Zamienił stryjek…

 

Szanowni Państwo!

 

   Rekonstrukcja rządu entuzjazmu nie wywołała, bo nie bardzo wiadomo kogo, prócz nowych ministrów, miałaby ucieszyć. Totalna Targowica zainteresowana jest wyłącznością dostępu do żłobu i zapewnieniem bezkarności za dotychczasowe przekręty. Nic innego ucieszyć jej nie może.  Unia Europejska pozostała nieugięta i nadal grozi sankcjami. Zadowoleni mogą być tak zwani ekolodzy, bo jest realna szansa, że nowy minister ugnie się pod presją unii i pozwoli kornikowi zeżreć Puszczę Białowieską kompleksowo. W tym konkretnym wypadku zamiana „siekierki na kijek” stanie się nie tylko symboliczna.

 

    Odważny Minister Obrony zdołał zrobić bardzo wiele i miejmy nadzieję, że tego nie da się już odwrócić. Aż dziw bierze, że zachował swe stanowisko tak znienawidzony przez Totalną Targowicę Minister Sprawiedliwości. Czyżby było to jedyne stanowisko, które udało się zachować? Wszędzie tam, gdzie „dobra zmiana” nie dotarła, nadal nie ma szans dotrzeć. Będzie tak, jak było.

 

    Powstały nowe ministerstwa z myślą o tych, którym się teki ministerialne „należały”, bez względu na koszty i utrudnienia dla wszystkich. Rozrost biurokracji służy jedynie jej samej.

 

      Cieszmy się zatem z tego, co mamy i próbujmy działać dla dobra Polski każdy jak potrafi. Łączmy też nasze wysiłki wszędzie tam, gdzie to możliwe, na przykład w walce z cenzurą w Internecie.

 

Pozdrawiam i do następnej soboty

 

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

System podatkowy w RP i w Wlk. Brytanii

W 2013 tylko Polacy zarejestrowali w UK ok. 19.000 nowych spółek, podczas gdy w całej Polsce raptem 27.400 spółek (w 2014 już o ok. 2 % mniej),

W rankingu przyjazności podatkowej Polska zajmuje dopiero 87 miejsce, podczas gdy UK 16 miejsce,

W Polsce jest aż 18 podatków, w UK tylko 8 podatków,

Za ok. 10 funtów miesięcznie mamy prawo do brytyjskiej emerytury (jej minimalna wysokość to ponad 100 funtów tygodniowo), podczas gdy minimalny ZUS w Polsce to obecnie aż 1.172,56 zł miesięcznie, czyli aż 14.070,72 zł rocznie (i to w kraju gdzie pensja minimalna to 2.000,00 zł brutto !!),

Rozliczanie walut (w Polsce kurs NBP z jednego, konkretnego dnia, natomiast w UK urząd publikuje jeden kurs z całego miesiąca, a jeśli w dniu wystawienia faktury realny kurs był inny niż w dniu zapłaty, przedsiębiorca może sobie wybrać po jakim kursie chce się rozliczyć,

W Wielkiej Brytanii nie ma systemu pism poleconych, listy zwykłe leżą w skrzynce i czekają na adresata, który po ich odebraniu od razu wie czego dotyczą (w PL jest tylko awizo),

W Polsce vacatio legis na zmianę VAT wynosiło tylko 7 dni, natomiast w UK terminy te są znacząco dłuższe, np. Companies Act z początku 2006 wszedł w życie dopiero  w październiku 2009 r. (a i tak spółki zarejestrowane pod rządami starego prawa mogły prowadzić interesy wg. starych przepisów).

Kwota wolna od podatku w EURO

POLSKA – 704,30 Euro – tj. 6% średniej pensji (czyli aż 94 % zawsze jest opodatkowane!),

NIEMCY – 8.130,00 Euro – tj. 20% średniej pensji,

AUSTRIA – 11.000 Euro – tj. 32 % średniej pensji,

CHORWACJA – 3.423,50 Euro – tj. 28 % średniej pensji,

IRLANDIA – 16.500 Euro – tj. 50 % średniej pensji (23,4 razy większa niż w PL !!!),

WIELKA BRYTANIA – 13.425,90 Euro – tj. 38% średniej pensji (19,06 razy większa !!).

Zakładanie działalności w UK – główne różnice w stosunku do PL

Zakładanie spółki możliwe natychmiast przez Internet (brak konieczności dodatkowego wyrabiania NIP i REGON – znam przypadek w PL gdzie zakładanie spółki „od zera” z uwagi na „przychylność” urzędów trwało cały rok !!!),

Kapitał zakładowy jedynie deklarowany – brak obowiązku wpłacania na konto bankowe,

Brak obowiązku prowadzenia pełnej księgowości w spółce (b. istotna różnica !),

Jeśli spółka wszystkie transakcje obsługuje przez konto bankowe, to nie trzeba prowadzić ewidencji sprzedaży – wtedy wyciąg bankowy lub z konta PayPal staje się taką ewidencją,

W UK nie ma kas fiskalnych w polskim rozumieniu (a na marginesie same kasy potrafią być nawet kilka razy tańsze niż w PL),

Brak comiesięcznych zaliczek na podatek dochodowy (!!!), podatek płatny „z dołu”,

W praktyce spółka działa (gromadzi faktury + koszty), a po zakończeniu roku oblicza się należny podatek, który trzeba zapłacić w przeciągu 9 miesięcy od zakończenia roku obrotowego (w Polsce podatek dochodowy płacimy z góry, w UK z dołu – czyli to spółka obraca pieniędzmi, a nie państwo),

Brak obowiązku składania comiesięcznych deklaracji do brytyjskich odpowiedników polskiego ZUS i US.

Główne zasady rozliczeń

Wynagrodzenie opodatkowane jest tam gdzie siedziba spółki (zgodnie z konwencją o unikaniu podwójnego opodatkowania), od tego odciągana jest składka na ubezpieczenie społeczne i podatek,

Istnieje kwota wolna od ubezpieczenia społecznego – składkę płaci się dopiero wtedy, gdy w miesiącu dochód przekroczy 641 funtów (jeżeli ktoś zarabia mniej, nie płaci nic, ale nadal ma ubezpieczenie zdrowotne i przysługuje mu podstawowa emerytura !!!)

W Polsce pracownik otrzymuje „na rękę” tylko ok. 61% tego co wydaje pracodawca na jego zatrudnienie – w UK dużo więcej, ponadto przy małych zarobkach w UK podatki są zniżkowe i rosną stopniowo, do ok. 641 funtów miesięcznie nie płaci się żadnych podatków,

Dodatkowe preferencje w Wielkiej Brytanii:

kilometrówka – ok. 0,45 funta na milę czyli aż ok. 1,45 na km (przy skromnym samochodzie można nawet odłożyć nieco pieniędzy),

diety w wypadku delegacji zagranicznych są 2x wyższe niż w PL (nawet 200-300 funtów na jeden dzień),

W praktyce przedsiębiorca w UK:

wypłaca siebie nieopodatkowaną pensję 641 funtów oraz,

drugie tyle zaoszczędza na kilometrówce i delegacjach,

co łącznie daje bez problemu około równowartość aż 6.000,00 – 10.000,00 zł miesięcznie),

Wielka Brytania jest wolna od:

ZUS w polskim rozumieniu (od ogromnych składek),

pełnej księgowości dla spółek LTD,

comiesięcznych deklaracji,

obowiązku comiesięcznych zaliczek na podatek,

ankiet, sprawozdań,

kas fiskalnych w polskim rozumieniu,

W przypadku podatku dochodowego od osób prawnych przyjmuje się, że osoba prawna ma rezydencję podatkową w kraju w którym podejmowane są kluczowe decyzje (gdzie sprawowany jest faktyczny zarząd), na Wyspy nie mogą swobodnie przenieść swojego biznesu przedsiębiorcy którzy prowadzą w Polsce tzw. zakłady (istnieje wówczas niestety konieczność założenia w PL oddziału),

Preferencje podatkowo-inwestycyjne w Wielkiej Brytanii – jeżeli przedsiębiorca ma do zapłacenia kwotę X podatku dochodowego, wówczas może on (zamiast zapłaty podatku) dołożenia drugie tyle swoich środków i zainwestowania całości w nowy biznes (oczywiście pod pewnymi ograniczeniami) – inwestycję taką należy utrzymywać min. 3 lata, a potem mamy do wyboru dwie ścieżki:

jeżeli nowy biznes upadnie, to podatnik może to co stracił wpisać w koszty i pomniejszyć podatek w następnym roku, albo,

jeśli inwestycja się rozwinęła i podatnik sprzedał udziały w tym biznesie, to cały zysk z tej sprzedaży jest wolny od podatków (!).

Opracowano na podstawie:

Kamil Cebulski, Biznes w kraju dziadów, 2015,

Edyta Hołdyńska, Wielka emigracja firm, Dorzeczy.pl, 11-17 V 2015, 20/2015,

Jakub Wozinski, Patrioci nie płacą. Ucieczka przed wysokimi podatkami to działanie na korzyść polskiej gospodarki, Uwazamrze.pl, nr 2 (148), luty 2014,

Kamil Cebulski, Brytania obiecana, Uwazamrze.pl, nr 2 (148), luty 2014,

materiały własne.

źródło: https://stowarzyszenierkw.org/3232-system-podatkowy-w-rp-i-w-wlk-brytanii

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Premier Mateusz Morawiecki Człowiekiem Roku Klubów „Gazety Polskiej” 2017

Cztery kluczowe choroby naszego życia społecznego i gospodarczego, a zarazem symbole naszej słabości, to bieda, bezrobocie, brak mieszkań i cywilizacyjne zapóźnienia w służbie zdrowia. Z tych czterech jeźdźców apokalipsy, w ogromnej mierze dzięki naszym działaniom, na dwóch polach pojawiła się nadzieja zwiastująca lepsze czasy. Biedy jest znacznie mniej, a bezrobocie jest w potężnym odwrocie. Ale dziś cały czas do zrealizowania pozostaje jeszcze program taniego budownictwa mieszkaniowego oraz naprawa systemu służby zdrowia. Tym tematom na pewno nadamy najwyższy priorytet.

Swoją działalność polityczną rozpoczął w 1998 roku, kiedy został wybrany do sejmiku dolnośląskiego z listy Akcji Wyborczej Solidarność. Od 2008 roku przez siedem lat był konsulem honorowym Republiki Irlandii w Polsce. 16 listopada 2015 roku objął urzędy wicepremiera i ministra rozwoju w rządzie premier Beaty Szydło. 28 września 2016 został odwołany ze stanowisk rządowych, aby tego samego dnia objąć urząd wicepremiera i ministra rozwoju oraz urząd ministra finansów. Parę dni później stanął na czele Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów. 11 grudnia 2017 roku został powołany przez prezydenta RP Andrzeja Dudę na stanowisko prezesa Rady Ministrów. Następnego dnia Sejm RP udzielił rządowi Mateusza Morawieckiego wotum zaufania. Od tego dnia został 17 Prezesem Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej po 1989 roku.

Przybliżając sylwetkę Człowieka Roku Klubów „Gazety Polskiej” 2017, nie sposób nie przypomnieć działalności opozycyjnej Mateusza Morawieckiego. Syn Kornela Morawieckiego, legendy opozycji, założyciela „Solidarności Walczącej”, już jako licealista koordynował prace podziemnych drukarni. Malował antykomunistyczne napisy na murach, rozklejał plakaty i ulotki, zrywał flagi, rozwieszał opozycyjne transparenty, kolportował podziemne pisma. Mając 15 lat został porwany przez ZOMO. Oprawcy z ZOMO szukając jego ojca, który ukrywał się wówczas przed milicją, kazali Morawieckiemu kopać własny grób. Chcieli w ten sposób zastraszyć młodego człowieka i zmusić go do współpracy. Został wielokrotnie pobity z powodów politycznych, represjonowany również kolejnymi przesłuchaniami i rewizjami w mieszkaniu. Od początku działał w założonej przez ojca „Solidarności Walczącej”, a później w  Niezależnym Zrzeszeniu Studentów.

Jak sam powiedział w wywiadzie, który ukazał się w tygodniku „Gazeta Polska”: „Dla jednych wciąż być może jestem bankowcem, dla drugich pozostaję jednak chłopakiem z >>Solidarności Walczącej<<, który pod okiem esbeków miał kopać grób w lesie, zaznał >>rosyjskiej ruletki<< i ukrywał się w szpitalu, żeby zdać maturę. Mam nadzieję, że dla większości moich Rodaków będę jednak tym, który pełniąc służbę publiczną, łączy w sobie antykomunizm i patriotyzm ze zdobytym wykształceniem, doświadczeniem zawodowym i umiejętnością zarządzania”.

W tym miejscu należy przypomnieć początki  kariery biznesowej Mateusza Morawieckiego. Po ukończeniu studiów historycznych na Uniwersytecie Wrocławskim, studiował na Politechnice Wrocławskiej i Central Connecticut State University, a w 1995 r. uzyskał dyplom MBA na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. W tym samym roku ukończył studia podyplomowe z prawa europejskiego i ekonomiki integracji gospodarczej na Uniwersytecie Hamburskim. Studiował także na Uniwersytecie Bazylejskim i w Kellogg School of Management przy Northwestern University. Pierwsze kroki w biznesie postawił jako współzałożyciel firm wydawniczych Reverentia i Enter Marketing-Publishing. W latach 1992–1995 pracował jako menedżer odpowiedzialny za marketing i finanse w przedsiębiorstwach konsultingowych i wydawniczych. W 1995 r. odbył staż w Deutsche Bundesbanku. W latach 1996–1997 prowadził projekty badawcze w zakresie bankowości i makroekonomii na Uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem. W 1998 został zastępcą dyrektora Departamentu Negocjacji Akcesyjnych w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. Był członkiem zespołu ministerialnego negocjującego warunki przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. W 1997 wraz z Frankiem Emmertem opublikował „Prawo Europejskie”, podręcznik z zakresu prawa unijnego i ekonomiki integracji gospodarczej. W latach 1998–2001 był członkiem rad nadzorczych Zakładu Energetycznego Wałbrzych i Agencji Rozwoju Przemysłu. W 1998 r. podjął pracę w Banku Zachodnim. W latach 1998–2001 był doradcą prezesa zarządu, a następnie dyrektorem banku. W roku 2001, po połączeniu Banku Zachodniego i Wielkopolskiego Banku Kredytowego, został członkiem zarządu Banku Zachodniego WBK, a w maju 2007 r. objął stanowisko prezesa zarządu. Kierowany przez niego BZ WBK stał się jednym z trzech największych banków w Polsce.

Pełniąc funkcje rządowe Mateusz Morawiecki całkowicie zamroził swój portfel akcji Banku Zachodniego WBK, nie obracał akcjami, a wszelkie korzyści przekazywał na cele charytatywne i społeczne. Po objęciu funkcji premiera podjął decyzję o sprzedaży wszystkich akcji BZ WBK.

Mateusz Morawiecki zastąpił na stanowisku premiera niezwykle popularną panią premier Beatę Szydło. Warto przypomnieć, że premier Beata Szydło była laureatem nagrody Człowieka Roku Klubów „Gazety Polskiej”  za 2016 rok. Przez dwa lata kierowania rządem stała się przykładem dla jej następców. A nasze nadzieje na „DOBRĄ ZMIANĘ” dla Polski stały się niepodważalnym faktem. W pierwszych słowach swojego expose Morawiecki podziękował premier Beacie Szydło mówiąc: „Na samym początku pragnę podziękować pani premier Beacie Szydło za wspólne lata bardzo ciężkiej pracy. Pani premier, jest pani i pozostanie pani symbolem solidarnościowej rewolucji przywracającej milionom polskich rodzin godne życie na co dzień. Dziękuję pani w imieniu całego rządu za pani tytaniczną pracę, za wrażliwość i za nieustępliwą wiarę w sens naprawy Rzeczpospolitej. Ponadto bardzo się cieszę, że będziemy nadal pracować dla Polski. To były dobre dwa lata dla Polski i dla polskich obywateli. I przyzwyczailiśmy się do sprawnego przeprowadzenia w Polsce dobrej zmiany i chciałbym zagwarantować, że nasz rząd będzie dalej prowadził to dzieło bez wytchnienia. Pani premier – jeszcze raz dziękuję”.

A z jakimi problemami występującymi w Polsce w pierwszej kolejności będzie chciał  zmierzyć się premier Morawiecki? Tak zdefiniował te problemy w wywiadzie udzielonym w „Gazecie Polskiej”: „Istotnych słabości w naszym systemie gospodarczo-społecznym jest wiele. Cztery kluczowe choroby naszego życia społecznego i gospodarczego, a zarazem symbole naszej słabości, to bieda, bezrobocie, brak mieszkań i cywilizacyjne zapóźnienia w służbie zdrowia. Z tych czterech jeźdźców apokalipsy, w ogromnej mierze dzięki naszym działaniom, na dwóch polach pojawiła się nadzieja zwiastująca lepsze czasy. Biedy jest znacznie mniej, a bezrobocie jest w potężnym odwrocie. Ale dziś cały czas do zrealizowania pozostaje jeszcze program taniego budownictwa mieszkaniowego oraz naprawa systemu służby zdrowia. Tym tematom na pewno nadamy najwyższy priorytet”.

I najważniejsza sprawa, która od początku zajmuje umysły członków Klubów „Gazety Polskiej”. Wyjaśnienie tragedii smoleńskiej. I tu ponownie posłużę się wypowiedzią premiera Mateusza Morawieckiego do „Gazety Polskiej”: „(…)To jest bowiem ogromne zobowiązanie państwa polskiego, żeby to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, wreszcie wyjaśnić. Do końca. Powaga instytucji państwa oraz okoliczności, w jakich zginęła Para Prezydencka i elita reprezentująca nasze państwo udająca się na uroczystości katyńskie, wymagają od nas dojścia do bezkompromisowej prawdy w tej sprawie. Oczywiście, gospodarzami tego śledztwa są stosowne instytucje wymiaru sprawiedliwości, działa też przy MON, powołana przez ministra Macierewicza, >>Podkomisja do Ponownego Zbadania Katastrofy Lotniczej<<. Ale wszyscy już chyba oczekujemy tego, że tę prawdę dowodową o Smoleńsku poznamy. W ostatnim czasie najbardziej boleśnie i przeszywająco serce przemówiły ekshumacje, które nas przybliżyły do bolesnej prawdy o strasznych dniach kwietniowych 2010 roku. Bardzo mnie cieszy, że od niedawna możemy w Warszawie jeździć aleją Lecha Kaczyńskiego, a już za kilka miesięcy odsłonimy pomniki ofiar tragedii smoleńskiej oraz śp. Prezydenta Rzeczypospolitej”.

Coroczna nagroda Człowieka Roku Klubów „Gazety Polskiej” to najważniejsza ze wszystkich nagród przyznawanych przez nasze środowisko osobom, które w szczególny sposób zasłużyły się dla Polski i Strefy Wolnego Słowa. To nagroda od członków ponad 450 Klubów „Gazety Polskiej”, czytelników i sympatyków Strefy Wolnego Słowa. Co ważne, nie przyznaje jej żadne gremium, lecz ludzie, dla których dobro Polski jest sprawą nadrzędną. Jest uhonorowaniem wiedzy, odwagi, poświęcenia i ciężkiej pracy w służbie dla Polski. Premier Mateusz Morawiecki trzykrotnie uczestniczył w Zjazdach Klubów „Gazety Polskiej”. Pomimo wielu obowiązków znalazł czas na spotkanie i podzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniem. Jego ostatnia wizyta na Zjeździe Klubów „Gazety Polskiej” w Spale i słowa, które wtedy wypowiedział o Polsce, o nadziejach jakie wiąże ze zmianami  następującymi w naszym kraju na długo pozostaną w pamięci uczestników zjazdu. Wtedy jeszcze nie wiedział, że za spełnienie nadziei większości Polaków będzie wkrótce sam odpowiadać i je realizować. Wszyscy, którzy głosowali na premiera Mateusza Morawieckiego są przekonani, że „Da Radę” i podtrzyma nadzieję Polaków na to, że Polska będzie bogata i suwerenna.

Ryszard Kapuściński

foto.: .mr.gov.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Gdula pisze o Polsce

„Neoautorytaryzm”, „publiczność dramatu wchodząca w relacje ze swoim liderem”, którą jednoczy pogarda wobec tzw. uchodźców i chęć rozliczenia elit – to tylko niektóre ze sformułowań zawartych w tzw. raporcie Gduli opisującym kondycję społeczeństwa polskiego.

Z treści raportu wynika jasno, że nikt w Polsce nie podważa ani nie kwestionuje demokracji jako ustroju państwowego. Mimo to jednak dobór słów w publikacji, która powstała przy wsparciu finansowym fundacji Friedrich Ebert Stiftung, musi budzić niepokój. Dobrym przykładem jest słowo „lider”, które zastąpione niemieckim odpowiednikiem może prowadzić do skojarzeń wprost z Adolfem Hitlerem. Tym samym część mediów po zachodniej stronie Odry, ocierająca się o granice psychozy w krytyce „reżimu Jarosława Kaczyńskiego”, otrzyma możliwość żyrowania najbardziej groteskowych wizji cytatami z publikacji polskiego naukowca.

Przypominamy, że autor kontrowersyjnego opracowania jest synem Andrzeja Gduli – podsekretarza stanu w ministerstwie Kiszczaka, uhonorowanego w 2006 roku przez Antoniego Szlagora medalem za zasługi dla Miasta Żywca.

Część merytoryczna publikacji „Dobra zmiana w Miastku” powstała między majem a lipcem 2017 roku i polegała na przeprowadzeniu wywiadów z trzydziestoma mieszkańcami małej miejscowości, w której PiS uzyskało poparcie ok. 50 procent wyborców. Autorzy grupując respondentów wyróżnili klasę ludową, do której zaliczyli osoby pracujące fizycznie, osiągające niskie dochody i posiadające wykształcenie od podstawowego do średniego ogólnokształcącego oraz klasę średnią – odpowiednio rozmówców pracujących umysłowo lub prowadzących firmę, osiągających średnie dochody, z wykształceniem od ogólnokształcącego wzwyż.
Konkluzje z tych badań są rzecz jasna porażające:

Elity nie tyle okazały się wyalienowane, obce dla zwykłego człowieka, ale nie spełniły wysokich oczekiwań, jakie stawia się przywódcom. Ich słabość kontrastuje z poczuciem moralności wyborcy. Odnosi się wrażenie, jakby krytyka elit służyła poprawie poczucia własnej wartości krytykującego i potwierdzeniu jego prawa do definiowania dobra i zła.

Bez wdawania się w polemikę nietrudno jest zauważyć, że choć w tekście publikacji kilkanaście razy pada słowo „moralność” lub wyrazy jemu pokrewne, to jednak na skutek niezręczności lub celowego zabiegu nikt nie wyjaśnia, że dla badających i stanowiących przedmiot badania oznacza ono coś zupełnie innego. W pierwszym przypadku „poczucie moralności” to indywidualne i subiektywne prawo do oceny innych w celu poprawy własnego samopoczucia, w drugim – uniwersalne i wspólne dla całej zbiorowości zasady postępowania. Nie jest to jedyna różnica w interpretowaniu pojęć i uogólnień, co zapewne doprowadzi w przyszłości do ostrych lecz jałowych sporów. Autorzy zadbali jednak o to, by ostateczna diagnoza, w przeciwieństwie do przesłanek, została wyartykułowana w sposób kategoryczny i jednoznacznie negatywny:

Neoautorytaryzm łączy przedstawicieli różnych klas, obiecując rozliczenie establishmentu, stworzenie dumnej wspólnoty narodowej i wzrost poczucia mocy zarówno wobec elit, jak i grup o słabszej pozycji, np. uchodźców.

Choć słowa „neoautorytaryzm” próżno szukać w słowniku języka polskiego, możemy mieć poważne obawy, że zostanie ono wykorzystane w taki sam sposób, jak bliźniaczo brzmiące „neonazizm” czy „neofaszyzm” w celu osłabienia pozycji międzynarodowej Polski i dalszych ataków na polski rząd.

zdjęcie: krytykapolityczna.pl

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

​Zasmucona pani Thun

Wszyscy cieszymy się z efektów udanej wizyty premiera Mateusza Morawieckiego w Budapeszcie. Pisząc wszyscy, nie mam na myśli europosłanki Róży Marii Barbary Gräfin von Thun und Hohenstein, bo zapewne jest zasmucona, tak jak jej partyjni koledzy. Smutno im, że dwóch ważnych polityków europejskich, premier Mateusz Morawiecki i premier Viktor Orbán, spotkało się i rozmawiało o problemach, przed jakimi stoją ich kraje i Unia Europejska. Rozmawiali o koordynacji wspólnych działań na forum UE w obszarach gospodarczych, wspólnego rynku, wieloletnich ram finansowych, polityki bezpieczeństwa. Dużo czasu poświęcili Grupie Wyszehradzkiej, która według premiera Morawieckiego jest „kluczową częścią Europy Środkowej i UE, która daje UE solidny wzrost gospodarczy, bezpieczeństwo, również stabilność polityczną i mocno proeuropejską postawę”. To są tematy, którymi zajmują się poważni politycy, postrzegający problemy dzisiejszej Unii Europejskiej. Pani europoseł smutno, bo nie tracono czasu na omawianie uruchomionego art. 7.1 traktatu unijnego wobec Polski, ponieważ jak stwierdził Konrad Szymański: „nie był to istotny punkt konsultacji polsko-węgierskich”.

Ryszard Kapuściński

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Stanisław Michalkiewicz w Żywcu

W najbliższy poniedziałek, w żywieckim hotelu Maxim o 15:30, odbędzie się spotkanie z redaktorem Stanisławem Michalkiewiczem „UE jako projekt potrójny”. Organizatorami wydarzenia są Klub Najwyższego Czasu – Bielsko Biała oraz partia Wolność – Żywiec.

Publicysta jest autorem licznych artykułów na łamach „Opcji na prawo”, „Najwyższego CZASU!”, „Powściągliwości i Pracy”, „Naszej Polski”, „Naszego Dziennika”, „Gazety Polskiej”, „Dziennika Polskiego”, „Niezależnej Gazety Polskiej”, „Mojej Rodziny”, „Magna Polonia” i innych pism. Od września 2006 do grudnia 2013 jego felietony emitował Program I Polskiego Radia. Jest felietonistą Radia Maryja i od 2003 Telewizji Trwam, w ramach cyklicznej audycji Myśląc Ojczyzna. Interia zamieszczała jego teksty w serwisie biznesowym.

Stanisław Michalkiewicz został członkiem i sekretarzem Kapituły Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza. W 2016 podczas Ogólnopolskiego Forum Organizacji i Ruchów Wolnościowych otrzymał Nagrodę im. Frédérica Bastiata.

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Emocje

Szanowni Państwo!

 

   Kiedy wsiadałam do metra, jakiś młody mężczyzna popchnął mnie, z sobie tylko znanych powodów i jakby tego było mu mało, obrzucił mnie wulgarnymi obelgami. Ach, z jaką przyjemnością strzeliłabym go w pysk! Wyobrażacie sobie co by się później działo? Ja sobie wyobraziłam i jednak nie poszłam za głosem serca, tylko rozumu i sprawę zignorowałam, nie dając ujścia szczerym uczuciom.

 

   Czy zatem należy obywać się bez emocji? Każdy, kto kiedykolwiek próbował coś ugotować, wie, że bez szczypty soli, pieprzu, czy cukru potrawa jest niesmaczna. Taka szczypta emocji, szczypta jednak nie garść, nadaje życiu smak. Przesada bywa groźna, ale do niej właśnie usilnie jesteśmy namawiani. Już starożytni Grecy wpadli na pomysł igrzysk i nic się od tamtej pory nie zmieniło. Zawody sportowe dają upust ekscytacjom, dlatego stały się oczkiem w głowie telewizji. Inne programy też nasącza się pozbawionymi refleksji emocjami bez umiaru. Dyskutanci najlepiej żeby brali się za łby, bo to zwiększa oglądalność. Racje merytoryczne dla motłochu są niezrozumiałe. Filmy najlepiej, żeby ograniczyły się do seksu i przemocy.

 

   Kto chce pretendować do obecnych salonów, powinien wyłączyć rozum i włączyć same egzaltacje. Do lamusa odsyła się, ludzi kulturalnych, którzy potrafią panować nad uczuciami.

 

Pozdrawiam i do następnej soboty

 

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Straż przemysłowa w stanie wojennym – przed strajkami, szpiegostwem i pożarem

stan_wojenny-620x264

Główny Inspektorat Ochrony Przemysłu MSW nie był z pewnością najważniejszą agendą tego resortu. Podlegało mu jednak kilkanaście tysięcy strażników przemysłowych, z którymi codziennie stykało się kilka milionów pracowników państwowych przedsiębiorstw PRL. Uzbrojeni funkcjonariusze straży przemysłowej działali również w żywieckich zakładach, między innymi w popularnej Śrubenie.

 Straż przemysłowa w PRL

W latach pięćdziesiątych zakłady pracy były chronione przez osławiony likwidacją bohaterów niepodległościowego podziemia Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Do zadań żołnierzy KBW i podporządkowanej im straży przemysłowej należała ochrona zarówno przed przestępstwami pospolitymi, takimi jak kradzieże czy marnotrawstwo, jak i przed szpiegostwem i dywersją (najczęściej wyimaginowanymi). Po przemianach w roku 1956 większość zadań przejął Główny Inspektorat Ochrony Przemysłu MSW, który od roku 1981 znalazł się w pionie organizacyjnym SB. W listopadzie, w ramach przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego, władze rozpoczęły reformę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych kierując się wzorami wojskowymi.

Straż przemysłowa w stanie wojennym

Na czas obowiązywania stanu wojennego na terenie całego kraju wprowadzono szczególną regulację prawną, która przewidywała m.in. zmilitaryzowanie ważniejszych zakładów pracy. Formacje ochronne znalazły się pod ścisłym nadzorem Ministra Spraw Wewnętrznych oraz kierowanych przez niego organów Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej. Z zapisów archiwalnych wynika, że Straż Przemysłowa odgrywała istotną rolę w pacyfikowaniu protestów społecznych w pierwszych dniach stanu wojennego. Świadczą o tym fragmenty notatki sporządzonej w jednym z wrocławskich ośrodków przemysłowych:

18.12.1981 – piątek

„W/g informacji str. (straży – przypisek rg) przemysłowej wydziały pracują z przerwami (rozmawiają w grupach)” „Atmosfera zła. Nastąpił podział wśród załogi między partyjnymi a bezpartyjnymi. Notuje się nagminne zdawanie legitymacji łącznie z kadrą kierowniczą. uzasadniają to uzyskaniem wiadomości o przebiegu wydarzeń w Katowicach.” „nie podaje się ręki partyjnemu. Panuje ogólne przygnębienie.”

19.12.1981

„czuwa straż przemysłowa i aktyw robotniczy” „Dyscyplina i porządek. Nawet po śniadanie do samochodu nie pozwolono pracownikowi na wyjście. Komendant (straży przemysłowej – przypisek rg) zaproponował, że pożyczy pieniądze na zakup śniadania w zakładzie, lub podzieli się własnym.”

Gry operacyjne SB

Działalność straży przemysłowej polegała więc głównie na paraliżowaniu i zastraszaniu komitetów strajkowych. Wiemy jednak, że MSW PRL przewidywało dla tej formacji również poważniejsze zadania. Z dokumentów tego resortu wynika, że już w 1973 roku przygotowano plany internowania, metody niszczenia teczek tajnych współpracowników oraz szykowano się na przemarsz wojsk sowieckich przez Polskę. Scenariusz ćwiczeń Kraj-73 idealnie nadaje się na thriller polityczny. W jednej z ćwiczebnych depesz do centrali MSW dowiadujemy się, że w całym kraju dochodzi do ataków na aktywistów partyjnych. I tak „w nocy z 9 na 10 kwietnia do mieszkania aktywisty partyjnego w Grajewie wtargnęło trzech uzbrojonych osobników, któryż terroryzując bronią całą rodzinę zamordowali wyżej wymienionego aktywistę”. Dzielna milicja, wspierana często przez wojsko, a czasem przez straż przemysłową, stawia jednak odpór przeciwnikom.

Pacyfikacje strajków

Tam, gdzie uzbrojeni funkcjonariusze straży przemysłowej sobie nie radzili, władcy PRL wysyłali kolumny czołgów przeciw protestującym robotnikom. Taka sytuacja miała miejsce 15 grudnia 1981 roku we wrocławskim Pafawagu. Pojazdy pancerne przeznaczone do pacyfikacji zakładu przybyły o godzinie 3.00 w nocy. O godzinie 4.00 przeprowadzono atak na załogę. Drogę utorowały pojazdy pancerne rozbijając bramy i mur, zrywając siatkę ogrodzenia. Za nimi wtargnęły oddziały wojska i milicji. Strajkujący w liczbie około 1000 osób byli zgromadzeni w hali W-2, nie stawiali oporu. Przed akcją milicjanci zostali poinformowani, iż znajduje się tam broń palna. Z hali wyprowadzano po 5 osób, wyłapując tych którzy nie byli pracownikami Pafawagu. Żadnej broni oczywiście nie znaleziono.

Dzień później, w kopalni Wujek, jednostki specjalne ZOMO, milicji i wojska zamordowały dziewięciu górników.

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Umierali na reprywatyzację – zeznania świadków przed komisją Patryka Jakiego

My, mieszkańcy Warszawy, zostaliśmy obrabowani przez osoby, które prawdopodobnie nie miały prawa do dziedziczenia, które zabrały nam życie, pracę i zdrowie.

Tymi słowami rozpoczęła swoje krótkie oświadczenie przed Komisją Weryfikacyjną Jolanta Wasiak, której rodzina mieszkała w kamienicy przy ulicy Noakowskiego 16 od czasu jej wybudowania w 1910 roku.  Była ona zaledwie jedną z ofiar dramatu, który rozpoczął się w październiku 2006 roku. Wtedy to właśnie mieszkańcy kamienicy otrzymali informację o podwyżce czynszu o kilkaset procent. Dla wielu spośród nich oznaczało to, że kwota opłaty za mieszkanie może przekroczyć nawet cały miesięczny dochód. Koszmar lokatorów oddają kolejne fragmenty zeznania:

10 października 2006 roku zostaliśmy poinformowani o reprywatyzacji, 26 października mój mąż już dostał zawału serca, bo przyszła pierwsza podwyżka. Od tego momentu już nie mógł pracować.(…) Byliśmy cały czas nękani, chciano przez moje mieszkanie wylać śmieci do przewodu wentylacyjnego. (…) Mówiono nam, że każdy musi sobie radzić, socjalizm już się skończył. Te słowa padły w sądzie rejonowym. (…) Pani Błaszczykiewicz, matka pięciorga dzieci, zmarła nagle w 2007 roku, w wieku ok. czterdziestu lat.

(…) Urzędnicy miasta pozostawili nas samym sobie i traktowali jako zło konieczne.

Mechanizm działania spółek reprywatyzacyjnych polegał na wprowadzeniu drastycznych podwyżek czynszu skutkujących bardzo szybkim zadłużaniem lokatorów. Jednocześnie prowadzono trwające po kilka lat remonty, dla mieszkańców bardzo uciążliwe i bez pozytywnych efektów w sferze komfortu życia. Rosnące zaległości czynszowe stanowiły podstawę do eksmisji i egzekucji komorniczych na rzecz właścicieli kamienicy. Prezydent Warszawy H. G. Waltz, która nie chce zeznawać przed Komisją Weryfikacyjną i zarzuca jej brak umocowania prawnego w konstytucji RP, według Patryka Jakiego, miała zyskać na reprywatyzacji nieruchomości przy ulicy Noakowskiego ok. 5 milionów złotych.

Przypomnijmy, że tylko w samej Warszawie skutki tzw. bandyckiej reprywatyzacji odczuło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Choć w wielu sprawach toczą się dziś postępowania prokuratorskie, tak ogromna skala procederu nie byłaby możliwa, gdyby nie  instytucjonalne wsparcie urzędów interpretujących prawo, które jednak nie doprowadzi do postawienia zarzutów.  Dziś komisja Patryka Jakiego jest jednym z pierwszych organów państwa polskiego wydającym wyroki jednoznacznie na korzyść pokrzywdzonych, unieważniającym wszystkie decyzje i zobowiązania wobec nowych właścicieli, cofającym orzeczone eksmisje. Jednak zdaniem wielu działanie te są bezprawne.

Znany jest przykład w historii, kiedy poczucie sprawiedliwości domagało się działania ponad obowiązującym prawem. Wśród konstruktorów Trzeciej Rzeszy nie brakowało bowiem wybitnych prawników, którzy skutecznie dbali właśnie o to, by ich aparat państwowy nie naruszył żadnej z abstrakcyjnych zasad praworządności. Czy oskarżeni złamali prawo obowiązujące w momencie dokonania czynu? Bo jeśli nie, to cóż… nullum crimen sine lege poenali anteriori –  nie jest przestępstwem czyn popełniony przed wejściem w życie ustawy. Co więcej, w fachowej literaturze pojawia się formuła, w myśl której proces norymberski i tokijski określa się jako „sprawiedliwość zwycięzcy” (victor’ s justice).  Nie były one rzetelne i zdaniem wielu – nie były również legalne. Tylko w jednej spawie wszyscy, teoretycy prawa, światowa opinia publiczna en masse nieznająca się w ogóle na prawie, a nawet sami oskarżeni, godzili się w pełni z opinią sędziów Trybunału – nikt spośród oskarżonych nie miał współczucia dla ofiar swoich zbrodni.

Z zeznań świadków przed komisją wyłania się ponura i przerażająca historia, w której trudno jest dostrzec choćby cień współczucia i poszanowania godności człowieka. Gorąco zapraszamy do obejrzenia materiału, z którym wszyscy powinni się zapoznać.

 

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Termin ultimatum minął – czy Atoni Szlagor spełni groźbę wobec posła PiS?

Przechwytywanie

Od kilku lat portal społecznościowy twitter stał się jedną z ważnych form komunikacji polityków z wyborcami. Do historii przejdą z pewnością wypowiedzi, które w czasie i po kampanii kierował do społeczeństwa amerykańskiego @POTUS (President Of The United States) –  prezydent Donald Trump. Za pomocą konta na twitterze inny Donald skomplikował i tak już trudne relacje polsko-ukraińskie.  Wzywanie do przeprosin za pośrednictwem tego portalu nowatorskie zapewne nie jest. Czy jednak – biorąc pod uwagę charakter sprawy i raczej dość ograniczony zasięg medialny profilu – nie mamy do czynienia z sytuacją kuriozalną?

12 listopada BMŻ opublikował wpis, który podajemy w zgodzie z oryginalną pisownią:

Panie pośle Ast niech się Pan zajmie patologią w sejmie a nie mówi o patologii w samorządach! Nie możecie jako partia wygrać wyborów samorządowych to kombinujecie w lewo w prawo z prawem wyborczym! Jeżeli Pan nie przeprosi za to stwierdzenie daję 7dni to pozwę Pana do sądu!

Termin ultimatum minął. Nie ma informacji o przeprosinach. Czy w najbliższym czasie możemy oczekiwać głosowania w sprawie uchylenia immunitetu dla posła Prawa i Sprawiedliwości?

Napisano wOgólnie2 komentarze