucałam ich na boczny tor, bo nigdy nie mogłam mieć pewności, czy nie zostali złamani przez esbeków. Tylko jednej osobie wcześniej internowanej potrafiłam w pełni zaufać: Eli Szczepańskiej. To była bardzo twarda dziewczyna, psycholog. Ela opisała w swojej książce, że esbecy ją torturowali, pytając, gdzie jest Chmielowska, ale jako psycholog świetnie sobie dawała z tym wszystkim radę.

Nikt z nowych pani współpracowników, przed którym ukrywała pani swoją tożsamość, nie połapał się, że pani to Jadwiga Chmielowska?

Jeden człowiek, Rafał Budniok ze środowiska pisma „Wokół Nas”, w końcu się połapał. Gdy zorientowałam się, że on już się domyśla, przeprowadziłam akcję dezinformacyjną: zaczęłam mu narzekać, jaka ta Chmielowska jest durna, że z nią w ogóle nie da się spotkać. Mówię mu, że mogę jej zanieść pytania do wywiadu, jaki chce z nią przeprowadzić, ale że mam z nią kontakt tylko w jedną stronę: to ona się kontaktuje ze mną, kiedy chce, a nie na odwrót. I marudzę sama na siebie, narzekam, że Chmielowska przesadza z ostrożnością… W latach 90. Budniok szczerze mi przyznał, że choć był już przekonany, że ja to ja, to po tej mojej tyradzie doszedł do wniosku, że jednak tylko mu się zdawało.

Chodziła pani normalnie po ulicach czy ciągle się ukrywała?

Żyłam normalnie, uczęszczałam na różne imieniny, urodziny czy sylwestry, ale tylko do ludzi, którzy nie wiedzieli, kim jestem. Skrzętnie ukrywałam swoją tożsamość. Przeprowadziłam się do nowego miasta, kwaterę główną miałam w Bytomiu. Jeździłam normalnie autobusami i tramwajami, ale tylko tam, gdzie nikt nie mógł mnie rozpoznać. Nawet brat kolegi, u którego się ukrywałam, nie miał pojęcia, kim jestem. Nigdy nie siedziałam w domu, cały czas działałam, dlatego zachowałam zdrowie psychiczne.

Wielu ludziom zależało, żebym się ukrywała, ponieważ miałam ogromną wiedzę o naszej działalności: znałam ludzi, adresy, wszystko pamiętałam, więc byłam w stanie odtworzyć przebieg różnych spraw. Ludzie mieli do mnie zaufanie, więc ukrywałam się też z uwagi na bezpieczeństwo poszczególnych struktur.

Czy w czasie gdy się pani ukrywała, poznała pani kogoś, kto działał w konspiracji w czasach II wojny światowej? Porównywaliście ze sobą te dwa podziemia?

W Gliwicach spotkałam kiedyś Antoniego Hedę ps. Szary, generała brygady przedwojennego Wojska Polskiego, dowódcę oddziałów partyzanckich Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Śmialiśmy się, że stara konspiracja spotyka się z nową. W żartach poopowiadał o różnych swoich akcjach, dawał mi rady, jak niektóre sprawy najlepiej organizować. Z tym, że jasno zaznaczył, że on ma doświadczenie z konspiracji przeciwko Niemcom, a nie NKWD czy bolszewikom, więc my musimy być trochę bardziej ostrożni. Ale przyznał przy tym, że esbecja lat 80. to już nie jest ta sama bezpieka, co w latach 40. i 50. Im już się tak nie chce, jak tamtej. Normalni esbecy pracują jedynie od godziny 8 do 15 i fajrant, nie jak my – całodobowo. Oczywiście wśród esbeków byli też tacy, którzy walczyli z nami bardziej zaciekle i chcieli się wykazać – ci byli cholernie niebezpieczni.

Działaliście jak Armia Krajowa?

Gdybyśmy działali tak jak AK, to rozpracowaliby nas błyskawicznie. Za Niemca struktury kwitły. A gdy masz rozbudowane struktury, każda wpadka prowadzi do kolejnych. Mimo że działacze AK często znali się jedynie piątkami, to z każdej piątki ktoś znał kolejną piątkę itd. A u nas na Śląsku od 1985 r., gdy przejęłam dowodzenie Solidarnością Walczącą w regionie, wpadek praktycznie nie było. Bezpieka dostawała szału, nazywała nas ośmiornicą. Mówili, że gdziekolwiek wejdą, tam Solidarność Walcząca albo chociaż pachnie SW. Do końca nie doszli, jak wyglądały nasze struktury, bo ich praktycznie nie było. Do tego inaczej wyglądał schemat organizacyjny wrocławskiej SW, inaczej krakowskiej, katowickiej i innych. To były grupki, które często nie miały ze sobą żadnych kontaktów. W samej Warszawie były cztery duże grupy, które w ogóle się nie znały.

Jadwiga Chmielowska

Ur. 29 czerwca 1954 r. w Sosnowcu. Działaczka opozycji demokratycznej. W latach 1980–1981 organizatorka i działaczka struktur Solidarności w Katowicach. Po wprowadzeniu stanu wojennego ukrywała się aż do 1990 r. W latach 1982–1989 założycielka i przewodnicząca Regionalnej Komisji Koordynacyjnej Regionu Śląsko-Dąbrowskiego, równocześnie w latach 1985–1989 członek Solidarności Walczącej. Od 1988 do 1993 r. współprzewodnicząca Autonomicznego Wydziału Wschodniego SW. Działaczka na rzecz demokracji w krajach Europy Wschodniej byłego bloku sowieckiego. –sl

źródło: rp.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (1)

ALBO USUNĄ, ALBO ZASŁONIĄ PŁACHTĄ. TAKIE LOSY MOGĄ SPOTKAĆ PROTESTUJĄCYCH PODCZAS PRZEMÓWIENIA TRUMPA

W środę pojawiła się wiadomość, że amerykańskie Secret Service ma sobie „poradzić” z miasteczkiem namiotowym przed Sądem Najwyższym. Dotarliśmy do informacji, jakie opcje są brane pod uwagę.

Donald Trump wkrótce w Warszawie. 6 lipca ma przemówić na placu Krasińskich, gdzie nieopodal trwa protest w miasteczku namiotowym przed Sądem Najwyższym. Czy służby amerykańskie ich usuną? Jak wynika z nieoficjalnych informacji pracowników Kancelarii Prezydenta RP, rozważane są dwie opcje.

W sąsiedztwie placu Krasińskich znajduje się Sąd Najwyższy. Przed gmachem trwa pikieta stowarzyszenia Niezłomni Adama Słomki, do której dołączyli działacze Ruch Kontroli Wyborów i Solidarnych 2010. Protestujący rozstawili miasteczko namiotowe, wokół którego rozmieszczone są transparenty z hasłami: „Polskie, sprzedajne, brudne sądy – skorumpowane mafijne”, „Żądamy lustracji resortowego sądownictwa”, czy też „Sądownictwo w naszym kraju to zorganizowana grupa przestępcza”. Jakby mocnych, oskarżających treści było zbyt mało, na fasadzie Sądu Najwyższego powieszono deski sedesowe.

Co dalej będzie z miasteczkiem? Czy wystąpienie Trumpa na placu Krasińskich sprawi, że protestujący będą musieli przenieść się w inne miejsce? W środę pojawiła się wiadomość, że amerykańskie Secret Service ma sobie z tym „poradzić”.

Jak wynika z nieoficjalnych informacji pracowników Kancelarii Prezydenta RP, agenci od kilkunastu dni działają już na terenie Warszawy, sprawdzając zabezpieczenia wokół placu Krasińskich. Pomimo tego, nie podjęto jeszcze decyzji w sprawie miasteczka namiotowego. Rozważane są dwie opcje – albo usunięcie protestujących, albo zasłonięcie ich płachtą podczas przemowy Trumpa.

„Mogą nawet zrobić zaporę ze sztucznych ogni”

WawaLove.pl poprosiła o komentarz Adama Słomkę, jednego z organizatorów pikiety. – Nie zamierzamy ustąpić. Jest dla nas zaszczytem, że prezydent chce przemawiać na tym samym palcu, na którym jest ten historyczny protest w Polsce. Może przemówi do miasteczka? – rozważa organizator. Pomimo tego, „nie zamierza pod presją rządu, czy władz Warszawy rezygnować z pikiety”.

– Pokazujemy pewny problem społeczny. Po to powstało miasteczko. I cieszymy się, że prezydent Trump będzie przemawiać na tle pomnika Powstania Warszawskiego, bo przecież kontynuujemy tamtą walkę – twierdzi Słomka.

Jednocześnie Adam Słomka podkreśla, że jako organizator może pójść na ugodę. – Możemy  trochę przesunąć miasteczko. Pomysł likwidacji protestu jest absurdalny, ale jeśli usłyszymy,  że ktoś potrzebuje zainstalować trybunę, system ochronny czy barierki to nie ma problemu.

Reporterka WawaLove.pl zapytała również o to, co sądzi o opcji zakrycia miasteczka przez wspomnianą przez nasze źródła płachtą. Słomka odpowiada bez zawahania: – Mogą zrobić nawet zaporę ze sztucznych ogni.

Za bezpieczeństwo Trumpa będą odpowiadać Polacy

Czy agenci Secret Service rzeczywiście są w stanie zlikwidować miasteczko namiotowe przed Sądem Najwyższym? Krzysztof Liedel specjalista od spraw bezpieczeństwa międzynarodowego rozwiewa wszelkie wątpliwości. – Secret Service przyjeżdża do naszego kraju, gdzie kontroluje i koordynuje zabezpieczenie całej wizyty. Ale wszelkie tego typu działania są podejmowane przez polskie służby. Policja będzie musiała usunąć tych protestujących – tłumaczy w rozmowie z WawaLove.pl

– Mogą wystosować tradycyjną ścieżkę: wezwanie do opuszczenia terenu, ukaranie mandatami, a jeśli to nie poskutkuje to mogą skorzystać ze środków przymusu – mówi Liedel. – Secret Service może żądać jedynie usunięcia protestujących, ale za bezpieczeństwo prezydenta Trumpa na terenie Polski będą odpowiadać polskie służby, które mają współpracować z Amerykanami.

źródło:   Biuro Prasowe  NIEZŁOMNI <pokoleniekpn@wp.pl>

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Słowa, które zapamiętamy

Długo będziemy komentowali wypowiedzi znamienitych gości XII Zjazdu Klubów „Gazety Polskiej”. Prezes PiS‑u Jarosław Kaczyński, pisząc o naszym święcie, mówił o nim jako o: „(…) święcie wolnej od poprawności politycznej myśli. Święcie, podczas którego to, co białe, jest białe, a to, co czarne, jest czarne. Słowem: święcie najnormalniejszej normalności (…)”. Zapamiętamy słowa prezydenta Andrzeja Dudy proszącego kluby „GP”, aby włączyły się do debaty na temat nowej konstytucji, i list premier Beaty Szydło, w którym doceniła pracę klubów: „To w trakcie niezliczonych spotkań w całej Polsce, na których było tak wielu członków klubów »GP«, wykuwaliśmy służące Polakom rozwiązania, które dzisiaj z żelazną konsekwencją wprowadzamy”. Minister Antoni Macierewicz zapowiedział, że badania tragedii smoleńskiej „potrwają jeszcze przynajmniej rok, aby można było przedstawić pełen materiał dowodowy”. O patriotyzmie gospodarczym mówił wicepremier Mateusz Morawiecki, a o postkomunistach prezes IPN‑u Jarosław Szarek. Problem imigrantów przybliżył wiceprzewodniczący PE Ryszard Czarnecki i szef MSWiA Mariusz Błaszczak. To był ważny zjazd i bardzo ważne wypowiedzi gości.

Ryszard Kapuściński

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Historia zatoczyła koło. Dlaczego w czerwcu 2017 r. zostałem więźniem politycznym?

Właśnie (14.06.2017 r.) wyszedłem z więzienia. Ściślej z Aresztu Śledczego w Katowicach.W czasach Dobrej Zmiany rodzi się  pytanie: Jak to możliwe, że zbrodniarze komunistyczni i najwięksi aferzyści pozostają wciąż bezkarni, a działacz opozycji niepodległościowej zostaje pozbawiony wolności ?

Sprawa jest prosta. Wymiar sprawiedliwości III RPRL pozostaje fikcją. Jest żywym reliktem kadr PRL-u i umowy Okrągłego Stołu z Magdalenki.

Dzięki działaniom tzw. nadzwyczajnej kasty, która aresztowała mnie 10 kwietnia 2017 r. (czym uniemożliwiła mi publiczne uczczenie ofiar w 7 rocznicę Tragedii Smoleńskiej z 10.04.2010 r.) i przedłużyła ten areszt do 21 kwietnia (czym uniemożliwiła mi udział w kontrakcji wobec zapowiedzianego przez tę kastę na 20.04.2017 r. swojego strajku) ostatnie święta Wielkanocne byłem uwięziony w Areszcie Śledczym w Mysłowicach za noszenie czapki legionowej oficera Związku Strzeleckiego na procesie o rzekome znieważenie pomnika ruskich okupantów. Sędzia Michał Fijałkowski ukarał mnie karą porządkową aresztu za naruszenie powagi sądu! Trzeba przyznać, że to bardzo oryginalny pretekst. Kara taka jest w naszych sądach wymierzana w ułamku sekundy oraz arbitralnie przez sędziego (zainteresowanego) i natychmiast wykonywana!

Na początku czerwca 2017 r. zostałem ponownie umieszczony, tym razem w katowickim  areszcie, na podstawie kary porządkowej wymierzonej  za … słowną spokojną  wypowiedz podczas tego samego procesu o rzekome znieważenie pomnika ruskich okupantów, iż (cytuję): „Sędzia zachowuje się dziś tak, jak sędziowie w PRL-u”. W systemie totalitarnym zdarzali się przecież uczciwi sędziowie (bardzo rzadko, ale jednak) i zupełnie nie rozumiem nerwowej reakcji sędziego M. Fijalkowskiego. Czyżby poczuł się on dotknięty moją uwagą?

         Oczywiście, prawdziwe powody represji ze strony wybranej kasty są oczywiste. Środowisku NIEZŁOMNYCH, weteranów opozycji, udało się zorganizować Miasteczko Protestu „Zamknąć (sędziego zbrodniarza) Michnika – uniewinnić (skazanego za protest tortowy) Miernika” pod Sądem Najwyższym w Warszawie oraz upublicznić nazwiska setek prokuratorów i sędziów zbrodniarzy komunistycznych, naszych oprawców ze stanu wojennego, którzy nadal kierują głównymi instytucjami wymiaru nie-sprawiedliwości. To wielki sukces Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich, które założylismy wspólnie z Marszałkiem Seniorem Kornelem Morawieckim Przewodniczącego Solidarności Walczącej (grupa parlamentarna Wolni i Solidarni) oraz posłem PiS Andrzejem Melakiem z Komitetu Katyńskiego i KPN.Więzienie przywrócono obecnie  jako standardową represję za pomocą kar porządkowych, co stało się charakterystycznym precedensem w rękach kasty niezdekomunizowanych sędziów III RPRL, podobnym do ich własnych praktyk stosowanych w końcowym okresie PRL-u czy obecnie na Białorusi.

W celu represjonowania nadużywa się Ustawy „Prawo o ustroju sądów powszechnych”. Przepis ten został wprost zaimplementowany z czasów PRL i mimo, że jest niezgodny ze standardami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (wedle rzymskiej zasady „Nemo iudex in causa sua” – „Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie.” Polecam uwadze wyroki ETPC np. Kyprianou kontra Cypr, aplikacja 73797/01 z 15.12.2005) – kara pozbawienia wolności w trybie kary porządkowej jest po prostu na terenie Unii Europejskiej NIELEGALNA, a mimo to, jest w Polsce i w Bułgarii stosowana nadal.

Zamykanie w więzieniu kogokolwiek za słowne opinie samo w sobie jest kuriozalne. Normalnie jeżeli sędzia (dowolny funkcjonariusz) czuje się obrażony to ma pełne prawo dochodzić swoich praw w procesie cywilnym – tak od lat uważa Sąd Najwyższy i Trybunał w Strasburgu. Nie wolno mu jednak nadużywać swojego stanowiska do natychmiastowego wymierzania sprawiedliwości poprzez pozbawianie kogokolwiek wolności swoją arbitralna decyzją.

Parę słów o aresztach: ten w Mysłowicach robił na mnie wrażenie żywego skansenu komunistycznej kadry kierowniczej zwracającej się do wszystkich zwrotami typu: „wiecie rozumiecie…”. Ponadto byłem tam osadzony  z więźniami kryminalnymi, co jest jaskrawym złamaniem dyspozycji Kodeksu Karnego Wykonawczego, który stanowi, iż więźniowie ukarani kara porządkową nie mogą przebywać w towarzystwie osób skazanych za przestępstwa.

Areszt w Katowicach robi lepsze wrażenie, gdyż udało mi się po twardej walce wyegzekwować prawo do izolacji od kryminalistów oraz – co nie jest bez znaczenia – jedzenie było znośniejsze, lecz niestety limitowano tam rozmowy telefoniczne do zaledwie 5 minut, a czasami wręcz uniemożliwiano skorzystanie z aparatu telefonicznego.

Separacja ukaranych czy również więzniów politycznych jest tym ważniejsza, iż przed kilku laty bandyci z gangu „Krakowiaka” osadzeni w tym samym Areszcie Śledczym oskarżyli mnie, iż namawiałem ich do zabicia („wysłania do piachu” cytat z Aktu oskarżenia) Prezesa Sądu Rejonowego w Katowicach, Krzysztofa Hejosza. Prezes przyznał pytany przeze jako świadek, iż spotykał się nieformalnie z oficerami MSW i przyjął celem „wykorzystania w procesie przeciwko Słomce” nagrania z nielegalnej inwigilacji wieców KPN. Po kilku latach procesu przeniesionego do Małopolski okazało się, iż wszyscy świadkowie oskarżenia to „skruszeni” współpracownicy CBŚ i innych służb specjalnych, karani za składanie fałszywych zeznań. W 2015 r. zostałem oczyszczony z zarzutów i uniewinniony, ale wcześniej byłem osadzony przez 2 tygodnie w Areszcie Śledczym w Wadowicach. Natomiast kierownictwo CBŚP oraz świadkowie oskarżenia czyli gangsterzy (np. skazani za dokonanie 110 porwań dla okupu) pozostali bezkarni, a ściślej mafiozi jakoś tak „przypadkiem” otrzymali sądowe przepustki w czasie odbywania kary ze względu na zły stan zdrowia i gremialnie wyjechali do Anglii gdzie słuch po nich zaginął. Jeden z tych „dżentelmenów” pod zmienionym nazwiskiem prowadzi całkiem poważny biznes w Polsce … . Natomiast Prezes sędzia Hejosz awansował do Sadu Okręgowego w Katowicach. Co ciekawe,  zaradny i „sławny” ostatnimi czasy Prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie zaproponował mu stanowisko pracy u siebie. Nie doszło to jednak do skutku, ponieważ  „niewdzięczny i małostkowy” (zdaniem tzw. kasty) Prezydent RP Andrzej Duda „ośmielił się” nie zaakceptować jego kandydatury na sędziego Sądu Apelacyjnego czym spowolnił tę błyskotliwa karierę … .

Jedynym skazanym w tej nietuzinkowej aferze sporej grupy sędziów, prokuratorów, oficerów Służby Więziennej, CBŚP i gangsterów „Krakowiaka” okazał się być miesiąc temu redaktor Józef Wieczorek. Jest to działacz opozycji, usunięty przez komunistów z pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim (i do dziś nie przywróconym do pracy!), a obecnie dziennikarz niezależny, który ujawnił całą tę intrygę w postaci relacji filmowej z jawnego w 99% procesu sądowego. Za ujawnienie tej prawdy (przepraszam: tajemnicy) nadzwyczajnej kasty został w akcie zemsty skazany. Jeżeli nie przypilnujemy i nie nagłośnimy jego sprawy w II instancji, to pewnie zamienią mu karę grzywny na areszt i będzie mógł poznać ponownie „uroki” jakiejś celi.

W areszcie w Katowicach obecnie byłem osadzony w celi numer 114. Jest to najmniejsza cela tego obiektu o powierzchni tak małej, że nie mieści się tam – poza składanym ze ściany łóżkiem – nawet krzesło! Nic dziwnego, bo to były karcer Gestapo, NKWD i UB. Siedzieliśmy tam na zmianę z ś.p. Sławkiem Skrzypkiem (który zginął 10.04.2010 r. w Smoleńsku/Katyniu), karani przez trepa sadystę ze Służby Więziennej pod zarzutem umieszczania zdjęcia generała Jaruzelskiego wyciętego z prasy gadzinowej PRL w miejscu „prowokacyjnym” czyli … na muszli klozetowej. Był to jeden z wielu przejawów prywatnej wojny internowanej braci górniczej, ale to my – jako najmłodsi – dostaliśmy za nich karę karceru. Tak historia zatoczyła kolo. Trafiłem w znajome mury po 35 latach. Ale zmiana jednak zaszła, i owszem … zamiast gołych desek pojawił się materac.

Mam nadzieję, że środowiska patriotyczne dopilnują zamiany tego aresztu w Muzeum Ofiar Terroru Komunistycznego wzorem obiektu położonego przy ulicy Rakowieckiej 37 w stolicy Polski. Katowicki areszt to jeszcze bardziej złowrogi obiekt. Tutaj zamordowano bodaj największą grupę Niezłomnych-Wyklętych. Tutaj też przez całą II wojnę światową AK-owców intensywnie mordowała gilotyna Gestapo. Każdorazowo jak piszę z aresztów listy do sądów to zawsze dodaję na kopercie dopisek „z miejsca uświeconego krwią tysięcy patriotów zamordowanych przez sędziów PRL, NKWD i UB”.

Uważam, iż powinniśmy w ramach Ruchu Sanacji i Kontroli Sądów dążyć do uspołecznienia wymiaru sprawiedliwości, tak jak zrobiła to II RP i propagować w społeczeństwie i rządzie ideę powrotu do instytucji: ŁAWY PRZYSIEGŁYCH, losowo wybranych obywateli którzy podejmują decyzję o winie. Sędziowie zajmą się wtedy tylko prowadzeniem rozpraw. Koncepcja obsadzania stanowisk dla „swoich” sędziów działa przecież tylko na kadencję własnej władzy, a to tylko pudrowanie trupa. Ważne jest, by społeczeństwo poczuło realnie dobrą zmianę i uznało instytucje Państwa za swoje, a nie wrogie. Dziś prawie każdy jak tylko może unika sądów jak ognia.

Wszystkim aktywnym społecznikom serdecznie dziękuję za wyrazy solidarności: za kartki wysyłane do aresztu (to ważne) i za udział w solidarnościowych wiecach pod aresztem i sądami. Przyzwoitym dziennikarzom za nagłaśnianie tego skandalu i patologii.

Adam Słomka

  1. Nota bene, moja prywatna historia kontaktów z przedstawicielami tzw. wymiaru sprawiedliwości dobrze obrazuje kwestię niesprawiedliwości, tj. winy i braku kary – zarówno w czasach PRL, jak i po 1989 r. Dotychczas bowiem żaden z moich oprawców nie poniósł jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje czyny (i nie ma na to tymczasem widoków):

Ani ten, który zabił moją Mamę Krystynę Słomkę (płk SB Z. Zygadło),

ani sędziowie i prokuratorzy chroniący towarzysza płk. Zygadło przed odpowiedzialnością karną,

ani ten, który internował mnie w wieku 17-tu lat,

ani ten, który relegował mnie z wilczym biletem z liceum w 1982 roku,

ani ten, który nakazał wyrzucenie z pracy,

ani ten, który zasądził zaoczną eksmisję całej mojej rodziny z mieszkania,

ani ten, który uwięził kierownictwo KPN na 2 lata na ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie (sędzia Andrzej Kryże),

ani ci, którzy pobili mnie w szpitalu gruźliczym Aresztu na ul. Rakowieckiej do nieprzytomności (funkcjonariusze ZOMO przebrani przez SB w mundury Służby Więziennej PRL),

ani ten, który nakazał konfiskatę samochodu za przewożenie „nielegalnych” książek Miłosza i Piłsudskiego … , itd.

Żaden komunistyczny siepacz nie został pociągnięty do jakiejkolwiek odpowiedzialności – ani karnej, ani nawet dyscyplinarnej.

Bezkarność tamtych zbrodni i przestępstw rodzi kolejne patologie w III RPRL, rozzuchwala nadzwyczajną kastę i ich złodziejsko komunistyczne zaplecze.

 

sygnatura sprawy z Sądu Myślenice to II K 704/11

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)