Granica ustępstw

Szanowni Państwo!

Kiedy słyszę takie zdanie: „PiS woli (coś tam, coś tam…) od ewentualnej przegranej w wyborach”, to skóra mi cierpnie, zwłaszcza gdy mówią to ludzie prawicy. Specjalnie wykropkowałam ewentualny zarzut, bo nie jest to spór o cele, a o sposoby ich osiągania. Wnioskodawca zakłada bowiem, że PiS realizując jego postulat może przegrać wybory i godzi się z tym faktem. Czyli lepiej wprowadzić jakieś prawo wbrew większości wyborców, przegrać wybory i pozwolić, żeby następna władza zmieniła ten przepis. A ponieważ nie ma takiej siły politycznej na prawo od PiS-u, która mogłaby wygrać z nim wybory, to należy liczyć się z wygraną lewicy. Wówczas najprawdopodobniej wprowadzi ona nowe prawo, bardziej ukierunkowane na własne, lewicowe zapatrywania. A więc, jeśli nie jest to celowe działanie obliczone na destrukcję, to musi to być podcinanie gałęzi, na której się siedzi.

Na szczęście, wpadki w sejmie jasno pokazują z kim mamy do czynienia. Ludzie Targowicy Totalnej wcale nie zmienili poglądów. Nie można zmieniać czegoś, czego się nie ma. Oni po prostu nawykowo głosowali przeciw. Są zawsze i w każdej sytuacji przeciw PiS. Skąd mogli wiedzieć, że tym razem chodziło o dalsze procedowanie postulatu zgłaszanego przez ich środowisko? Trudno od nich wymagać, co otwarcie przyznała szefowa Nowoczesnej, żeby wiedzieli na czym polega praca w sejmie!

Konkluzja jest niestety gorzka. Niektórzy posłowie PiS zachowali się dżentelmeńsko dopuszczając lewacki projekt do dalszego procedowania, żeby nikt im nie zarzucił, że od samego początku negują prawo do rozpatrzenia go. Lament podnieśli fanatycy po oby stronach.

Nie dajmy się sprowokować, żadnej ze stron. Ruscy agenci tylko czekają, żeby rozpiąć nad nami putinowski parasol ochronny. Pamiętajmy, że jedynie pragmatycy osiągają cele.

Pozdrawiam i do następnej soboty

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

„Komu służył PAX?”

Stowarzyszenie PAX było jedną z organizacji katolików świeckich w PRL, której działalność trudno jednoznacznie ocenić.  formalnie Stowarzyszenie PAX zarejestrowane zostało w kwietniu 1952 r.  Za jego faktyczny początek uznać należy ukazanie się w listopadzie 1945 r. pierwszego numeru pisma „Dziś i Jutro”, wydawanego przez grupę skupioną wokół Bolesława Piaseckiego.  W okresie okupacji hitlerowskiej Piasecki kierował Konfederacją Narodu. Po wojnie zaś w wyniku pertraktacji z głównym pełnomocnikiem NKWD na Polskę, gen. Iwanem Sierowem, zorganizował wokół siebie grupę, która stała się zalążkiem PAX-u.

Wbrew temu co twierdzą współpracownicy i obrońcy Piaseckiego, prawdopodobnie wówczas został on zwerbowany przez Sowietów i został agentem NKWD na odcinku katolickim.  Środowisko, któremu przewodził, określało siebie jako „społecznie postępowe” i głosiło ideę „katolika radykalnego”, czyli włączenia się katolików w przeobrażenia społeczno-polityczne państwa komunistycznego. Dzięki takiej postawie grupa Piaseckiego na przestrzeni kolejnych lat otrzymywała od władz koncesje pozwalające jej na rozbudowę organizacji i tworzenie nowych placówek. W lutym 1947 r. zarejestrowana została Spółka Wydawnicza PAX i nastąpił rozwój sieci wydawniczej. Oprócz tygodnika „Dziś i Jutro”, od marca 1947 r. wydawano dziennik „Słowo Powszechne”, a w następnych latach także szereg kolejnych tytułów.

Grupa Piaseckiego podejmowała różne inicjatywy gospodarcze. Była właścicielem dwóch central przemysłowo-handlowych: „Inco” – prowadzącego produkcję w branży chemicznej, metalowej, drzewnej i szklanej oraz „Veritas” – która zajmowała się handlem dewocjonaliami oraz wyrobami rękodzieła artystycznego, zarówno w obrębie krajowym jak i zagranicznym, oraz sprzedażą wydawnictw katolickich i kolportażem prasy katolickiej.

PAX nazywany był państwem w państwie i największym prywatnym imperium gospodarczym na wschód od Łaby. Grupa Piaseckiego będąc członkiem Frontu Jedności Narodu i posiadając swą reprezentację w Sejmie, legitymizowała działania władz, ale też starała się „ugrać coś dla siebie”.  PAX służył komunistom do rozbijania od środka Kościoła katolickiego w Polsce. W latach stalinizmu Piasecki odgrywał rolę agenta wpływu. W czasie nasilonych represji wobec Kościoła wielokrotnie namawiał prymasa Stefana Wyszyńskiego do ustępstw wobec komunistów i do podporządkowania się ich żądaniom.

Gdy po śmierci Stalina w marcu 1953 r. „Tygodnik Powszechny” odmówił zamieszczenia na pierwszej stronie pisma nekrologu zmarłego „wodza narodu” wraz z jego zdjęciem, wówczas to Piasecki pod pretekstem ocalenia pisma krakowskich katolików wystąpił do władz z inicjatywą jego przejęcia. Władze się na to zgodziły, gdyż mogły w ten sposób rozwiązać problem „Tygodnika”. Postawiły jedynie warunek, że tytuł, winieta, a nawet kolejność numeracji pisma nie mogą ulec zmianie.

PAX przejął „Tygodnik” bez zgody jego zespołu. Od nowego pisma odciął się wówczas prymas, który w liście do członków kolegium redakcyjnego w lipcu 1953 r. stwierdził, iż nie ma nic wspólnego z paxowskim wydawnictwem i „nie przyjmuje odtąd żadnej odpowiedzialności za publikacje i oświadczenia tam ogłaszane”. Ponadto w rozmowie z Jerzym Turowiczem 3 lipca 1953 r. powiedział: „Jedyną nadzieją rządu jest nałogowy grabarz katolickich instytucji – B. Piasecki”.  Po kolejnych rozłamach w PAX-ie, w wyniku których powstało nowe koncesjonowane ugrupowanie katolickie – Chrześcijańskie Stowarzyszenie Społeczne, grupa Piaseckiego straciła monopol na katolicyzm postępowy. Mimo, iż przywódca PAX-u czasem popadał w niełaskę władz i przestawał być im chwilowo potrzebny, to jednak nie zdecydowały się one na likwidację jego ugrupowania.

Warto również pamiętać, iż w rządzonym przez komunistów kraju paxowskie wydawnictwo było jedynym miejscem, gdzie mogły na szeroką skalę ukazywać się książki pisarzy katolickich i wydawnictwa religijne, takie jak modlitewniki, brewiarze, Pismo Święte i inne niezbędne w praktykowaniu życia religijnego pozycje, a także wspomnienia ludzi związanych z podziemiem poakowskim. Ceną za to było nie tylko poparcie udzielane przez PAX władzom komunistycznym, ale także pełna kontrola, jaką stowarzyszenie zostało objęte przez tajne służby PRL. Jednak w przeciwieństwie do innych organizacji katolików świeckich, był to specyficzny rodzaj inwigilacji.

Rozpracowanie PAX-u podjęto bowiem, by czuwać nad jego poprawnością polityczną i pilnować, czy realizuje wyznaczone mu przez władze zadania. W ramach sprawy operacyjnej „Alfa” prowadzonej na szczeblu centrali, a także w ramach spraw prowadzonych wobec poszczególnych oddziałów i działaczy, SB kontrolowała sytuację w tym środowisku, wpływała na obsadę najważniejszych stanowisk i dbała o jego „poprawność polityczną”. Szczególnym zainteresowaniem bezpieka objęła zwłaszcza tych działaczy, którzy w przeszłości związani byli z ONR, NSZ, podziemiem niepodległościowym, a także byłych działaczy PSL oraz członków Delegatury Rządu RP na Uchodźstwie.

Ważnym narzędziem SB była agentura usytuowana na każdym szczeblu struktury PAX-u. Bez niej trudno byłoby bezpiece kontrolować stowarzyszenie.

Na terenie Żywca funkcjonował również Oddział Miejskiego Stowarzyszenia PAX, którego prezesem był Karol Augustynowicz. Czwartego kwietnia 1987 w ZDK Żywieckiej Fabryki Papieru ówczesny prezes PAX-u Karol Augustynowicz wystąpił z inicjatywą nadania nazwy ulicy imieniem Ks. Prałata Stanisława Słonki.

 

źródło: źródło: http://nowahistoria.interia.pl/prl/news-komu-sluzyl-pax,nId,1065421  ,

Historia Kultury Żywiecczyzny-autor Tadeusz Trębacz

zdjęcie:  Historia Kultury Żywiecczyzny- Na zdjęciu pierwszy z prawej prezes Oddziału Miejskiego PAX w Żywcu Karol Augustynowicz

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Spełniają się słowa Rostowskiego

Zatrważające informacje podał ostatnio GUS – w ubiegłym roku zmarło najwięcej Polaków od 1991 r. Wzrost liczby zgonów spowodował skrócenie statystycznej długości życia Polaków. To zasmucające dane, zważywszy, że średnia długość życia mężczyzn w Polsce to zaledwie 71 lat, a kobiet – 79,7. Kraje UE taką długość życia osiągnęły już 20 lat temu. Polacy umierają głównie z powodu zawałów serca, udarów mózgu i raka płuc. Ale jeżeli np. na 70 tys. przypadków udaru mózgu aż 30 tys. ludzi nie otrzymuje na czas ratunku, takie statystyki nie dziwią. Żaden rząd, podkreślam – żaden (!), nie zrobił nic, żeby to zmienić. Ale jest i dobra informacja. Jak wyliczył ZUS, krócej żyjemy, więc średnia emerytura mężczyzny wzrośnie o 14 zł, a kobiety o 8 zł. Może o to chodziło koalicji PO-PSL próbującej w 2012 r. podwyższyć wiek emerytalny dla mężczyzn do 67 lat. Wtedy przeciętny mężczyzna dostawałby emeryturę tylko przez cztery lata. Bo jak powiedział minister Rostowski: „Żeby emerytura była godziwa, no to niestety – mówimy o przykrych rzeczach, ale jest to konieczne – przejście na emeryturę musi być na tyle późne, żeby oczekiwana przeciętna długość życia nie była bardzo długa”.

Ryszard Kapuściński

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Skutki niepotrzebnych kompromisów z komunistami …

Jak poinformowała Wirtualna Polska, prof. Sławomir Cenckiewicz ujawnił, że PRL-owski kosmonauta Mirosław Hermaszewski był tajnym współpracownikiem WSW (Wojskowej Służby Wewnętrznej), Jak opisuje ten portal – z zachowanych dokumentów wynika, że Hemraszewski był wyjątkowo zaangażowany w działalność komunistyczną. 9 lutego 1962 podpisał zobowiązanie do współpracy z kontrwywiadem i przyjął pseudonim „Długi”.

Obecność Mirosława Hermaszewskiego w składzie WRON jest jednym z czynników, które skłoniły prezydenta Andrzeja Dudę do zawetowania tzw. ustawy degradacyjnej. Prezydent stwierdził, że pierwszy Polak w kosmosie nie powinien być stawiany w jednym szeregu z gen. Kiszczakiem i Jaruzelskim.

W związku z takim obrotem sprawy po raz kolejny apeluję o ujawnienie tzw. „Z-tki” oraz aneksu z likwidacji WSI. Polityka historyczna powinna być prowadzona transparentnie, czyli w sposób, który nie naraża m.in. Prezydenta RP na szwank. Skoro prof. Cenckiewicz – jak sądzę po dokładnej  kwerendzie archiwalnej – odnalazł dokumenty kompromitujące Hermaszewskiego, to powstaje pytanie: ilu „luminarzy”, celebrytów, dziennikarzy, naukowców, ludzi kultury, aktywnych polityków czy urzędników znajduje się w nadal tajnych zasobach?

Należy nie tylko odebrać komunistycznym zbrodniarzom stopnie wojskowe ale i te odznaczenia, które są lub mogą być nadal przyznawane z Virtuti Militari i Polonia Restituta na czele. Takim zdrajcom jak Wojciech Jaruzelski się one nie należą. Jak publicznie przypomniał nieżyjący już prof. Józef Szaniawski towarzysz Jaruzelski został „(…) odznaczony platynowo-złotym orderem Lenina, najwyższym sowieckim odznaczeniem, jakiego w historii nigdy nie otrzymał żaden Polak. Ani Bierut, ani Gomułka, ani Gierek, ani Kania. Jaruzelski go otrzymał”.

 

To najważniejsza sala w Związku Sowieckim i Rosji po dzień dzisiejszy. (…) Obok Konstantin Czernienko, następca Breżniewa, Andropowoa, wcześniej Chruszczowa i Stalina. To kwiecień 1984 oku, jest po stanie wojennym. Tak w Moskwie odznaczono wiernego sługę Rosji sowieckiej, współczesnego targowiczanina. Platynowo-złoty order Lenina był najwyższym sowieckim odznaczeniem, nadawanym tylko obywatelom ZSRS. Wyjątkowo otrzymywali je tacy ludzie jak Castro czy Hoenecker. Istnieje domniemanie, że przyznanie go jest równoznaczne z honorowym obywatelstwem Związku Sowieckiego

— tłumaczył prof. Szaniawski, ostatni więzień polityczny PRL.

Zatem zbrodniarz komunistyczny Wojciech Jaruzelski powinien zostać pozbawiony, m.in.

  • Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari
  • Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski
  • Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski
  • Medalu Komisji Edukacji Narodowej
  • Medalu „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny”
  • Medalu „Za zasługi dla obronności kraju”

Od 1991 roku, od pierwszych wolnych wyborów, nie odebrano zbrodniarzom totalitarnym nie tylko medali i odznaczeń, ale poza Kiszczakiem – skazanym dzięki protestowi Zygmunta Miernika – komuniści z WRON uniknęli skazania. To ewenement na skalę światową, że żyjący totalitarni zbrodniarze nie spędzili w celi chociaż jednego dnia.

Tymczasem śp. prof. Szaniawski opisywał w „Niedzieli” z grudnia 2011 roku, cyt. „(…) Zachował się dokument z 1985 r., w którym naczelny prokurator wojskowy informował Jaruzelskiego o mojej działalności konspiracyjno-niepodległościowej, określając ją mianem szpiegostwa. W konkluzji prokurator stwierdził, że w akcie oskarżenia będzie domagał się dla mnie kary 15 lub 25 lat pozbawienia wolności, gdyż „Szaniawski swą działalnością godził w same fundamenty Polski Ludowej oraz sojuszu polsko-radzieckiego”. Na pierwszej stronie tego prokuratorskiego pisma zachowała się odręczna dekretacja Jaruzelskiego: „Wystarczy dziesięć lat. W. Jaruzelski”. I tyle właśnie wymierzył mi sąd stanu wojennego, z czego realnie odsiedziałem „tylko pięć”. Otóż generał okazał się dla mnie nadzwyczaj łaskawy, po prostu dobre panisko”.

 

Rodzinie zbrodniarza oraz następnym pokoleniom powinniśmy przedstawić czytelny sygnał i ocenę Jaruzelskiego oraz innych totalitarnych zdrajców. Towarzyszowi Jaruzelskiemu powinien wystarczyć w życiorysie „platynowo – złoty order Lenina” opisany przez prof. Szaniawskiego oraz dziesiątki innych totalitarnych, komunistycznych.

Zatem do dzieła. Realizujmy zapis art. 2 Konstytucji RP, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”. Komunistyczni dygnitarze nie zasługują na honory, bo to jest sprzeczne z w/w artykułem Ustawy Zasadniczej. Warto tu podkreślić, że informacje o agenturalnej przeszłości Mirosława Hermaszewskiego ujawnione przez. prof. Cenckiewicza to jedynie „wierzchołek góry lodowej”!

Na koniec dygresja. Pytam publicznie tych polityków „totalnej opozycji” oraz prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz – Waltz, którym najwyraźniej przeszkadza pomnik w hołdzie ofiarom wydarzeń ze Smoleńska z 10 kwietnia 2010 roku na placu Piłsudskiego w Warszawie – odsłonięty właśnie dzisiaj:

  • dlaczego do dziś nie przeszkadzają wam ruskie obeliski, w tym samowole budowlane;
  • dlaczego nie przeszkadzają wam komunistyczni zbrodniarze w sądownictwie?

To raczej pytania retoryczne … Niepotrzebnie niektórzy idą z komunistami na kompromisy. Po prostu!

 

Adam Słomka

Przewodniczący KPN-NIEZŁOMNI,

założyciel Centrum Ścigania Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich,

poseł na Sejm RP I,II,III kadencji

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Kim oni byli, kim są?

Szanowni Państwo!

Radziecki okupant nie dowierzał Polakom, nawet, a może zwłaszcza, polskim komunistom. Stawiał raczej na „bezpartyjnych fachowców”, do których zaliczali się przede wszystkim ubeccy oprawcy niepolskiego pochodzenia, ale w polskich, oficerskich mundurach. Dlatego na początku swych rządów Moskwa odsunęła od władzy Gomułkę, jako niepewnego, bo ideowego komunistę. W czerwcu 1956 roku pragmatyk „prawdziwy Polak i patriota” Cyrankiewicz groził odrąbywaniem rąk podnoszonych na „władzę ludową”.

Ale zbuntowani ludzie potrzebują jakiegoś przywódcy, a „Towarzysz Wiesław” wtedy nadawał się dobrze do tej roli. Polacy wiedzieli, że to komunista, ale zakładali, że „swój”. Poza tym innego nie było. Zamachu na ustrój nie brano pod uwagę, bo w tamtej sytuacji politycznej byłoby to całkowitą mrzonką. Chodziło jedynie o poluzowanie terroru, który rzeczywiście trochę zelżał. Ale wkrótce ludziom zaczęło się marzyć życie jak na Zachodzie, co znowu wymagało roszady na górze. Gierek okazał się odpowiednim człowiekiem na następną dekadę.

Powstanie „Solidarności” znowu unaoczniło władcom PRL-u, że kolej na następną zmianę, najlepiej na tyle pozorną, na ile to możliwe. Przy okrągłym stole zostaliśmy perfekcyjnie wystrychnięci na dudka przez złodziei komuchów. Broniliśmy wtedy też „swojego” Lecha W., mimo iż przygłup, nie mając pojęcia, że to faktycznie prymitywny kapuś Bolek, trzymający z czerwonymi.

A co tak naprawdę stało się w roku 2015? Odsunęliśmy od władzy czerwoną hołotę, ale czy na pewno i definitywnie? Jak należy rozumieć wetowanie przez „naszego(?)” prezydenta kolejnych ustaw, próbujących przywrócić normalność naszemu krajowi?

Kto nami właściwie rządzi?

Pozdrawiam i do następnej soboty

Małgorzata Todd

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Rok temu życzył Jarosławowi Kaczyńskiemu, aby został wysadzony z fotela. O co Szlagorowi chodzi teraz?

Burmistrz Żywca Antoni Szlagor po raz kolejny zwraca się (jeżeli to w ogóle tak można nazwać) przy pomocy twittera do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Antoni Szlagor głos zabrał 6 kwietnia, czyli po ogłoszeniu przez Jarosława Kaczyńskiego decyzji o złożeniu projektu ustawy mającej na celu obniżenie pensji m.in. dla posłów, senatorów, burmistrzów, wójtów, a to oznacza, że także burmistrz Szlagor miałby mieć mniejszą pensję. Przypomnijmy, że Antoni Szlagor jest jednym z lepiej zarabiających samorządowców na Żywiecczyźnie, jego średnia pensja miesięczna wynosi ponad 12 tysięcy złotych. We wpisie na twitterze o nagrodach dla polityków, Szlagor zwraca uwagę na to, że burmistrzowie czy wójtowie w świetle prawa nie mogą otrzymywać nagród.

5 kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas konferencji ogłosił, że dojdzie do ustawowego obniżenia pensji posłów, senatorów oraz samorządowców.  Ta decyzja nie spodobała się wielu politykom. Natomiast spodobała się ona obywatelom, ponieważ na podstawie badania społecznego wykonanego 6 i 7 kwietnia przez Instytut Badań Pollster wynika, że decyzję prezesa Jarosława Kaczyńskiego w sprawie obniżenia pensji dla parlamentarzystów oraz samorządowców popiera 72 % Polaków.

Antoni Szlagor nie pierwszy raz apeluje (jeżeli to w ogóle tak można nazwać) do Jarosława Kaczyńskiego. Podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym roku. To wtedy PiS zapowiedziało wprowadzenie ograniczenia kadencji dla samorządowców. Według pierwotnego projektu ustawy, burmistrz Szlagor nie mógłby w tym roku kandydować na ten urząd po raz 5. W styczniu zeszłego roku burmistrz pisał na swoim twitterze tak:  „Kadencyjność także dla Posłów Senatorów jednomandatowe okręgi wyborcze, jak prawo ma działać wstecz to też również dla wyżej wymienionych!” oraz kilka dni później: „Panie Prezesie Kaczyński ciągnie Pan porządnych ludzi ze swojej partii do upadku! Mam nadzieję że jakaś dyktaturka wysadzi Pana z fotela!!!”. Najpierw jednak, zanim dojdzie do wyborów parlamentarnych, to na „wysadzenie z fotela” samego burmistrza Antoniego Szlagora, będą mieli szansę mieszkańcy Żywca, jesienią tego roku w wyborach samorządowych. 

Źródło foto: zywiec.pl

 

Napisano wZ miasta ŻywcaKomentarzy (0)

Jak policja naraziła A.Słomke na utratę zdrowia i życia

28marca  2018 r. odbywał się w Sądzie dla Warszawy Śródmieścia proces z wniosku prezes Sądu Najwyższego prof. dr. Hab. Małgorzaty Gersdorf przeciwko Adamowi Słomce koordynatorowi Miasteczka protestu „ZAMKNĄĆ MICHNIKA – UNIEWINNIĆ MIERNIKA”, za  „okazywanie demonstracyjnego lekceważenia sądów przy pomocy m.in. transparentów o treści : SKORUMPOWANI SĘDZIOWIE DO WIĘZIENIA!

W postępowaniu nakazowym czyli tajnym Przewodnicząca Wydziału Karnego Aleksandra Smyk wydała wyrok uznając winę A.Słomki i zasądziła karę finansową w wysokości 4500 złotych. Sędzia przewodnicząca sprawę po odwołaniu od jej wyroku przydzieliła do prowadzenia…. swojemu podwładnemu . Konkretnie   Michałowi Kowalskiemu, sędziemu słynnemu z ochrony piewcy stanu wojennego płk. Adama Mazguły gdyż noszenie munduru w sytuacji przez prawo niedozwolonej [manifestacji KOD] , jest „czynem społecznie szkodliwym”. Sędzia przy wymierzeniu kary wziął jednak pod uwagę „wyjątkową okoliczność” jaką jest „fakt, że obwiniony jest zasłużonym żołnierzem wojska polskiego” i odstąpił od wymierzenia pułkownikowi  LWP/KOD  kary. ..

Na procesie A.Słomki zeznawał Zygmunt Czyżewski, wiceszef firmy ochroniarskiej z Sądu Najwyższego, świadek oskarżenia zaproponowany przez Prezes M.Gersdorf. Swiadek Czyżewski  przedstawił się jako emerytowany prawnik i na wstępie zażądał  ukrycia jego danych personalnych w aktach. Wywołało to pytanie o jego wiarygodność: czy pracował w PRLu w organach bezpieki komunistycznej i czy zwalczał  dążenia wolnościowe Polaków?  Świadek odmówił odpowiedzi na to pytanie i złożył wniosek (nie mając do tego prawa) o jego uchylenie!  Ten nielegalny wniosek sędzia rozpoznał w ułamku sekundy… pozytywnie.

Zaprotestowałem wobec łamania praworządności i skandalicznego ukrywania tożsamości świadków Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego.

Sędzia zdecydował się wyrzucić mnie z sali rozpraw i ściagnął policjantów. Ci siłą wywlekli Niezłomnych patriotów na korytarz. Sierżant Michał Kopeć zatrzymał mnie pod pretekstem niemożności ustalenia mojej tożsamości mimo, że znał mnie osobiście z kilku podobnych akcji na procesach zbrodniarzy stanu wojennego, nie mówiąc o wywieszonej wokandzie .

Zostałem zaprowadzony w kajdankach do celi nr 13 posterunku policji usytuowanej w piwnicy sądu. Tam funkcjonariusze policji przemocą zabrali mi wszystkie przedmioty (telefony, portfel z pieniędzmi, kamerę video, statyw, dokumenty procesowe) bez sporządzania protokołu przeszukania czy choćby pokwitowania. Przez radiotelefon w ciągu kilku minut potwierdzili moją tożsamość, lecz odmówili zwolnienia pod pretekstem oczekiwania na decyzję sędziego.  Sierżant Michał Kopeć zadzwonił w mojej obecności do jakiegoś oficera i zawnioskował (rzecz niebywała) o wystąpienie do sędziego o karę porządkową kilku dni aresztu dla Słomki /na święta/. Po 15 minutach ktos „wazny” oddzwonił i poinformował, że niestety sędzia odmówił wymierzania jakiejkolwiek kary. Sierżant Michał Kopeć strasznie się zdenerwował miotając przekleństwa. Po kilku minutach poprosiłem będąc w celi o zwrot dokumentów sądowych  celem ich przeczytania na co niespodziewanie wskoczył mi na plecy  sierżant Michał Kopeć przewracając kopiąc i zakładając chwyt duszący tj. uścisk ręki (łokcia) na krtani czym spowodował w ciągu max. 2 minut zatamowanie dopływ krwi do mózgu i utratę przytomności. Ręce wykręcał mi posterunkowy Arkadiusz Kubica. Całą masą ciała funkcjonariusze przycisnęli mnie skulonego (jakby w pozycji klęczącej) klatka piersiową do stalowego łóżka (tzw. sarkofagu). Było to bardzo bolesne i szokujące. Przypominało sadystyczne praktyki ZOMOWców i strażników z aresztu na Rakowieckiej z 1985 roku. Ocknąłem się po jakimś czasie leżąc twarzą na betonowej podłodze piwnicy sądu ze skutymi rękami na plecach. Zapytałem o powód napaści policjantów, w odpowiedzi usłyszałem od sierżanta że sytuacja stała się niebezpieczna  gdyż kartką papieru mogłem sobie przeciąć żyły (sic !?) Ponadto usłyszałem, że często zakłócam pracę sadów…

Funkcjonariusze trzymali mnie skutego i leżącego na zimnej podłodze piwnicy aresztu przez około godzinę. Gdy przybył jakiś przełożony (tylko słyszałem w celi  jego głos z korytarza) to kazał zapytać czy potrzebuję badania lekarskiego.  Oczywiście zażądałem rozmowy z lekarzem jako ewentualnym świadkiem.  Posadzono mnie na sarkofagu. Przyjechało pogotowie lecz ratownik Adam Komsta okazał się starym znajomym  sierżanta Michała Kopcia i stwierdził, że nie daje mi wiary gdyż ufa policjantom. Nie zdziwiło go, że siedziałem w celi bez  obuwia skuty kajdankami na sarkofagu ! Bez krępacji policjant z ratownikiem medycznym chwalili się prywatną znajomością i wspólnymi imprezami.

Sierżant M. Kopeć kategorycznie odmówił mi prawa do kontaktu z adwokatem mec. Antonim Łepkowskim czy Januszem Margasińskim. Jako pretekst podał brak znajomości numeru. Czy można go ustalić gdy funkcjonariusze zabiorą  aparat gsm i portfel z wizytówkami? Owszem, przypadkowo (opaczność?) spowodowała, że wizytówkę mecenasa miałem akurat w kieszeni marynarki przy sobie. Sierżant zabrał mi ją i gdzieś wyrzucił, mówiąc, że właśnie się zagubiła… Bezczelny arogant i zwykły przestępca w policyjnym mundurze.

Po kolejnych godzinach oczekiwania gdy zgromadzeni weterani walki o Niepodległość  zrobili pikietę przed wejściem do aresztu (piwnicy sądu) a nadto pojawiła się adwokat pro publico bono z fundacji Lex Nostra to policjanci nagle podjęli decyzję o przewiezieniu A.Słomki do aresztu podręcznego Sądu Okręgowego w al. Solidarności (zamiast na pobliską komendę miejską). Ponieważ policjanci „zapomnieli zabrać mi kurtkę z sadu” to musiałem przez kilkadziesiąt minut pozostawać na zewnątrz w niskiej temperaturze  ubrany w garnitur.

Policyjna izba zatrzymań Sądu Okręgowego gościła mnie  jeszcze przez 2 i pól godziny, a nadto funkcjonariusze kategorycznie odmówili sporządzenia protokołu przeszukania torby i osoby oraz wydania spisu (kwitu) cennych rzeczy zabranych do depozytu. Całkiem jak w ZSRR. Dopiero osobista interwencja dowódcy wydziału konwojowego policji sądowej podinspektora B.Gawryła i obecność pani mecenas spowodowały formalne wydanie prywatnej własności.

Wobec tego przejawu deptania podstawowych praw obywatelskich złożyłem do prokuratora Generalnego Z.Ziobry zawiadomienie o popełnieniu licznych przestępstw przez funkcjonariuszy policji:

1/ podania fikcyjnego powodu pozbawienia wolności.

2/ odmowę kontaktu z adwokatem

3/ Bezzasadnego i nieformalnego zabrania cennych przedmiotów (własności prywatnej).

 

A przede wszystkim  bandyckiej napaści w policyjnej celi czym sierżant Michał Kopeć naraził weterana walki o Niepodległość na groźbę utraty zdrowia a wręcz i życia.

 

Wszystko to jest możliwe gdyż nasi oprawcy, którzy przestępczo  represjonowali nas w PRL pozostają bezkarni.

Martwi również zupełny brak zainteresowania procesami politycznymi ze strony telewizji publicznej (a kamera TVN jest często obecna, choć cenzura działa tam wzorowo)

Relacja Video wykonana na żywo oraz dokumenty udostępniamy w załączeniu.

Trzeba też przypomnieć, iż Z.Miernik został ponownie osadzony w więzieniu w Wojkowicach na Śląsku, jako  ukarany karą porządkową za mówienie prawdy o sędziach chroniących pomniki ruskich okupantów.

 

/-/ Adam Słomka

Więzień polityczny PRL  i

Koordynator   Centrum  Ścigania

Zbrodniarzy Komunistycznych i Faszystowskich

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

Słuchać głosu Chrystusa

W różnym kluczu możemy odczytywać słowo Boże, bo ono jest pełne treści. To słowo ciągle niesie w sobie światło dla życia każdego z nas, dla rozwiązania tych trudności, które każdy z nas inaczej przeżywa, w innej sytuacji. To samo słowo, a pełne różnorodnego blasku dla każdego z nas.
Proponuję, abyśmy dzisiejsze słowo odczytali w kluczu słuchania– słyszeć, usłyszeć, kogo słyszysz? Za czyim słowem idziesz? Jezus powiedział: „Moje owce słuchają głosu Mego”. Nie pójdą za głosem obcego, znają Mój głos. W zasadzie życie duchowe jest proste – słyszeć Jezusa, słuchać Jezusa, iść za Jego słowem, budować z Nim relację. Wystarczy. Rób tak codziennie,wytrwale. Ale jest pewien problem. O tym problemie mówi pierwsze czytanie. Jest w nas pewna rana, która pociąga nas w innych kierunkach; to rana grzechu pierworodnego, pewna deformacja naszej natury, która sprawia, że jest w nas coś innego, coś co dziedziczymy w naszych genach duchowych. Mówi się czasem o chorobach dziedzicznych, otóż jest duchowa choroba dziedziczna. Jakie są jej skutki? Otóż, gdy usłyszymy głos Boga w ogrodzie, a więc w przestrzeni swojego życia, „przestraszyłem się, bo jestem nagi i ukryłem się”. Co to znaczy? Że w każdym z nas jest głęboko zakorzeniona tendencja, by – jeśli już usłyszymy głos Boga, jeśli w ogóle Go usłyszymy, bo za tym nie tęsknimy z naszej natury dotkniętej grzechem, nie tęsknimy za głosem Boga – ale, jeśli już usłyszymy głos Boga, który przychodzi w naszą przestrzeń – przestraszyłem się – rodzi to w nas przestrach, rodzi to w nas świadomość: jestem nagi i rodzi to w nas pragnienie ucieczki i co więcej czyn ucieczki: ukryłem się. A więc podejmujemy różnorakie działania, żeby Bóg nas nie dostrzegł, żeby Bóg się nami nie zainteresował, żeby nie nastąpiło spotkanie.
W odczytanym dzisiaj fragmencie z księgi Rodzaju jest mowa: Ewa stała się matką wszystkich żyjących; jesteśmy potomkami Adama i Ewy w tym doświadczeniu, które oni nam przekazują. To jest to pęknięcie duchowe w głębi naszego ja.

Tak więc, kiedy Jezus mówi: Moje owce słuchają mego głosu, pokazuje nam rozwiązanie, pokazuje nam w jaki sposób On chce uleczyć naszą naturę, co ją leczy. Z naszej strony, abyśmy się stali uczestnikami tego innego doświadczenia, potrzeba codziennego wysiłku woli. Nie można tego wysiłku woli dokonać tak ogólnie, za innych, tylko potrzeba wysiłku woli każdego z nas. Poszczególna owca, poszczególny człowiek, poszczególny „ja”, konkretny „ja”. Jestem wezwany, zaproszony by usłyszeć głos Jezusa, by to słowo przyjąć, za tym słowem podążyć, by to była dla mnie wystarczająca motywacja mojego życia, moich decyzji mniejszych lub większych: Jezus to powiedział. To jest dla mnie wystarczające, argument, że byto podjąć, żeby według tego żyć. Nie mamy w sobie takiej tendencji, by słowo Jezusa tak nas pociągało. Potrzebujemy zadać sobie samemu pytanie o słowo Boga w nas – pytanie o to jak jest ono obecne w naszym życiu. Często jest w nas wielorakie, różne słowo, które słyszymy; słyszymy w codzienności wiele słów i one zapełniają nasze wnętrze. Dobrze, że robimy w swoim wnętrzu jakąś przestrzeń słowu Boga, gdy przychodzimy na liturgię. Jakąś przestrzeń, gdzieś jakiś kącik w
sercu. Ale trzeba walczyć o to, żeby obszar obecności Bożego słowa, jego działania był większy, szerszy, by ogarnął nas całych. Wtedy słowo Jezusa staje się dla nas autorytetem, On staje się dla nas autorytetem. I wtedy usłyszenie Jego słowa, pójście za tym słowem prostuje drogi życia. Droga duchowa tak naprawdę jest bardzo prosta, ale z tego względu, że to rozwiązanie Boże napotyka na ranę grzechową, którą niesiemy w sobie, dlatego to jest dla każdego z nas czymś bardzo trudnym, czymś co wymaga naszej uważności, wysiłku, troski, żeby nie reagować na głos Chrystusa przez ranę grzechową,
tylko reagować inaczej: wysiłkiem woli, umysłu i serca. Jak ten wysiłek woli, umysłu i serca podejmować? Podpowiada nam Maryja. Gdy wchodzimy do Jej szkoły,gdy chcemy żeby Ona nas zrodziła do życia wiary, gdy chcemy stać się dziećmi nowej Ewy i nowego Adama, potrzeba naszego podjęcia drogi, i bramą do tego jest słowo, które dzisiaj w liturgii Maryja wypowiada: „Zróbcie wszystko, cokolwiek Jezus wam powie”. Zrób, a więc zastosuj! To słowo będzie dla ciebie trudne, będzie
rodziło opór twoich emocji; twój umysł będzie przewidywał różnorakie trudności,pojawi się może zmęczenie, będziesz „kombinował” – czy tak trzeba, może można prościej, może można inaczej? Po co teraz, w środku wesela targać wodę z odległej studni i to jeszcze, by napełnić sześć stągwi kamiennych; po co aż sześćset litrów wody? Ile to trzeba się nanosić!? Możecie sobie zrobić kiedyś takie ćwiczenie:
gdzieś na pół kilometra przenosić po wiaderku, żeby ci nie było ciężko, to po wiaderku wody. Żeby przynieść sześćset litrów wody potrzeba napełniać dziesięciolitrowe wiaderko sześćdziesiąt razy; licząc rundę, pół kilometra w jedną i pół w drugą stronę to mamy sześćdziesiąt kilometrów drogi (jeśli znajdziesz kilku kolegów, to gdy będziecie nosić wodę w czterech, każdy będzie musiał przejść drogę
około piętnastu kilometrów). I jeszcze wybierz sobie taki czas upalnego dnia, żeby się wczuć w to, co czuli ci ewangeliczni słudzy. No to przecież aż się inne różne słowa im cisnęły. To byli ludzie z krwi i kości i mówią: co to ktoś wymyślił – środek wesela, upał, mogliśmy przetrwać upał w cieniu (zasada bliskowschodnia), a nie targać tę wodę; kto to wymyślił i po co? Kto się w tym będzie mył? Kąpać się będą młodzi?

Nie wiemy dokładnie jakie były reakcje sług – ten opis nie jest poszerzony, tak jakby w tym opisie krótkim są zawarte różne możliwości przeżywania naszych reakcji – ale podjęli to; i wystarczyło, że podjęli to, chociaż może bez jakiś wielkich motywacji, ale ostatecznie podjęli, zrobili to, co im powiedziano. To wystarczyło,aby dokonał się cud; Jezus objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego
uczniowie. To co w Kanie Galilejskiej jest podpowiedzią Maryi – zrób wszystko cokolwiek Jezus ci powie – pokazuje, że motywacja rodzi się i oczyszcza w miarę działania. Poza tym wskazuje to nam na wymiar rzeczy, które wymagają od nas wytrwałości, powtarzania, pewnej długofalowości decyzji i działania. Żyjemy w cywilizacji, która wcale nas do tego nie przystosowuje. Ona prowadzi nas raczej
w tendencje minimalizacji wysiłku, pobudzenia naszej ciekawskości – bo to nie jest wiedza. Możemy nie wychodząc z pokoju być w kontakcie z całym światem pełnym informacji, mieć wirtualnie kontakt z tysiącem osób albo i więcej, przeżywać ich problemy i dzielić się z nimi problemami, a nie zbudować żadnej głębszej relacji z nikim.

Podejmowane przez nas częste działania, są jak ćwiczenie codzienne, które pozostawia w nas skutki. Jakie skutki? To trochę tak jak woda wapienna, czysta niby, a przecież powoli w podziemnych jaskiniach pozostawia stalaktyty i stalagmity, twarde jak skała. Gdy coś powtarzamy – rzeczy drobne, codzienne, zwykłe, wygodne, proste – do tego się przyzwyczajamy, to nas formuje, przez powtarzanie,
przez czas, który temu poświęcamy. Działając, powoli kształtujemy nasze zachowania i odczucia, i czego wtedy coraz bardziej nie lubimy? Rzeczy codziennych, prozaicznych, realnych, bo one są takie dziwne i takie nudne, że prawie mamy do nich wstręt, do rzeczy prostych, zwyczajnych, realnych. Rzeczy, które wymagają wysiłku będą rodzić w nas ciągle większy opór, będziemy od nich uciekać; tak
mogę, ale raz, drugi, ale trzeci to już po co? Wymyślę pięćdziesiąt teorii, że to nie jest potrzebne, a tak w ogóle to trzeba zrobić to inaczej, zracjonalizować. Odczucie niechęci do spraw, które wymagają naszego dłuższego wysiłku będzie miało także wpływ na decyzje, które podejmujemy. Będzie w nas trudność podejmowania decyzji, lęk przed decyzjami trwałymi, potrzeba pozostawienia sobie dodatkowych
furtek, by się wycofać, zbytnie kierowanie się opinią innych. Nasz styl bezkrytycznego poddawania się wpływowi zewnętrznych impulsów i kierowanie się w życiu zmieniającymi się odczuciami wskazuje także na problem wewnętrzny labilności świata naszych decyzji. W życiu młodych to się objawia
szczególnie jako wielka trudność podejmowania decyzji trwałych, decyzji życiowych. To jest szalona trudność, która jest spotęgowana doświadczeniem zmienności cywilizacji, w której żyjemy. Dzisiaj decyzje czy to ku małżeństwu czy ku życiu konsekrowanemu będą absolutnie identycznie trudne, bo one w człowieku rodzą takie odczucie, że oto zamyka się jakaś furtka, że będę musiał gdzieś iść przez całe życie w kierunku, z którym przestanę się identyfikować. Gdy brak jest człowiekowi mocnego doświadczenia wiary, odniesienia osobowego do Chrystusa i Jego Ewangelii, to wtedy zaczyna dominować rzeczywistość tymczasowości, naskórkowa; niby jakoś doświadczalna, ale doświadczalna na krótko, na chwilę, na teraz, na już.

Potrzebujemy uratowania nas z tymczasowości, z tego co płytkie i tylko chwilowe. Dlatego też słowo Maryi jest nam tym bardziej potrzebne, żeby uświadomić sobie, że pójście za słowem Jezusa ma być długofalowe, na całe życie. Jest ono dla nas nie tylko na chwilę, nie tylko na teraz, ale na całe życie; i co więcej, pójście za nim jest możliwe i jest nam potrzebne. Dlatego ważna jest mocna decyzja, żeby
iść za słowem Jezusa; żeby walczyć o to każdego dnia, aby słowo Jezusa i On sam był dla mnie autorytetem na drodze życia. Trzeba tę decyzję szczerze podejmować codziennie i przezwyciężać swój strach przed głosem Boga, przed Jego wezwaniem, przed drogą na całe życie. Potrzeba tutaj przezwyciężać swój wewnętrzny opór i być wytrwałym, by budować na solidnym fundamencie. Brak podejmowania trwałych decyzji życiowych grozi przedłużającą się prowizorką. Odwlekając
rozeznanie i podjęcie trwałych decyzji żyje się iluzją wolności i prawdziwości; posiadamy tylko jedno życie i ono przemija, a my zamiast doświadczenia głębi i piękna własnego życia możemy je przeżyć bardzo płytko. Słowo Maryi jest słowem kluczowym, jest odpowiedzią na problemy dzisiejszego
naszego życia, naszej cywilizacji. Zrób wszystko, cokolwiek Jezus ci powie. Co to oznacza dla nas?
To najpierw wezwanie: zatroszcz się o czas. Miej czas, żeby usłyszeć Pana Jezusa. Uświadom sobie, że w twoim wnętrzu jest pęknięcie grzechowe, które sprawia, że tego absolutnie nie chcesz, że masz do tego wstręt, że masz w sobie różne techniki uciekania od Boga. Ćwiczymy to od pokoleń, od Adama i Ewy;
w genach mamy przećwiczone sposoby ucieczki od Boga i Jego głosu; kombinujemy „jak koń pod górę” Po drugie potrzeba teraz poddać się słowu Jezusa. Wtedy, gdy to czynię,to słowo mnie prowadzi,
leczy, powoli prostuje moją rzeczywistość. Jezus ma program dla całego mojego życia, chce, żeby moje
życie się w pełni odnowiło.

Świętość to nie jest tylko doświadczenie chwili „Duch Święty spływa”… a jutro co? Zobaczymy… Boży dobry zamiar dla mojego życia, by było ono dobre, piękne i prawdziwe. To jest projekt, który wymaga z mojej strony codziennej uważności umysłu, woli i serca. Dlatego trzeba się do tego zachęcać wzajemnie, żebyśmy nieustali w drodze za Jezusem. Potrzeba także napełniać treścią to, o czym tekst ewangeliczny mówi krótko: słudzy zrobili, co im powiedziano. To, co uczynili, wystarczyło, aby Jezus objawił swoją chwałę. Dlatego jest potrzebny mój codzienny akt podjęcia decyzji, wysiłek umysłu, woli i serca, by słowo Boże mnie poprowadziło. Wystarczy oprzeć się na autorytecie Jezusa i zaufać temu, co mówi.
Regułą życia niech więc będzie: Jezus powiedział. I co? I to wystarczy dla mnie.

Żyć w tej perspektywie, o to walczyć, do tego dążyć. To znaczy przyjmować autorytet Jezusa dla swojego życia, nie teoretycznie, ale praktycznie. Zrób to i wszystko to, co Jezus ci mówi. Ale żeby to było możliwe trzeba mieć odwagę i czas, żeby usłyszeć co Jezus mówi. Później trzeba podjąć wysiłek, by słowo usłyszane wprowadzić w życie. Moje owce słuchają mojego głosu, idą za mną, za obcym nie pójdą. Pójście za Jezusem daje równocześnie umiejętność rozeznania innych głosów i w ten sposób ratuje mnie od fałszywych dróg. Jezus jest Drogą, Jezus jest Prawdą, Jezus jest Życiem. Ta rzeczywistość staje się moim udziałem przez moją codzienną odpowiedź na słowo Jezusa, przez wytrwałe i ofiarne podjęcie tego, do czego Jezus mnie wzywa.

Ks. Jacek Herma

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)

„Spacerkiem po Żywcu”

„Kiedy byłem dzieckiem spoglądałem na szczyt pomnika przy alei Wolności w Żywcu wypatrując bocianiej pary. Moi rówieśnicy różnie nazywali ten pomnik, najczęściej „pomnikiem z bocianami” albo pomnikiem „przed przychodnią” (kiedyś w budynku obecnego Wydziału Komunikacji mieściła się właśnie przychodnia). Od tego czasu upłynęło wiele lat ale mimo to przechodząc obok zawsze kieruje wzrok na bocianie gniazdo. Nawet w okresie przemian ustrojowych nikomu nie przyszło do głowy, aby pomnik zburzyć. Nastał rok 2012 kiedy pomnik nagle zaczął przeszkadzać pewnej grupie dyskusyjnej pn. Klub Gazety Polskiej w Żywcu. Dwóch panów z prezydium owego klubu postulowało jego wyburzenie twierdząc, że pomnik jest symbolem zniewolenia Polski. Ostatnio na pomniku pojawiło się koszmarne graffiti przedstawiające w niechlujny sposób znak Polski Walczącej. W „Internetach” rozgorzała dyskusja, w której przeciwnicy pomnika nieudolnie, aczkolwiek zabawnie, usiłowali udowodnić, że jest on poświęcony Armii Czerwonej. Ktoś pomyśli, że żartuję… Nie, to nie jest żart.” -Tak pisał na swoim profilu Tomasz Buś, pełniący funkcję sekretarza miasta Żywca.

 

Nie jest też żartem, że w sprawie pomników z rodu PRL zajął swoje stanowisko Prezes Żołnierzy Wojska Polskiego Żywiec ppłk WOP w stanie spoczynku Albin Kłodnicki, który wypowiadał się na temat inicjatywy Klubu Gazety Polskiej: „Przeciwnikami pomników jest nieliczna grupa osób, która podejmując działania liczy na to, że może się uda kogoś wprowadzić w błąd.” „Osobiście nie znam osób skupionych wokół Klubu Gazety Polskiej. Inicjatywa klubu nie zasługuje na uwzględnienie. Nie wnosi nic dobrego. Nie zamierzam promować działalności tego klubu. Tym bardziej, że podobno ich zwolennikami są osoby, które uważają, że żołnierze Wojsk Ochrony Pogranicza to mordercy. Pan Burmistrz Miasta Żywca Antoni Szlagor zna nasze stanowisko i jest nam przychylny.”

Sam burmistrz w sprawie usunięcia pomników pisał w 2012 roku:

„Nie zamierzam podjąć działań odnośnie zdemontowania pomnika znajdującego się w Żywcu przy al. Wolności dlatego, że pomnik ten zlokalizowany jest w strefie ochrony konserwatorskiej oraz wpisany do Ewidencji Miejsc Pamięci Województwa Śląskiego. Ponadto na pomniku znajduje się bocianie gniazdo.”

zdjęcie: Pomnik Wdzięczności, Męczeństwa i Braterstwa Broni

Pomnik upamiętniający walkę żołnierzy Wojska Polskiego i Armii Czerwonej w czasie II wojny światowej położony jest na placu przed budynkiem dawnej Kasy Chorych. Został wybudowany w 1963 roku, jego autorem jest Antoni Biłka, artysta-rzeźbiarz z Bielska-Białej. Umieszczono nad nazwy pól bitewnych: „Lenino 43”, „Janów” „Kutno”, „Narwik” „Oświęcim”, „Tarnów” oraz „Poległym za wolną i sprawiedliwą Polskę 1939–1945. Ziemia Żywiecka”. Na cokole znajdują się rzeźby postaci: polskiego żołnierza trzymającego w lewej ręce tarczę z orłem oraz żołnierza radzieckiego, trzymającego pepeszę. Było to miejsce odbywania się uroczystości państwowych i manifestacji patriotycznych w okresie PRL. Na fali dekomunizacji w w latach 90. XX wieku postulowano o wyburzenie pomnika, jednak z powodu gniazdowania bocianów na jego szczycie, do rozbiórki monumentu nie doszło.  Tyle na temat pomnika wspomina Wikipiedia.

Przypomnijmy, że:

Nowelizacja przewiduje utworzenie mechanizmów prawnych, które pozwolą na usunięcie z przestrzeni publicznej budowli gloryfikujących ustrój totalitarny. Te kwestie porządkuje już ustawa z 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Daje ona ogólną definicję propagowania komunizmu i wskazuje rozwiązania, dzięki którym zakazane zostało nadawanie przez jednostki samorządu terytorialnego nazw budowlom, obiektom i urządzeniom użyteczności publicznej, w tym drogom, ulicom, mostom i placom, które upamiętniają lub propagują osoby, organizacje, wydarzenia lub daty symbolizujące komunizm lub inny ustrój totalitarny. Ustawa eliminuje także z przestrzeni publicznej już istniejące symbole ustrojów totalitarnych.

W ustawie z kwietnia ub.r. nie została jednak precyzyjnie uregulowana kwestia usunięcia obiektów budowlanych o charakterze nieużytkowym, takich jak pomniki, obeliski, popiersia, tablice pamiątkowe, napisy i znaki. Obecna nowelizacja wprowadza przepis, który określa katalog obiektów budowlanych niezgodnych z ustawą. Dotyczy to m.in. budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, pomników, obelisków, popiersi, płyt i tablic pamiątkowych, napisów i znaków, kopców, kolumn, rzeźb, posągów.

Przepisów ustawy nie stosuje się do pomników niewystawionych na widok publiczny, znajdujących się na terenie cmentarzy albo innych miejsc spoczynku, wystawionych na widok publiczny w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej, naukowej lub o podobnym charakterze, w celu innym niż propagowanie ustroju totalitarnego, wpisanych samodzielnie albo jako część większej całości do rejestru zabytków.

Proceduralnym zabezpieczeniem stosowania ustawy jest przyznanie wojewodom kompetencji w zakresie usuwania pomników propagujących ustrój totalitarny. Wojewodowie będą wydawać decyzje nakazujące usunięcie zakazanych pomników. Warunkiem wydania decyzji będzie, podobnie jak w przypadku nazw ulic, pozytywna opinia Instytutu Pamięci Narodowej. Organem odwoławczym w tych sprawach będzie minister właściwy do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego.

Nowela rozszerza katalog obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, które nie będą mogły nosić nazw propagujących komunizm lub inny ustrój totalitarny o szkoły i ich zespoły, przedszkola, szpitale, placówki opiekuńczo-wychowawcze, instytucje kultury i instytucje społeczne. Zgodnie z nowelą Instytut Pamięci Narodowej będzie miał miesiąc, a w sprawach szczególnie skomplikowanych, nie więcej niż dwa miesiące na wydanie opinii potwierdzającej niezgodność nazwy budowli, obiektu lub urządzenia użyteczności publicznej z ustawą.

Właściciel albo użytkownik wieczysty nieruchomości, na której w dniu wejścia w życie ustawy znajduje się pomnik upamiętniający osoby, organizacje, wydarzenia lub daty symbolizujące komunizm lub inny ustrój totalitarny lub propagujący taki ustrój w inny sposób, usuwa ten pomnik w terminie 12 miesięcy od dnia jej wejścia w życie.

W przypadku wykonania obowiązku, koszty usunięcia pomnika zwraca Skarb Państwa ze środków budżetu państwa, których dysponentem jest wojewoda, jeżeli właściciel albo użytkownik wieczysty nieruchomości, na której znajdował się pomnik, nie uczestniczył w procedurze wzniesienia tego pomnika .

źródło: FB Tomasz Buś, IPN-Katowice

 

Napisano wZ miasta ŻywcaKomentarzy (0)

Wielki patriota, żołnierz i duchowny. Sejm składa hołd ks. Franciszkowi Blachnickiemu

Był jednym z najdłużej prześladowanych duchownych w czasach PRL. W stanie wojennym rozsyłano za nim listy gończe i postawiono mu zarzut zdrady kraju.

Liczbą 430 głosów Sejm RP rok temu przyjął uchwałę, będącą wyrazem hołdu ks. Franciszkowi Blachnickiemu – „wielkiemu patriocie, żołnierzowi, duchownemu i działaczowi społecznemu”. Doceniono tym samym „jego wkład w rozwój moralny wielu pokoleń”. 27 lutego przypadła 30. rocznica śmierci twórcy Ruchu Światło-Życie.

Uchwała była inicjatywą grupy posłów należących m.in. do parlamentarnego zespołu członków i sympatyków Ruchu Światło-Życie, Akcji Katolickiej oraz Stowarzyszenia Rodzin Katolickich.

W uchwale zaznaczono, że ks. Franciszek Blachnicki poświęcił całe swoje życie dobru ojczyzny. Walczył jako żołnierz w kampanii wrześniowej, działał w konspiracji, był osadzony w obozie koncentracyjnym, po wojnie był prześladowany przez komunistyczne służby bezpieczeństwa.

Jego działalność społeczna oparta była na uniwersalnych wartościach, kształtowała postawy moralne narodu. Jako twórca Ruchu Światło – Życie wychowywał młodzież i dorosłych w duchu patriotyzmu, moralności i odpowiedzialności.

Ks. Franciszek Blachnicki (1921-1987) podczas II wojny światowej walczył jako ochotnik w kampanii wrześniowej. Brał też udział w tworzeniu konspiracji antyhitlerowskiej w ramach Polskiej Organizacji Partyzanckiej i Związku Walki Zbrojnej. Był aresztowany przez gestapo, osadzony w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, skazany na karę śmierci, więziony następnie w więzieniach i obozach III Rzeszy.

W oczekiwaniu na wykonanie wyroku odkrył drogę wiary. Po ułaskawieniu był więziony w oflagach III Rzeszy, a po zakończeniu wojny wstąpił do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie, które ukończył w 1950 r.

W projekcie uchwały podkreśla się, że był wizjonerem nowego ładu w Europie („ post-sovieticum”), kwestionującego pojałtański system podporządkowania ZSRR wschodniej części naszego kontynentu, przygotowującego ludzi gotowych przyjąć odpowiedzialność za życie swoich narodów w nowej rzeczywistości.

Był także inicjatorem współpracy suwerennych narodów europejskich w latach 80. oraz twórcą Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów – stowarzyszenia skupiającego Polaków i przedstawicieli innych narodów Europy Środkowo-Wschodniej wokół idei tzw. suwerenności wewnętrznej bazującej na personalizmie chrześcijańskim.

Ks. Blachnicki był jednym z najdłużej prześladowanych duchownych katolickich w czasach PRL. Zorganizowano przeciwko niemu wiele prowokacji. W stanie wojennym rozsyłano za nim listy gończe i postawiono mu zarzut zdrady kraju. Jego działalność społeczno-patriotyczna była rozpracowywana przez polskie i niemieckie służby bezpieczeństwa. Został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (1994) i Krzyżem Oświęcimskim (1995).

Ks. Blachnicki był też wybitnym teologiem pastoralistą, profesorem KUL. Formy jego działalności duszpasterskiej były wspierane przez kard. Karola Wojtyłę – Jana Pawła II, którego zainspirowały do podjęcia idei Światowych Dni Młodzieży.

Ks. Blachnicki był także działaczem trzeźwościowym, twórcą Krucjaty Wstrzemięźliwości, a następnie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, zrzeszającej setki tysięcy abstynentów i propagującej styl życia wolny od nałogów i uzależnień.

Ruch Światło-Życie został założony przez ks. Blachnickiego w latach 50. Jego celem była formacja dojrzałych chrześcijan, przeżywających swą wiarę w sposób głęboki i żywy. W ciągu kilkudziesięciu lat przez ruch oazowy przeszło kilka pokoleń młodych katolików.

4 listopada 1987 Fundacja Jana Pawła II w Rzymie przyznała Ruchowi Światło-Życie nagrodę „za bezprecedensową w Europie Środkowej pracę nad formacją religijną i moralną polskiej młodzieży, zmierzającą do ukształtowania w niej postawy pełnej odpowiedzialności za życie Kościoła i własnego narodu”.

Obecnie w Polsce w Ruch Światło-Życie zaangażowanych jest 90-100 tys. osób, z czego ok. 35 tys. to małżonkowie zgromadzeni w kręgach Domowego Kościoła, a reszta to grupy dziecięce oraz dorośli formujący się w tzw. Oazie Dorosłych.

Ruch rozwija się w 40 krajach na wszystkich kontynentach, m.in. w Chinach, Filipinach, Turkmenistanie, Afryce, Kenii, Zambii, Brazylii i Boliwii.

Trwający obecnie proces beatyfikacyjny kapłana jest bliski ukończenia. 30 września 2015 roku papież Franciszek podpisał dekret Kongregacji ds. Kanonizacyjnych stwierdzający heroiczność cnót czcigodnego Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego.

źródło: Katolicka Agencja Informacyjna

zdjęcie: Archiwum Główne Ruchu Światło Życie

Napisano wOgólnieKomentarzy (0)